poniedziałek, 12 listopada 2018

(279) "Paranoja" Katarzyna Berenika Miszczuk

Hej, hej, Kochani!
Myślę, że nikomu nie muszę już mówić, jak bardzo lubię twórczość Katarzyny Bereniki Miszczuk. Jest ona jedną z moich ulubionych pisarek i czytanie jej powieści zawsze przełamuje moją czytelniczą blokadę. Już rok temu, na Krakowskich Targach Książki, zakupiłam „Obsesję” i… wciąż jej nie przeczytałam! Kiedy jednak dostałam propozycję zrecenzowania drugiej części cyklu, wiedziałam, że nic mnie przed tym nie powstrzyma. Miałam początkowo plan, by nadgonić pierwszą część, dowiedziawszy się jednak, że nie jest to konieczne, by przeczytać drugi tom, rzuciłam się w objęcia „Paranoi”. I, jak zwykle po lekturze książki pani Miszczuk, czuję się więcej niż usatysfakcjonowana.

Warszawą wstrząsa seria dziwnych samobójstw. Choć zgony wydają się ze sobą niepowiązane, patolog Marek Zagórski z przerażeniem odkrywa, że wszystkie ofiary łączy ze sobą mały szczegół – na miejscu zgonu odnaleziona zostaje czerwona wstążka. Czy po stolicy krąży seryjny zabójca? Lekarz medycyny sądowej zdaje się jedynym, który poważnie traktuje to zagrożenie. To jednak nie koniec jego problemów – do Warszawy powraca Joanna Skoczek, psychiatra, którą wcześniej coś łączyło z przystojnym patologiem.

Sięgając po książkę Katarzyny Bereniki Miszczuk, widziałam, że czeka mnie wspaniała czytelnicza przygoda. Niemal wszystkie powieści tej autorki zdobywają moje serce, a „Szeptuchę” uznaję za wypadek przy pracy. Nie spodziewałam się jednak ogromnego postępu pisarskiego, jakiego dokonała autorka. Znam jej pierwsze książki – sprzed ośmiu, siedmiu lat i jestem świadoma faktu, że jej styl nie jest perfekcyjny, ma swoiste wady, które jednak nigdy nie przeszkadzały. Tymczasem w „Paranoi” tych błędów już nie ma! Miszczuk naprawdę rozwinęła się pisarsko i jako jej fanka z przyjemnością to stwierdzam.


Trudno mi nazwać „Paranoję” kryminałem czy nawet thrillerem. Myślę, że fani gatunku, zwłaszcza w jego mocniejszym wydaniu, byliby więcej niż rozczarowani. To nie śledztwo jest w tej książce na pierwszym planie, ale wątki obyczajowe – romans Marka i Joanny, perypetie patologa, który opiekuje się swoją osieroconą bratanicą czy małżeńskie problemy lekarki. W pewnym momencie wątek kryminalny zostaje porzucony na przeszło sto stron! Niemniej jednak intryga jest dobrze zaplanowana, a autorka pozwala czytelnikowi domyślić się, kto stoi za serią samobójstw. Kiedy Katarzyna Berenika Miszczuk powraca do wątku śledztwa, robi to na naprawdę wysokim poziomie, serwując czytelnikowi dość brutalne obrazy i przeszywając go autentycznym lękiem o bohaterów. Choć proporcje fabuły każą mi raczej nazwać drugi tom serii „W lekarskim fartuchu” raczej powieścią obyczajową z wątkiem kryminalnym, to trzeba przyznać, że opis śledztwa, morderstw i przestępcy jest na naprawdę wysokim poziomie.

Zaletą wszystkich powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk jest świetna kreacja bohaterów. Tym razem na pierwszy plan wysuwa się przystojny patolog, Marek Zagórski (kiedy o nim czytałam, miałam przed oczami młodego Maciej Zakościelnego, ale to raczej moje osobiste preferencje i ogromna słabość do Zakościelnego). To postać, którą z początku ciężko mi było polubić – wszystko przez to, jaki ma stosunek do kobiet. Z czasem jednak dostrzegłam całą masę jego zalet – opiekuńczy względem bratanicy, romantyczny dla wybranki swojego serca, a przede wszystkim – odważny i bezkompromisowy w śledzeniu zabójców. Marek jest bohaterem realistycznym – nie wyidealizowany, przeciętny mężczyzna, którego można spotkać na ulicy. Natomiast nie do końca przypadła mi do gustu główna bohaterka serii – Joanna Skoczek. Możliwe, że to dlatego, iż nie poznałam pierwszego tomu, który jak się domyślam, był ważny dla rozwoju postaci, jednak w „Paranoi” lekarka bardziej mnie irytowała swoim niezdecydowaniem i użalaniem się nad sobą, niż zachwyciła. Z całą pewnością postacią, która wygrała dla mnie bratanica Marka, Marta. Ja wiem, że postaci dziecięce z miejsca kupują moje serce, ale ta mała to prawdziwa mistrzyni! Wielokrotnie śmiałam się z jej wypowiedzi, a w miłości do kotów ta mała prześcignęła nawet mnie!

W jednym z pierwszych akapitów wspomniałam, że w „Paranoi” widać dużą poprawę stylu Katarzyny Bereniki Miszczuk. Jest to prawda, wciąż jednak uważam, że książki tej autorki to takie czytadła, które ma się czytać lekko, miło i przyjemnie. Powieść napisana jest w sposób bardzo prosty, kolokwialny. Na pewno cechą charakterystyczną jej twórczości jest humor, który obecny jest również na kartach „Paranoi” – i choć często jest on bardzo prosty, oparty na seksualnych skojarzeniach, to do mnie trafia – a wiecie, że rzadko się to zdarza!

Podsumowując, uważam, że „Paranoja” to świetna książka na pochmurne, jesienne dni. Powieść nie jest wybitna, jednak wciąż miło się ją czyta. Choć może rozczarować fanów kryminału czy thrillerów, bo jednak wątek przestępcy gra w niej drugie skrzypce, to dla osób, które lubią zanurzyć się w świecie niebanalnej obyczajówki, jest to lektura jak znalazł. Mam nadzieję, że sięgniecie po twórczość autorki, która już dawno podbiła moje serce!

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu W.A.B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz