poniedziałek, 10 września 2018

(267) "Nieodnaleziona" Remigiusz Mróz


Hej, hej, Kochani!

Część z Was pewnie niesamowicie zdziwiła się, czytając podsumowanie sierpnia, w którym przyznałam książce Remigiusza Mroza miano najgorszej w poprzednim miesiącu. Jak to? Przecież w sprawie twórczości tego niezwykle płodnego polskiego autora jestem niemalże bezkrytyczna. Jednak przyszedł ten moment, kiedy nawet moja wyrozumiałość dla Mroza się zakończyła – „Nieodnaleziona” przechyliła szalę goryczy i nie pozwoliła mi już przymykać oka na ewidentny spadek formy pisarza.


Damian Weber był kiedyś u progu sukcesu. Jego życie wydawało się bajką –  sukcesy na studiach, perspektywa znalezienia dobrej pracy i wreszcie piękna narzeczona. Wszystko zmieniło się w jednej chwili – chłopak i jego ukochana zostali zaatakowani, a dziewczyna zniknęła bez śladu. Policja umorzyła śledztwo i wydawałoby się, że ze śmiercią Ewy pogodzili się wszyscy – oprócz Damiana. Po dziesięciu latach na jednym z portali społecznościowych pojawia się zdjęcie zaginionej kobiety. Damian postanawia rzucić wszystko i odnaleźć ukochaną. Wydaje się jednak, że wszyscy, łącznie z służbami, zrobią wszystko, by prawda o zaginięciu Ewy nie wyszła na jaw.


Książka Remigiusza Mroza leżała na mojej półce wystarczająco długo, bym zdążyła nasłuchać się niej całej masy negatywnych recenzji. Mimo to mój entuzjazm nie malał – wiadomo, że autor ten ma tylu samu fanów, co krytyków, a ja zaliczałam się raczej do tej pierwszej grupy. Nawet zdegustowana mina mojego Taty nie sprawiła, że poczułam jakikolwiek obawy. Kiedy jednak sama zaczęłam lekturę, od razu wiedziała, w czym tkwi problem. I niestety, chociaż książkę przeczytałam szybko, to chyba jedyne dobre, co mogę o niej powiedzieć.


„Nieodnaleziona” to klasyczny przykład twórczości Remigiusza Mroza. Wszystkie cechy jego pisaniny, które mogliśmy zaobserwować już w serii o Chyłce, w powieściach historycznych czy w pentalogii o komisarzu Forście. Szybka, pełna zwrotów akcji fabuła z całą pewnością wciąga czytelnika, jednak jej absurdalność woła o pomstę do nieba. W recenzji „Ekspozycji” napisałam, że aby rozkoszować się lekturą, należy nieco przymknąć oko na nierealistyczną fabułę. Niestety, w przypadku „Nieodnalezionej” nie jest to już takie proste. Książka oparta jest na pomyśle tak beznadziejnie głupim, że myślę, że autor poniekąd obraża czytelnika, myśląc, że ten to kupi. Remigiusz Mróz już dawno odpłynął w świat swojej wyobraźni, przez co jakość jego twórczości znacząco się obniżyła. Trudno bowiem odczuwać emocje wraz z bohaterami, kiedy sam koncept budzi jedynie śmiech. Literatura pana Mroza zawsze lekko odrywała się od rzeczywistości, jednak w przypadku „Nieodnalezionej” fantazja autora aż razi.


W okresie premiery „Nieodnalezionej” Remigiusz Mróz zaangażował się w kampanię dotyczącą przemocy domowej. Również w recenzowanej książce odnajdziemy wątek znęcania się nad żoną. Niestety. Do pewnego momentu chwaliłam autora za to, że w swojej twórczości zabierał głos w tematach ważnych społecznie, jednak to, co zrobił z tragedią prześladowanych kobiet w „Nieodnalezionej” woła o pomstę do nieba. Opisując przemoc domową, zniżył się w mojej opinii do poziomu literackiego porno. Szczegółowo opisywał tortury, jakie musiała znosić główna bohaterka książki, sceny przemocy przepełnione były wulgaryzmami, które naprawdę raziły. Remigiusz Mróz chciał czytelnika zaskoczyć, chciał zderzyć go z bezlitosną rzeczywistością, jednak moim zdaniem wybrane przez niego rozwiązanie artystyczne w ogóle się nie sprawdziło. W opisie zdominowanym przez rzeczowe sprawozdanie: „Zrobił to, powiedział tak” , zdecydowanie zabrakło mi emocji, analizy stanu uczuć poniżanej bohaterki, przybliżenia jej psychiki – jakiejkolwiek subtelności. 

Przemoc wobec kobiet to niełatwy temat, który wymaga ogromnego wyczucia – a jego jak widać Remigiusz Mróz nie miał i wykorzystał chodliwy społecznie temat do stworzenia taniej sensacji.

Aż dziwnie mi to pisać, bo niemal zawsze chwaliłam Remigiusza Mroza za świetną kreację bohaterów, jednak w „Nieodnalezionej” nawet ten aspekt twórczości jest… słaby. Możliwe, że to konsekwencja zbyt masowej produkcji książek, jednak postaci w recenzowanej przeze mnie książce są wtórne, papierowe i nie wzbudzają w odbiorcy niemal żadnych uczuć. Damian Weber przypomina mi nieco Behawiorystę, dla znajomym, którzy czytali „Czarną madonnę” jest niemal kalką tamtego bohatera – na ten temat ja jednak nie będę się wypowiadała. Jest to postać niemal bez charakteru, bierna, której zachowanie wzbudza u odbiorcy głównie irytację. Jeszcze gorzej wypada główna postać kobieca… Tak niesympatycznej bohaterki to ja jeszcze nigdy w życiu nie spotkałam! Jej zachowanie, pozbawione wszelkich zahamowań moralnych, budzi odrazę. Niestety, czytając „Nieodnalezioną” nie sposób zaangażować się emocjonalnie w fabułę, nie sposób kibicować bohaterom, którzy nie potrafią zaskarbić sobie sympatii. Przez wydarzenia przechodzi się niemal obojętnie, również zakończenie budzi jedynie irytację.


Nie mogę uwierzyć w to, że aż tak negatywne wrażenie wywarła na mnie książka ulubionego kiedyś autora. Niestety, widać, że Remigiusz Mróz idzie w ilość, a nie jakość – może jest w tym jakaś logika, bo zagorzali fani i tak kupią wszystko firmowane jego nazwiskiem. Jednak „Nieodnaleziona” jest książką po prostu złą – tanią sensacją żerującą na poważnych społecznych tematach. Szkoda! 

Ocena: 3/10 (słaba) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz