wtorek, 27 czerwca 2017

(170) "Zły Romeo" Leisa Rayven - BOOK TOUR

Hej, hej, Kochani!
Jak dobrze mieć wakacje i wreszcie móc się zrelaksować! Chociaż wcześniej pożyczyłam mnóstwo mądrych książek, to dziś oddałam je do biblioteki! Mam zamiar czytać tylko pozycje łatwe i przyjemne! Na ambitną literaturę przyjdzie czas od września, w klasie maturalnej.  Pierwszą wakacyjną lekturą, o której Wam dziś opowiem jest „Zły Romeo”, którego przeczytałam i haniebnie przetrzymałam dzięki book tourowi organizowanemu przez Justynę z Z miłości do książek!

Cassie i Ethan spotkali się sześć lat temu, gdy wspólnie grali główne role w najsłynniejszej tragedii Szekspira. Od razu między nimi zaiskrzyło, a tej chemii i wzajemnego przyciągania nie byli w stanie ignorować. Kiedy jednak w końcu stali się parą, ich związek zakończył się w okrutnych okolicznościach. Po sześciu trudnych latach Ethan powraca do życia Cassie i chce ją na nowo odzyskać. Jednak czy zraniona dziewczyna będzie w stanie zaufać mu na nowo?
Moje uczucia co do książki Leisy Rayven są sprzeczne. Momentami ją uwielbiałam i świetnie się przy niej bawiłam, by po chwili irytować się idiotycznymi zachowaniami bohaterów oraz żenującymi tekstami. Nie podobała mi się główna myśl książki – „jesteś dziewicą? POZBOĄDŹ SIĘ SZYBKO TEGO PROBLEMU!!!” Gwoździem do trumny okazało się dla mnie beznadziejne, do bólu nijakie zakończenie.


Na początek chciałabym jednak wspomnieć o zaletach debiutanckiej powieści Leisy Rayven. Z całą pewnościa autorka obdarzona jest ogromnym poczuciem humoru. Czytając „Złego Romea” nie możemy się nie śmiać – nie polecam czytać tego w miejscach publicznych. Dowcipy często oparte są na erotyzmie i dwuznacznościach, jednak są one smaczne i nie wywołują zażenowania. Z całą pewnością pisarka poradziła sobie z opisaniem scen erotycznych. Nie da się ukryć – w „Złym Romeo” jest ich dość sporo. Nie są one jednak opisane w sposób ani nudny, ani suchy, ani zbytnio patetyczny. Nie są jednak szczególnie działające na czytelnika, bardziej wywołują śmiech niż dreszczyk. Uważam, że taki sposób opisania seksu idealnie nadaje się dla grupy odbiorców, czyli dla nastolatek.

W „Złym Romeo” w bardzo ciekawy sposób przedstawione są kulisy życia aktorów. W książce tej teatr pełni bardzo ważną rolę. Widać, że autorka albo sama gra, albo zrobiła naprawdę dobry reserach, bowiem powieść przedstawia wszystkie trudności, z jakimi musi zmierzyć się młody artysta – konieczność otworzenia się, ukazania emocji czy trudy współpracy z partnerem. Całe środowisko zarówno na uczelni, jak i później na Broadwayu jest ukazane w sposób zróżnicowany, choć trochę schematyczny – każdy miał do odegrania jakąś rolę znaną z innych książek młodzieżowych.

Niestety, „Zły Romeo” ma także wady, o których nie sposób nie wspomnieć. Po pierwsze, niesamowicie irytowali mnie główni bohaterowie. Zupełnie nie mogłam ich zrozumieć. Cassie od początku nie potrafi zaakceptować tego, kim jest i stara się na siłę zmienić. Jest też typem dziewczyny, którego nie znoszę – uganiającą się za facetem. I to nie jest delikatne zwracanie na siebie uwagi, lecz zaciąganie go na siłę do łóżka. Całą książkę dziewczyna usilnie prosi Ethana – „przeeeleeeć mnie”. Za swój największy problem uważa fakt, że jest dziewicą – no proszę Was, która normalna laska by się tak zachowywała? Z Ethanem też mam problem, ale już w drugiej, dziejącej się po sześciu latach części. Od początku powieści przedstawiany był jako Bad boy, który musi uporać się ze zranieniem z przeszłości. Jednak ja nie uznaję zasady oko za oko, ząb za ząb, którą postanowił zastosować chłopak. A jego zachowanie po powrocie, po tym, jak wcześniej potraktował Cassie było wręcz karygodne. Nie rozumiem, czy on naprawdę myślał, że jedno przepraszam wynagrodzi jej tyle lat?

Nie przypadły mi do gustu również fragmenty pamiętnika Cassie. Dziewczyna opisuje w nich głównie swoje i Ethana narządy płciowe. Tak. Dobrze przeczytaliście. Jest to tak niesamowicie żenujące, że aż bawi. Moim hitem jest stwierdzenie, że penis Ethana wygrałby mistrzostwa świata penisów…. Naprawdę, źle się to czytało i moim zdaniem było to kompletnie zbędne.


Podsumowując, uważam, że „Zły Romeo” jest po prostu zwykłą książką Young adult. Jej zdecydowanym atutem jest humor, rzeczywiście nie da się przy niej nie śmiać. Jednak irytujący bohaterowie, żenujące fragmenty z pamiętnika oraz beznadziejne, napisane na kolanie zakończenie zdecydowanie świadczą na jej niekorzyść. Jest to dobra książka na dni, w których szukacie w książce jedynie rozrywki i jesteście w stanie przymknąć oko na jej wady.

Ocena: 6/10 (dobra)

Książka bierze udział w wyzwaniach:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz