niedziela, 9 sierpnia 2015

(04) "Tatiana i Aleksander" Paullina Simons

Hej, hej! 
Zauważyliście, że istnieje pewna prawidłowość? Kolejne tomy niemal zawsze są gorsze od pierwszych, a w trylogiach najsłabszym jest zazwyczaj tom drugi. I tylko niewiele
książek wyłamuje się z tej reguły (na przykład „Monument 14. Niebo w ogniu”, który, moim zdaniem był najlepszym tomem, albo „Aleja Henri Matrin 101” Regine Deforges). Kolejną książką, którą chciałabym dopisać do tej zaszczytnej listy jest „Tatiana i Aleksander” – druga część trylogii „Jeździec miedziany”. Jeśli czytacie mojego bloga regularnie, mogliście zauważyć, że nie byłam zachwycona pierwszą częścią. Sięgnęłam jednak po kolejną, obiecując sobie, że jeśli i ona mnie zawiedzie, to odkładam „Ogród letni” i żałuję tych wydanych na niego ponad 33 złotych. Muszę przyznać, że pani Simons niezwykle mnie zaskoczyła! Nie spodziewałam się, że będę przeżywać tę książkę aż tak! Przypominało to trochę rollercoaster – autorka zafundowała nam mnóstwo wzruszeń, emocji i nerwów.


Opis z okładki: Epopeja poruszająca jak "doktor Żywago". Zaczyna się w Bostonie w 1930 roku. Rodzina Barringtonów, zaślepiona ideami komunizmu, przenosi się do wymarzonego ZSRR, nie wiedząc, jaka gehenna czeka ją pod rządami Stalina. Rodzice Aleksandra giną w więzieniu, pozostawiając go na łasce losu. Gdy ten dorośnie, pokocha młodą pielęgniarkę, Tatianę... Tak zaczyna się wielka miłość.

Moje refleksje: Jak na ironię, największą zaletą tej książki jest rozdzielenie Tatiany i Aleksandra. Pozwala to czytelnikowi znaleźć się w kompletnie różnych miejscach – w Ameryce, która mimo wojny nadal jest beztroska i się bawi, w ogarniętej wojenną zawieruchą Europie, a także w Związku Radzieckim lat 30. Paullina Simons odkrywa przed nami przeszłość Aleksandra, pozwala nam lepiej zrozumieć jego zachowania, jego determinację, by przeżyć i ochronić Tatianę. Ta część uświadomiła mi, jak nieludzkim systemem był komunizm – a może to, co było w ZSRR w czasach Stalina odeszło już od idei Marska? Jak już wspomniałam, autorka  funduje nam prawdziwe uczuciowe rodeo. W odróżnieniu od pierwszej części, książka ciągle trzyma nas w napięciu. Czytając część poświęconą Aleksandrowi uroniłam niejedną łzę. Czułam się niemal, jakbym razem z nim przemierzała szlak Armii Czerwonej, a potem razem z nim była w niewoli. Mój wielki podziw wzbudziła Tatiana. Może jej przemiana nie jest zbyt realistyczna, ale ze słabej dziewczynki, która daje sobą pomiatać, Tania stała się odważną, dorosłą kobietą, która nie wacha się ryzykować życia, by ocalić swojego ukochanego. W recenzji „Jeźdźca miedzianego” wspomniałam, że nie widziałam tej słynnej, wielkiej miłości Tatii i Szury, że w moich oczach została ona ograniczona tylko do seksu. Ten tom zmienił moje patrzenie na ich historię. Miałam wrażenie, że wiara w to, że ukochana osoba nadal żyje, była motorem ich działania. Kolejnym plusem tej lektury są znakomicie wplecione refleksje na temat wiary – bez zbędnego moralizowania, delikatnie, jak najbardziej na miejscu. Nie mogę również nie wspomnieć o przewijających się cytatach z Biblii – są naprawdę umiejętnie dobrane i zawsze pasują do okoliczności. Teraz pora na minusy: irytowały mnie niezwykle górnolotne opisy przeżyć, w ogóle język wydaje mi się zbyt artystyczny, przesadzony. Zirytowało mnie także zakończenie – miałam wrażenie, że było pisane na szybko, na kolanie, byleby już skończyć. Wydawało mi się też trochę mało realistyczne. Muszę jednak przyznać, że „Tatiana i Aleksander” to książka, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Cieszę się, że ją przeczytałam, ponieważ pozwoliła mi znów uwierzyć w to, że jak pisze święty Paweł miłość wszystko przetrzyma.


Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Cytat:
Idziemy przez ten świat samotnie, ale jeśli mamy szczęście to przez jedną chwilę należymy do kogoś i ta jedna chwila pozwala nam przetrwać całe wypełnione samotnością życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz