sobota, 7 kwietnia 2018

(238) "Lekcja martwej mowy" Paweł Jaszczuk



Hej, hej, Kochani!
Dość ciężko będzie mi pisać tę recenzję… Ostatnio miałam szczęście i czytałam książki konkretne – albo zniewalające i cudowne, albo do bólu złe. Tymczasem dzisiaj czeka mnie zadanie opowiedzenie o książce do bólu przeciętnej i zwyczajnej, której z jednej strony nie mam nic do zarzucenia, a z drugiej – nie mam jej też za co chwalić. To ten rodzaj lektury, którą poznajecie i czujecie, że chcecie już skończyć, ale nie wiecie właściwie, dlaczego.  Recenzowana dzisiaj powieść Pawła Jaszczuka pod tytułem  „Lekcja martwej mowy” stanowi piąty tom cyklu o Jakubie Sternie. Pozostałych tomów nie znam i sądzę, że to także mogło wpłynąć na tak negatywny odbiór tej książki.

Rok 1968 – okres rządów Gomułki, protestów studenckich. Jakub Stern, dawny lwowski dziennikarz śledczy, a obecnie dysydent polityczny, dostaje zaproszenie do miasta, które opuścił po II wojnie światowej. Nie spodziewa się, że spotka tam swoją przedwojenną współpracownicę, Wilgę de Brie. Okazuje się, że tajemnicza osoba, która sprowadziła dwójkę dziennikarzy z powrotem do Lwowa, chce, by na nowo pochylili się nad śledztwem sprzed lat i opowiedzieli historię, która miała zostać opublikowana 1 września 1939 roku. W ten sposób rozpoczyna się intryga, dzięki której czytelnik przebywa prawdziwą podróż w czasie – od wojny polsko-bolszewickiej w 1920, poprzez sowiecką okupację miasta, aż po wydarzenia marcowe’68 roku.
 
Kiedy postanowiłam zrecenzować „Lekcję martwej mowy” byłam podekscytowana. Kryminał, w których to ostatnio się zaczytuje. I to jeszcze na Kresach! I historia dwudziestowieczna! No jakże tu się nie zakochać… Niestety, da się. Lektura powieści Pawła Jaszczuka ciągnęła mi się i męczyła mnie. Nie potrafiłam wciągnąć się w akcję, nie polubiłam bohaterów… Po prostu – nie!
Bardzo ciężko było mi wciągnąć się w nurt wydarzeń. Teoretycznie akcja rozkręca się już na początku, pojawiają się tajemnice, intrygi sięgające najwyższych stanowisk PRLu. Co chwilę mamy zwrot akcji, wątki się plączą… Tylko, że jakoś nie umiałam wejść w tę historię. Może za dużo niedopowiedzeń? Może gdybym znała jakiekolwiek inne przygody Sterna i de Brie, zrozumiałabym, o co chodzi? Nie mam pojęcia! Ale prawda jest taka, że z ulgą odliczałam kolejne strony.

Nie mogłam także polubić bohaterów. I znów mam wrażenie, że wynika to z nieznajomości poprzednich tomów. Autor nie poświęca zbyt dużo czasu na charakterystykę tych znanych przecież postaci. Niestety, ja odniosłam wrażenie, że są to zupełnie papierowe, pozbawione osobowości wytwory, mające jedynie odegrać jakąś rolę. Nie podobała mi się kreacja bohaterów drugoplanowych  było ich tak wielu, tak podobnych – do ostatnich stron nie wiedziałam, kto jest kim. 

Nie do końca byłam w stanie poczuć także klimat – a podobno w tworzeniu go pan Jaszczuk jest mistrzem. Dla mnie to wszystko było pod tezę: „komunizm jest be, wszystko siermiężne i brzydkie”. Nie wiem, nie żyłam w takiej rzeczywistości, jednak takie podejście autora było dla mnie przerysowane, przejaskrawione. Chciałam sama poczuć atmosferę prowincjonalnego miasta Związku Radzieckiego, zamiast być na siłę przekonywana, że tam jest źle. Niesamowicie irytowało mnie także konsekwentne używanie formy „Wiesław Gomułka”. Znów specjalistką nie jestem, jednak zdaje mi się, że okupacyjny pseudonim przestał być przez dygnitarza używany, kiedy doszedł do szczytu władzy. A nawet jeśli, wydaje mi się, że niezaznaczenie, że „Wiesław” to pseudonim może sprawić, że czytelnicy mniej zorientowani w historii będą właśnie w ten sposób myśleć o towarzyszu Władysławie Gomułce.

Technicznie nie mogę Pawłowi Jaszczukowi nic zarzucić. Pisze sprawnie, bez błędów, spójnie i logicznie. Potrafi wymyślić skomplikowaną intrygę. Jego bohaterowie zachowują się w sposób racjonalny. Nie znalazłam błędów logicznych, fabuła wydaje mi się przemyślana. Narracja prowadzona jest z wielu perspektyw, co z pewnością poszerza spojrzenie czytelnika na akcję.

Sama nie wiem, czemu powieść Pawła Jaszczuka aż tak mi się nie podobała. Może dlatego, ze ostatnio czytam dużo Klasyki, która kształtuje moje gusta, a przy której kryminał wypada słabo? A może dlatego, że mam cięższy okres w życiu? Albo z powodu nieznajomości poprzednich tomów? Dlatego tym razem ani Wam stanowczo nie polecę, ani nie odradzę. Jeśli lubicie kryminały w historycznych klimatach – sięgajcie!

Ocena: 5/10 (przeciętna) 
Książka bierze udział w wyzwaniach:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz