Pokazywanie postów oznaczonych etykietą edito. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą edito. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 7 kwietnia 2019

(295) "Inna Blue" Amy Harmon

1 komentarz:

Hej, hej, Kochani!
Kilka lat temu zaczytywałam się w romansach młodzieżowych. Uwielbiałam romantyczne opowieści o pierwszych uczuciach, które zmieniały życie bohaterów i często pomagały uporać im się z traumami czy rozwinąć skrzydła i zacząć się w pełni realizować. Niestety, z czasem moja miłość do nich opadła – zaczęłam dostrzegać ich schematyczność i to, że często są odrealnione. Kolejne próby sięgnięcia po autorów, których dawniej uwielbiałam, kończyły się rozczarowaniami. Na szczęście wciąż są autorzy, po których mogę sięgać – i jedną z nich jest Amy Harmon. Pisarka, która zachwyciła mnie „Prawem Mojżesza” i „Słowem i mieczem” wróciła z nową, równie dobrą powieścią z nurtu new adult.

Blue nie wie, kim jest. Nie wie nawet, jakie jest jej prawdziwe imię. Porzuconą przez matkę kilkulatkę przygarnął pewien Indian, wychował ją, dał jej swoje nazwisko. Po jego śmierci Blue przyjęła pozę złośliwej i niedostępnej dziewczyny, by ochronić się przed kolejnymi zranieniami. W głębi duszy jednak nastolatka jest bardzo zagubiona i chciałaby w końcu odanelźć miłość i szczęście. Taką poznaje ją Darcy Wilson, nauczyciel historii. Postanawia pomóc Blue odnaleźć samą siebie i zaakceptować własną przeszłość.

środa, 12 września 2018

(268) "Dance. Sing. Love. W rytmie serc" Layla Wheldon

Brak komentarzy:

Hej, hej, Kochani!
Chociaż ostatnio starałam się czytać bardziej ambitną literaturę, nie mogłam się powstrzymać po moje guilty pleasure – romanse młodzieżowe. W listopadzie, kiedy już nauka zaczynała się rozkręcać, miałam przyjemność poznać debiut polskiej autorki rodem z Wattpada – Laylę Wheldon i jej „Dance. Sing. Love. Miłosny układ”. Powieść, choć poniekąd schematyczna, zachwyciła mnie niesamowicie przjmującymi opisami stanów emocjonalnych i wyrwaniem się z utartych wzorców. Dlatego, kiedy w zapowiedziach wydawnictwa Edito ujrzałam kontynuację cyklu, nie wahałam się długo. 

UWAGA! DALSZA CZĘŚĆ RECENZJI ZAWIERA SPOILERY DO KSIĄŻKI „DANCE.SING.LOVE. MIŁOSNY UKŁAD”.

sobota, 21 lipca 2018

(260) "Słowo i miecz" Amy Harmon

Brak komentarzy:

Hej, hej, Kochani!
Moja relacja z literaturą fantasy jest dość… trudna. Prawdopodobnie gdyby nie Kitty Ailla oraz różne akcje blogerskie nigdy bym się do nich niej nie zabrała. W tym gatunku zdecydowanie najtrudniej mi się odnaleźć. Na szczęście na wiele rozczarowań, przypadają także powieści, które zdobywają moje serce. Jedną z nich jest  „Słowo i miecz” autorstwa Amy Harmon – pisarki, którą pokochałam za jej niezwykle poruszające romanse młodzieżowe.

W świecie, w którym żyje Lark, magia jest karana śmiercią. Z tego powodu dziewczyna posiadająca moc Powiadania – jej słowa stają się rzeczywistością – pozbawiona zostaje mowy. Nikt nie może poznać jej sekretu. Odizolowana od świata dziewczyna niespodziewanie trafia na dwór królewski, gdzie ma stać się zakładniczką na czas wojny z okropnymi kreaturami, Volgarami. Szybko okazuje się, że pobyt na zamku jest groźny nie tylko dla jej mocy, ale również dla jej serca…

piątek, 15 czerwca 2018

(250) "Dziewczyna z Krakowa" Alex Rosenberg

Brak komentarzy:

Hej, hej, Kochani!
Chciałoby się powiedzieć – nareszcie! Ostatnio miałam naprawdę słaby czytelniczo okres i trafiałam na beznadziejnej książki. Na szczęście dzisiaj mogę przyjść do Was z opinią pełną zachwytów, bowiem całkowicie zakochałam się w recenzowanej dziś pozycji. Po książki o tematyce drugiej wojny światowej sięgam dość często – także po beletrystykę, choć w tym przypadku zawsze zastanawiam się, jak uda się autorom oddać realia, czy nie poniesie ich za bardzo fantazja. Często jednak dostaje powieści, po których jestem więcej niż usatysfakcjonowana – i tak jest w przypadku „Dziewczyny z Krakowa”, fabularnego debiutu Alexandra Rosenberga, amerykańskiego filozofa i naukowca.

Rok 1936. Rita Feuerstahl, żydowska studentka prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim poznaje przystojnego Ursa, lekarza z kresowego miasteczka. Pomimo braku uczuć, postanawia zostać jego żoną – aby zapewnić sobie spokojne, bogate życie, o jakim zawsze marzyła. Jednak wojenna zawierucha niszczy uporządkowany świat pani doktorowej. Żydówka postanawia stoczyć ciężką walkę o przeżycie. Jej droga będzie prowadzić przez niemal całe Generalne Gubernatorstwo, przez Rosję, a nawet przez III Rzeszę. Aby przetrwać, Rita będzie musiała nauczyć się kłamać i żyć z ogromnymi tajemnicami, których wydanie oznaczałoby śmierć. Wątek Żydówki, która w okupowanym przez Niemców Generalnym Gubernatorstwie  walczy o swoje życie, przeplata się z wątkiem jej przedwojennego kochanka. Doktor Tadeusz Sommerman, chcąc znaleźć sens swojego życia, udaje się do ogarniętej wojną domową Hiszpanii. A to dopiero początek jego odysei, która będzie wiodła między innymi przez Imperium Zła.

niedziela, 25 lutego 2018

(230) "Naznaczeni przez rewolucję bolszewików" Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska

Brak komentarzy:


Hej, hej, Kochani!

Od czasu do czasu lubię sięgnąć po książki historyczne, oparte stricte na faktach. Jestem w klasie humanistycznej, więc wypadałoby mieć jakąś wiedzę, poza tym, wśród moich znajomych wiedza historyczna jest dobrze widziana i czasami chciałabym zaimponować, że też coś wiem. Dlatego, kiedy w zapowiedziach wydawnictwa Edito znalazłam książkę opowiadającą o krwawym charakterze rewolucji bolszewickiej wiedziałam, że muszę po nią sięgnąć! 


„Naznaczeni przez rewolucję bolszewików” to zbiór dziewięciu biografii – historii ludzi, na których życie wpłynęła noc z 24 na 25 października 1917 roku. Znajdują się wśród nich zaangażowani komuniści, których dotknęła Wielka Czystka, żołnierze Białej Armii walczący z bolszewikami oraz naukowcy i artyści, którzy stali się ofiarami zbrodniczego systemu. Książka przedstawia historie zarówno znanych, jak i wcześniej anonimowych, młodych i starych, kobiet i mężczyzn.  Dzięki poznaniu ich losów możemy odkryć, jak rewolucja październikowa wpłynęła na życie mieszkańców Rosji.

czwartek, 23 listopada 2017

(213) "Until November" Aurora Rose Reynolds

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Są takie książki, które są naszymi grzeszkami. Książki, które czytamy, kiedy ewidentnie jesteśmy zmęczeni, kiedy nie chce nam się nic, kiedy mamy dość ambitnej litearuty. Chowamy je przed okiem ciekawskich, na pytanie: „Co teraz czytasz” odpowiadamy w stylu: „ yyy... eee… no w sumie to nic takiego”. Jednak mimo wszystko jesteśmy zadowoleni z takiej lektury, bo odpręża nas ona i daje wytchnienie. Jedną z książek, które miałam tak potraktować jest Until November – pierwsza wydana w Polsce powieść Aurory Rose Reynolds.

Po tajemniczym wypadku November wyprowadza się od toksycznej matki i przenosi się do nieznanego jej ojca, do Tennessee. W nowym miejscu ma w planach rozpocząć nowe życie – tym razem otoczona ludźmi, którzy ją kochają. Rozpoczyna pracę w klubie należącym do jej ojca i już wkrótce poznaje niezwykle przystojnego Ashera – znajomość ta odmieni całkowicie jej życie. Pomiędzy młodymi wybuchnie bowiem ogromna namiętność, której nic nie jest w stanie powstrzymać. Jednak na drodze do szczęścia November staną niewyjaśnione sprawy z przeszłości…

wtorek, 31 października 2017

(209) "Dance, sing, love. Miłosny układ" Layla Wheldon

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Czas odgrzebać się z egzemplarzy recenzenckich! Przez nadmiar nauki czuję, że nawalam, dlatego teraz większość recenzji na blogu opatrzona będzie podziękowaniami dla wydawnictwa. Dzisiaj opowiem Wam o kolejnym romansie, który przeczytałam dla rozluźnienia i oderwania się od ambitnej literatury. „Dance, sing Love. Miłosny układ” to debiut ukrywającej się pod pseudonimem polskiej autorki, która sławę zdobyła dzięki portalowi Wattpad, a potem została odkryta. Choć zazwyczaj podchodzę sceptycznie do dzieł tam powstałych, po cudownym „Uratuj mnie” postanowiłam dać szansę Layli Wheldon.

Livia Innocenti to młoda tancerka o amerykańsko-włoskich korzeniach. Jej kariera jest u szczytu – dziewczyna pracuje w słynnym zespole. Jednym ze zleceń, do jakiego zostaje zatrudniona jest występ w czasie trasy koncertowej gwiazdy pop – niesamowicie seksownego Jamesa Sheridana. Dziewczyna nie może znieść aroganckiego i nieprzyjemnego piosenkarza, ale jednocześnie coś ją do niego ciągnie. Wspólne picie alkoholu, nocne spacery po europejskich miastach i silne przyciąganie sprawiają, że dziewczyna zakochuje się bez pamięci w Jamesie. Mężczyzna darzy jednak uczuciem inną kobietę – swoją byłą partnerkę.

Ostatnimi czasy mam naprawdę szczęście do romansów. Wiem, że nie są to książki, bo których należy spodziewać się wiele, raczej takie odmóżdżacze, jednak zarówno recenzowany ostatnio „Początek mnie i ciebie”, jak i „Dance, sing, Love. Miłosny układ” mają  w sobie jakieś charakterystyczne cechy, coś, co je wyróżnia i co szczególnie przyadło mi do gustu. Debiut Layli Wheldon, pomimo licznych wad, oczarował mnie kreacją psychologiczną głównej bohaterki. To także ksiązka, która niesamowicie wciąga i nie pozwala się od siebie oderwać!

Niestety, „Dance, sing, Love” to książka bardzo nierówna. Niemal każdy aspekt powieści ma zarówno zalety, jak i liczne wady. Na pierwszy ogień chciałabym wziąć kreację bohaterów. Jak już wspomniałam, oczarowała mnie postać Livii. Niesamowicie przypadło mi do gustu to, jak autorka pokazywała jej walkę o siebie o to, żeby być szczęśliwą. Przekonało mnie również to, jak zmieniało ją toksyczne uczucie – jak powoli stawała się cieniem samej siebie, jak traciła chęć do życia i pogrążała się w nałogu alkoholowym. Wiedziała, że nie powinna być tak poddana Jamesowi, ale i tak była. Może to okrutne i sadystyczne, ale uważam, że bardzo prawdziwe. Niemniej nie pochwalam jej zachowania w dalszej części książki, kiedy nagle zapomniała o wszystkim złym, co przecierpiała przez Jamesa i ochoczo mu wybaczyła. Absolutnie nie przekonała mnie za to kreacja głównego bohatera. To typ postaci, której nie lubię najbardziej! Nadęty, arogancki, przekonany, że wszystko mu się należy i wszystko mu wolno! Doprawdy nie wiem, co Livia w nim widziała, oprócz tego, że był seksowny, co zostało podkreślone około miliarda razy… Uważam też cały wątek jego „zakochania-nie-zakochania” w tancerce  za strasznie naciągany. Na początku przedstawiony jest jako szaleńczo zakochany w jednej kobiecie, by nagle uświadomić sobie, że kocha tak naprawdę inną – moim zdaniem to wcale tak nie działa, a zmiana uczuć była typowo wattpadowo-opkowa. Pozostali bohaterowie byli moim zdaniem dość papierowi i schematyczni – tak naprawdę każdego dałoby zamknąć się w jednym zdaniu.

Rozczarował mnie także wątek miłosny. Na początku miałam nadzieję na coś naprawdę cudownego i oryginalnego. Lubię wątek niespełnionej, nieszczęśliwej miłości. Podobało mi się to, jak oboje, Livia i James niszczyli się nawzajem – było to ciekawe i inne. Przekonywał mnie układ „to tylko seks”, rozumiałam biedną zakochaną tancerkę i mężczyznę, który po prostu nie umiał jej pokochać. Jedynym, co mnie raziło, był nadmiar scen łóżkowych. Niestety, to, co działo się w drugiej połowie książki, zdecydowanie zniszczyło moje pozytywne wrażenia.  Nie spodobało mi się nagłe zakochanie Jamesa, nie sposobało mi się to, jak Livia zaczęła się upokarzać i w końcu – nie spodobał mi się happy end. Może i to okrutne, ale uważam, że są rzeczy, których nie należy wybaczać, na które nie można pozwolić, a tak toksyczna relacja jak ta łącząca piosenkarza i tancerkę nie mogła stać się podstawą udanego, zdrowego związku.

Kolejną mającą zarówno wady, jak i zalety częścią książki jest styl pisania. Rzeczywiście, pani Wheldon potrafi stworzyć ciekawe opisy i w umiejętny sposób umiała oddać emocje targające Livią – przenikały one czytelniczkę. Z drugiej strony, jej styl był przepełniony wulgaryzmami, który absolutnie nie znoszę oraz aluzjami do seksu – które w zdrowej ilści i na jakimś takim poziomie znoszę, jednak co za dużo, to niezdrowo, a podteksty w „Dance, sing, Love” były na dość niskim poziomie. Dodatkowo, poirytowały mnie błędy we wtrąceniach z włoskiego – ja wiem, że to moja malutka obsesja, jednak naprawdę, użycie Google translate nie jest tak trudne!

Książka pani Wheldon ma zarówno zalety, jak i wady. Z całą pewnością wciągnęła mnie, pozwoliła mi się odprężyć i wywołała we mnie liczne emocje.  Z drugiej strony, ma wady –  nie do końca konsekwentnie prowadzony wątek miłosny, beznadziejnego głównego bohatera oraz dość średni styl pisania. Mimo to, dam Layli Wheldon kolejną szansę i z chęcią zapoznam się z kolejnym tomem przygód Livii i Jamesa.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Edito.

Ocena: 6/10 (dobra)

Książka bierze udział w wyzwaniu:

wtorek, 15 sierpnia 2017

(184) "Tajemnica wyspy Flatey" Viktor Arrknar Ingólfsson

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Od czasu do czasu lubię wybierać książki, które nie do końca wpisują się w to, co zazwyczaj czytam. Nie lubię zamykać się w obrębie jednego gatunku, czasem warto poeksperymentować, bo a nuż trafi się na coś, co się pokocham. Dlatego, kiedy wydawnictwo Edito zwróciło się do mnie z prośbą o zrecenzowanie kryminału uznanego islandzkiego pisarza, nie wahałam się długo. „Tajemnica wyspy Flatey” okazał się jednak nie taką prostą lekturą.

Flatey to niewielka wysepka islandzka. Liczy ona jedynie dwa i pół kilometra długości i pół kilometra szerokości. Otoczona jest przez jeszcze mniejsze klifowe wysepki. Na jednej z nich latem 1960 roku odnalezione zostają zwłoki tajemniczego mężczyzny. Wydarzenie to wstrząsa lokalną społecznością, a na małą wyspę przybywa młody przedstawiciel władz, Kjartan. Wraz z miejscową lekarką Johanną usiłują oni rozwiązać tajemnicę śmierci przybysza. Wkrótce okazuje się, że sprawa ma związek z tajemniczą księgą Flateyjarbok, zawierającą opowieści o wikingach i powiązaną z nią zagadką.

sobota, 17 czerwca 2017

(167) "Przyrodni brat" Penelope Ward

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Czasami czuję się jak prawdziwa literacka masochistka. Z rozmysłem sięgam po książki, które raczej nie powinny mi się spodobać. Choć chcę literatury ambitnej, czytuję powieści Young adult zbudowane na jednym schemacie, w których często irytują mnie niezrozumiałe, irracjonalne zachowania bohaterów oraz wulgarny język, jakim zazwyczaj operują autorki. Czasem jednak pośród tego chłamu udaje mi się natrafić na pozycję, która jest warta uwagi. I tak, zupełnie nieświadomie, do gustu przypadła mi pierwsza wydana w Polsce powieść bestsellerowej pisarki Penelope Ward – „Przyrodni brat”.

Do domu Grety przeprowadza się syn jej ojczyma, niezwykle seksowny i pociągający Elec. Początkowo relacje pomiędzy przyrodnim rodzeństwem są bardzo napięte, jednak budzi się pomiędzy nimi namiętność. Jedna noc, którą zakochani spędzają razem odmienia ich życie na zawsze. Jednak ich związek nie może zaistnieć. Kiedy po siedmiu latach Elec i Greta spotykają się ponownie, przekonują się, że przeznaczenia nie da się oszukać.

poniedziałek, 30 stycznia 2017

(124) "Dręczyciel" Penelope Douglas

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Jak to możliwe, że jeszcze niedawno żaliłam się, że musicie mieć dość moich nieustających zachwytów nad książkami? Ja chcę wrócić do tamtego stanu! Niestety, od kiedy skończyłam „Wielkie nadzieje” nie jestem w stanie się w nic wciągnąć, ciężko mi zakochać się w książce, a nawet polubić na tyle, bym mogła przeczytać ją w całości. Tak samo było również z recenzowaną dziś pozycją – „Dręczyciela” przeczytałam niemal jedynie dlatego, że miałam zobowiązania wynikające ze współpracy recenzenckiej.

Tate i Jared w dzieciństwie byli najlepszymi przyjaciółmi, jednak w czasie wakacji przed pójściem do szkoły średniej chłopak zmienił się nie do poznania. Zaczął nienawidzić swoją niedawną bratnią duszę i niszczyć jej życie na wszystkie możliwe sposoby. Zastraszona dziewczyna postanowiła się uwolnić –wyjechała na rok do Francji. Kiedy wróciła, była zupełnie inna – silna, pragnąca uwolnić się od niszczycielskiego wpływu swojego wroga.

piątek, 27 stycznia 2017

(123) "Making faces" Amy Harmon

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Jesienią ubiegłego roku na moim blogu ukazały się recenzje dwóch niesamowitych książek autorstwa Amy Harmon, które szturmem zdobyły moje serce. Jedna z nich, „Prawo Mojżesza”, znalazła się nawet w zestawieniu piętnastu najlepszych książek roku 2016. Dlatego, kiedy usłyszałam o zbliżającej się premierze „Making faces” byłam niezwykle podekscytowana i nie mogłam się doczekać, aż autorka po raz kolejny rozbije moje serce. Czy tak się stało? Zobaczcie sami!

Fern Taylor, córka pastora, od lat kocha się w przystojnym Ambrose’ie Youngu. Niestety, nie ma u niego żadnych szans. Chłopak, niezwykle uzdolniony zapaśnik, jest rozrywany przez stadko wielbicielek, ładniejszych i bardziej pewnych siebie niż Fern. Dziewczyna pogrąża się więc w świecie książkowych romansów i marzeń o obiekcie swych westchnień. Codzienność dzieli ze swoim niepełnosprawnym kuzynem, Baileyem. Jej świat zmienia się, gdy 11 września 2001 roku Al-Kaida atakuje WTC. Ukochany Ambrose idzie na wojnę, a kiedy wraca, jest zupełnie innym człowiekiem.

piątek, 14 października 2016

(95) "Pieśń Dawida" Amy Harmon - PREMIEROWO

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
We wrześniu przeczytałam pierwszą książkę Amy Harmon, która ukazała się na naszym rynku – „Prawo Mojżesza”. Choć spodziewałam się zwykłego młodzieżowego romansidła, dostałam coś niesamowitego – książkę, która rozdarła mi serce na milion kawałków i którą teraz polecam niemal każdemu. Gdy dowiedziałam się, że wkrótce wydana będzie jej kontynuacja, nie wahałam się ani przez moment – od razu brałam! A jednak, tuż przed rozpoczęciem lektury pojawiły się wątpliwości – czy nie postawiłam poprzeczki zbyt wysoko? Czy książka na pewno mi się spodoba?

Głównym bohaterem „Pieśni Dawida” jest najlepszy przyjaciel Mojżesza, Tag. Jak pamiętamy z książki przedstawiającej losy czarnoskórego artysty, chłopak miał dużo problemów ze sobą, ze swoją agresją. W momencie, gdy rozpoczyna się akcja, Tag ma już nieco poukładane życie – jest odnoszącym sukcesy bokserem, prowadzi własny bar, otaczają go prawdziwi przyjaciele. Wszystko zmienia się, gdy w jego klubie pojawia się niewidoma dziewczyna trudniąca się… tańcem na rurze! Pojawienie się Millie sprawia, że Tag odkrywa w sobie Dawida – mężczyznę zdolnego kochać…

poniedziałek, 5 września 2016

(88) "Prawo Mojżesza" Amy Harmon

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Ostatnio, zmęczona schematycznością i przewidywalnością książek z gatunku Young adult postanowiłam dać sobie z nimi spokój. Bo, powiedzcie mi, ileż można czytać o nieśmiałej dziewczynie, Bad boyu i ich traumatycznej przeszłości? Chyba już z tego wyrastam i szukam w literaturze czegoś więcej – uczuć, emocji, zaangażowania się, jakiegoś rodzaju katharsis. Na szczęście, nie całkiem przekreśliłam ten nurt literatury – bo, gdybym to zrobiła, nie poznałabym genialnego „Prawa Mojżesza”, książki Amy Harmon, która roztrzaskała moje serce na drobniutkie kawałeczki.

Trudno opowiadać o fabule tej książki, bo każdy opis, czy to ten z okładki, czy wymyślony przez najlepszego nawet recenzenta, a ja takim, w żadnym razie nie jestem, spłyca książkę i stawia w jednym szeregu ze zwykłymi młodzieżówkami. Bo niby jest typowo – on ma problemy, został porzucony przez matkę narkomankę, społeczeństwo go nie akceptuje. Ona natomiast jest lubianą, pełną pogody ducha dziewczyną, słoneczkiem lokalnej społeczności. Pomiędzy nimi rodzi się uczucie, które nie zważa na wszystkie różnice – charakteru, rasy, sposobu bycia. Jeśli po tych opisach  chcecie zapomnieć o tej książce, proszę, nie róbcie tego, bo dzieło Amy Harmon to coś zdecydowanie więcej, niż typowa opowieść dla nastolatków.

czwartek, 4 sierpnia 2016

(78) "Oblubienice wojny" Helen Bryan

Brak komentarzy:
Hej, hej, Kochani!
Chyba odzwyczaiłam się od pisania recenzji, ale cieszę się, że mogę znów podzielić się z Wami wrażeniami po zakończonej lekturze. Tym  razem opowiem Wam o książce, po którą sięgnęłam w wyniku pewnej drobnej pomyłki. Jednak los dobrze wiedział, co robił, bo „Oblubienice wojny” to książka, która w stu procentach spełniła moje oczekiwania i ukazała jeden z ulubionych okresów w historii z zupełnie innej perspektywy. Dzięki niej poszerzyłam swoje spojrzenie na świat, a także doceniłam wielką wartość niesamowitej relacji, jaką jest przyjaźń.

Frances, Alice, Tanni, Evangeline i Elsie to na pozór zupełnie różne od siebie kobiety. Dzieli je niemal wszystko – pochodzenie, religia, majątek, podejście do życia. W wyniku różnych splotów okoliczności cała piątka trafia do malutkiej brytyjskiej wioski  Crowmarsh Priors. Gdy wybucha II wojna światowa dziewczęta zapominają o osobistych niesnaskach i razem muszą mierzyć się z trudnościami, jakie niesie ze sobą życie w ciągłym zagrożeniu. Wszystkie będą starały się nie dać pokonać wrogowi i w bardziej lub mniej odważny sposób stawiać czoła Niemcom.