niedziela, 1 kwietnia 2018

(237) "Historia złych uczynków" Katarzyna Zyskowska



Hej, hej, Kochani!

Czasami widzimy jakąś książkę i już z góry przeczuwamy, że  to będą książki naszego życia. Innym razem zupełnie nie spodziewamy się, że właśnie rozpoczynamy lekturę, która wbije nas w fotel, zafascynuje, pochłonie wszystkie myśli. Ten drugi przypadek wydarzył mi się w związku z „Historią złych uczynków” Katarzyny Zyskowskiej.  Sięgnęłam po nią ze względu na ogromne wrażenie, jakie kilka lat temu wywarło na mnie „Ty jesteś moje imię” tejże autorki. Opis i styl okładki wskazywał, że dostanę romans, może nieco okraszony klimatami Greya. Ach, nie mogłam się bardziej mylić! Najnowsza powieść tej uznanej polskiej autorki to poruszająca, prawdziwa i mocna powieść obyczajowa, która nie pozwoli nikomu spać spokojnie!


Początek XXI wieku. Nina, ambitna młoda informatyczka wywodząca się z małego miasteczka, wikła się w romans ze swoim wykładowcą. Romans z Miłoszem jest uzależniający, fascynujący, a także toksyczny. Życie na emocjonalnej huśtawce kończy się, gdy mężczyzna niespodziewanie znika, nie pozostawiając po sobie żadnego znaku. Rok 1938. W podwarszawskim Aninie rozkwita romans między Polką z dobrego domu, Felą, a nieco starszym od niej Żydem, Bronkiem. Wkrótce jednak niewinne i zachwycające uczucie młodości będzie musiało zderzyć się z okrucieństwami wojny. Co łączy te dwie historie? I co rządzi naszym życiem? Fatum? My sami? A może zło, które kryje się w każdym człowieku?



Pomimo moich obaw, że trafiam na kolejną przeciętną obyczajówkę, „Historia złych uczynków” zafascynowała mnie od pierwszych stron. Czułam, jak wsiąkam w świat wykreowany przez Katarzynę Zyskowską, jak coraz silniej żyję życiem bohaterów. Fabuła powieści wypełniała wszystkie moje myśli, przez co tę grubą powieść przeczytałam w niecałe trzy dni. Najnowsza książka polskiej autorki nie wciąga, ona pożera w całości – ale uwierzcie mi, warto zostać pożartym w takim stylu!


Chociaż jej opis może sugerować banalne romansidło, „Historia złych uczynków” jest powieścią wielowątkową, w której związek Miłosza i Niny stanowi jedynie preludium, zapowiedź właściwej akcji. Autorka przedstawia nam szereg historii, ukazuje mnóstwo bohaterów. Zabiera nas w długą, osiemdziesięcioletnią podróż w czasie – historia zaczyna się bowiem tuż przed wybuchem II wojny światowej, a kończy w czasach nam współczesnych. Początkowo możemy czuć się nieco zagubieni, jednak w momencie, gdy poszczególne elementy układanki zaczynają się dopasowywać, otrzymujemy zniewalający obraz rzeczywistości. W tej książce nie ma miejsca na przypadkowość – każdy element fabuły został dokładnie zaplanowany i ma jakiś sens. A w momencie, gdy dotrzemy do końca, po prostu zabraknie nam słów – tak bardzo przeraża bowiem to, co w swej wyobraźni stworzyła Katarzyna Zyskowska.


Świat ukazany przez polską pisarkę nie jest czarno-biały. Autorka ukazała to, do czego boimy się przyznać – że każdy z nas składa się z wielu odcieni szarości. Poruszyła szereg trudnych tematów, o których wygodniej jest milczeć: zdeprawowane życie elit II Rzeczypospolitej,  ukrywanie Żydów z niekoniecznie szlachetnych pobudek,  współpracę z Niemcami czy wreszcie to, że komunizm rzeczywiście mógł fascynować i ludzie nie popierali partii tylko z powodu oportunizmu. „Historia złych uczynków” brutalnie udowadnia, że każdy z nas jest tak samo świętym, jak i draniem. Każdy z nas ma swoje brudne tajemnice, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. A jednocześnie każdy z nas gra, udaje, przybiera maskę, którą ukazuje społeczeństwu.  Dzięki temu świat ukazany przez Katarzynę Zyskowską jest niesamowicie realny, a w swojej prawdziwości przerażający i mrożący krew w żyłach.


Zdecydowanie zaletą powieści są jej bohaterowie. Katarzyna Zyskowska stworzyła szereg postaci, każdego obdarowując własną osobowością i charyzmą. Nie ma tu miejsca na schematy – w zamian otrzymujemy pogłębioną analizę psychologiczną i naprawdę wiarygodne zachowania. Każdy z bohaterów jest inny, podejmuje własne decyzje. A jednocześnie w ich życiu powtarza się coś, co Zofia Nałkowska nazwałaby „schematem” – losy wszystkich bohaterów naznaczone są przez drzemiące w nich najniższe instynkty. Bohaterowie „Historii złych uczynków” są niejednoznaczni moralnie i wzbudzają u czytelnika sprzeczne emocje. Nie da się ich jednoznacznie potępić lub pochwalić. To postaci naznaczone ciężarem życia, które muszą znosić.


Jakże oczarował mnie styl pani Katarzyny! Był cudowny – poetycki, czarowny. Idealnie odmalowywała ona uczucia swoich postaci, kreśliła atmosferę, przez co wpływała również na moje emocje. Pisarka wspaniale odnalazła się zarówno w narracji pierwszoosobowej, w której Nina opowiada o wydarzeniach ze współczesności, jak i trzecioosobwej, z którą mamy do czynienia w przypadku opowieści z przeszłości. Dużą rolę w „Historii złych uczynków” odgrywają opowieści – również one są wprost perfekcyjnie  rozegrane. Język, którym posługują się bohaterowie, pozwala ich scharakteryzować, nadaje im osobowości i buduje stosunek czytelnika do nich. Najnowsza powieść Katarzyny Zyskowskiej urzeka swoim stylem, który sprzyja tworzeniu mrocznej, przenikającej atmosfery, jednocześnie umożliwiając naprawdę błyskawiczną lekturę!


„Historia złych uczynków” to zdecydowanie jedna z najlepszych powieści, jakie czytałam w tym roku. Jeśli widząc okładkę i czytając opis odrzuciliście ją, spodziewając się romansu, koniecznie zmieńcie swoje nastawienie. To lektura Zniewalająca, Magnetyzująca, Uzależniająca. Wypełniła wszystkie moje myśli i nie pozwoliła odejść od siebie ani na moment. Dzięki czarno-białej wizji świata i wiarygodnym bohaterom sprawiła, że zaczęłam rozmyślać nad kondycją współczesnego społeczeństwa.  Sprawiła, że dzisiejszej nocy na pewno nie będę spała spokojnie, rozmyślając o złu, które czai się w każdym z nas. 

Ocena: 10/10 (arcydzieło) 

Książka bierze udział w wyzwaniach:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz