poniedziałek, 19 listopada 2018

(280) "Z nicości" Martyna Senator

Hej, hej, Kochani!
Na wakacjach usiłowałam nadrobić moje czytelnicze zaległości. Jednymi z lektur mnożących się na stosie były dwie książki Martyny Senator – „Z popiołów” i „Z otchłani”. Choć wydaje mi się, że z młodzieżowych romansów zasadniczo już wyrosłam, seria ta nieoczekiwanie podbiła moje serduszko. Dlaczego? Myślę, że zasługa tu wspaniałego stylu pani Martyny oraz osadzenia niebanalnej historii miłosnej w doskonale znanych mi krakowskich realiach. Kiedy więc miałam okazję sięgnąć po kolejną historię o grupie przyjaciół, którzy szukają miłości, wiedziałam, że czeka mnie przemiła i odprężająca lektura – dokładnie taka, jakiej teraz potrzebuję!

Ta jedna noc odmieniła życie Kuby, tatuażysty, przyjaciela Michała znanego nam już z kart „Z nicości”. Podczas podróży postanawia zabrać ze sobą autostopowiczkę Elzę, która ucieka do Krakowa w poszukiwaniu nowego, lepszego życia. Wbrew swej traumatycznej przeszłości dziewczyna zaczyna się otwierać i wpuszczać do swojego serca Kubę… jednak tajemnica, jaką skrywa, nie pozwoli młodym zakochanym długo cieszyć się swoim szczęściem.

Od książek Martyny Senator nie wymagam zbyt wiele. Kiedy po nie sięgam, chcę się wzruszyć, może pośmiać i odpocząć od otaczającej mnie rzeczywistości. To lektury na jeden raz, które pozwolą mi odpłynąć w słodki świat szczęśliwych zakończeń i miłości aż do grobowej deski. „Z nicości” niesamowicie powiela schemat swoich poprzedniczek, mając w sobie jednocześnie pewien powiew świeżości – widać, że autorka nie boi się sięgnąć po mniej popularne w literaturze młodzieżowej tematy i nie boi się tematów niejednostronnych moralnie.


Fabuła „Z nicości”, w odróżnieniu od poprzednich powieści z cyklu, nie opiera się jedynie na wątku miłosnym. Oczywiście, relacja między Elzą a Kubą gra tutaj pierwsze skrzypce, jednak równie ciekawie opisane są w powieści problemy, z którymi musi się zmagać większość młodych ludzi. Główny bohater, Kuba, musi podjąć decyzję – czy chce podążać za głosem własnego serca i wykonywać zawód, w którym się realizuje, czy jednak posłucha ojczyma i podda się presji społeczeństwa, wybierając karierę prawnika. Dylematy młodego bohatera są przedstawione w sposób dość wiarygodny, a jego pasja budzi podziw. Martyna Senator, kreując tę postać, świetnie wczuła się w psychikę artysty, który nie boi się realizować siebie, który kocha to, co robi i jest temu w stu procentach oddany. Kolejnym ważnym wątkiem poruszonym przez młodą pisarkę jest znaczenie przeszłości i jej wpływ na naszą teraźniejszość. Zarówno Elza, jak i Kuba to bohaterowie poharatani przez życie (aż nawet za bardzo – kompilacja problemów w ich życiu jest już niewiarygodna). Ich los wydaje się silnie zdeterminowany, oboje jednak robią wiele, by jak najwięcej dobrego wycisnąć ze zła, które ich spotkało.

Wątek miłosny nie jest aż tak banalny, jak można by się tego było spodziewać. Uczucie pomiędzy bohaterami, jak zwykle w tego typu książkach bywa, rozkwita od razu. Mimo to opis ich zbliżania się do siebie czy randek są przecudowne, bardzo romantyczne – z pewnością wzruszą każdą młodą czytelniczkę. Przyznam szczerze, że kierunek, jaki przybrał wątek miłosny, nieco mnie zaskoczył – niestety, wydaje mi się jednak, że autorka nie do końca wykorzystała jego potencjał. Wydarzenia z przeszłości Elzy i jej problemy jakoś zbyt szybko i zbyt łatwo się rozwiązują, a samo ich odkrycie nie wywołuje u bohaterów aż takich emocji, jakich bym się spodziewała.

Jak zwykle w przypadku książek Martyny Senator, muszę pozachwycać się kreacją bohaterów. Nie wiem, jak autorka to robi, ale udaje jej się uciec od tego, co tak strasznie irytuje mnie w młodzieżówkach – papierowych i schematycznych postaci. Tutaj każdy z bohaterów jest niesamowicie realny i prawdziwy. Moje serce zdecydowanie podbił Kuba – nie dość, że to człowiek z pasją, o której już wspomniałam, to także po prostu dobry chłopak, który nie chce krzywdzić, lecz naprawić zło wyrządzone przez innych ludzi. Niesamowicie charakteryzuje go relacja z biologicznym ojcem – kryminalistą i alkoholikiem. Nie sądziłam, że na kartach literatury młodzieżowej spotkam się z tak ciekawym i nieoczywistym wątkiem. Relacja dwóch mężczyzn jest trudna, naznaczona bólem, niełatwo jest potępić którąkolwiek ze stron. Jednak zakończenie wątku przywraca nadzieję i rozgrzewa serce, wypełniając je wiarą w to, że prawdziwa miłość (także, a może zwłaszcza ta rodzicielsko-dziecięca) jest w stanie pokonać wszelkie przeszkody. Równie ciekawą i wymykającą się łatwej charakteryzacji postacią jest Elza. Bohaterka skrywa wiele tajemnic i często popełnia ogromne błędy – nie sposób jej jednak za nie winić. Znajduje się w tak trudnej sytuacji życiowej, że każdy krok wydaje się zły. Elza to postać niesamowicie zagubiona – może dlatego wzbudziła we mnie taką sympatię? Dla fanów Martyny Senator gratką z całą pewnością jest kolejne spotkanie z bohaterami znanymi z poprzednich tomów – Kasią i Szymonem oraz Sarą i Michałem. I choć ich obecność jest dość marginalna, to jednak samo wspomnienie o nich wywołuje uśmiech. Michał po raz kolejny daje się poznać jako mężczyzna wprost idealny, stanowiąc ogromne wsparcie dla swojego przyjaciela. Natomiast Kasia znów okazuje się promyczkiem słońca, który potrafi wyprowadzić z największych nawet tarapatów. Postaci znane z poprzednich książek Martyny Senator stanowią teraz zgraną, wspierającą się paczkę przyjaciół.

Język powieści sprzyja szybkiej lekturze. Autorka zdecydowanie odeszła już od wplątywania pięknych zdań, które poruszają duszę i wymagają zaznaczenia. „Z nicości” napisane jest dość prosto, kolokwialnie, jednak bez większych błędów stylistycznych. W książce dominują dialogi, przez co akcja szybko posuwa się do przodu. Nie brakuje jednak momentów, w których uwaga czytelnika skupiona zostaje na uczuciach – i ich opisy są bardzo wiarygodne, pozbawione melodramatyzowania czy przedziwnych metafor. Styl Martyny Senator może nie wzbija się na wyżyny artyzmu, jednak jest idealnie dopasowany do treści i charakteru jej książek!

„Z nicości” wcale nie jest wybitną książką. Jeśli nie jesteście w jej targecie, raczej nie przypadnie Wam do gustu. To typowy może nieco mniej banalny romans młodzieżowy. Jeśli jednak lubicie tego typu klimaty – czytajcie i rozkoszujcie się tą przemiłą zabawą czytelniczą. Ja z całą pewnością mogę się już określić jako fanka Martyny Senator i z pewnością sięgnę po jeszcze jakieś jej powieści – może w końcu po tę, która od dwóch lat kurzy się na mojej półce?

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz