W ostatnim czasie przeczytałam kilka książek, których recenzji nie miałam czasu napisać ani opublikować. Teraz jednak nie pamiętam tylu szczegółów, by napisać pełnowartościową recenzję, dlatego postanowiłam w kilku zdaniach opowiedzieć Wam, dlaczego te książki zrobiły na mnie takie, a nie inne wrażenie.
Autor nienzany, "Dzieje Tristana i Izoldy"
Pierwszą książką, o której chciałabym Wam opowiedzieć są
należące do klasyki literatury „Dzieje Tristana i Izoldy”. Ta cieniutka,
96stronna książka opowiada o zakazanej miłości między dzielnym wojownikiem
Tristanem a żoną jego wuja – Izoldą Jasnowłosą. Dwójka ta nigdy nie miała
obdarzyć się uczuciem, niestety, omyłkowo wypili napój przeznaczony dla Izoldy
i jej przyszłego małżonka. Jak wkrótce mieli się przekonać, w obliczu miłości
nie są ważne ani powinności, ani honor, nie jest w stanie pokonać jej nawet
odległość. „Dzieje Tristana i Izoldy” przeczytałam z bardzo prozaicznego powodu,
jakim było omawianie tej książki na języku polskim. Myślałam, że lektura porwie
mnie, ponieważ kocham wszelkie romansidła, a toż to klasyka gatunku. Niestety,
nie przypadli mi do gustu bohaterowie, dziwiłam się ich głupocie i nie
rozumiałam postępowania. Na uwagę w książce z pewnością zasługuje piękny,
średniowieczny język, który doskonale na polskie realia przeniósł nieoceniony
Tadeusz Boy – Żeleński. Uważam, że jest to lektura, z jaką powinien zapoznać
się każdy, kto chce nazywać się humanistą czy miłośnikiem literatury.
Ocena: 6/10 (dobra)
Monika Szwaja "Stateczna i postrzelona"
Kolejną książką, którą przeczytałam, a która na osobną
recenzję nie zasłużyła była „Stateczna i postrzelona” Moniki Szwai. Ta lektura absolutnie
nie przypadła mi do gustu. Skusiłam się na nią, bo kiedyś, dawno dawno temu miło spędziłam czas
przy opowiadaniu pani Szwai – niestety, książka okazała się zupełna porażką!
Opowiada ona o losach dwóch przyjaciółek – Emilki i Luli, które, by odciąć się
od dawnego, niezbyt udanego życia udają się na wieś w Karkonoszach, by tam
zacząć wszystko od nowa. Razem z nimi w upadającej Rotmistrzówce mieszkają ich
przyjaciele, a także dwie starsze panie - dawna, przedwojenna a także obecna
właścicielka. W „Statecznej i postrzelonej” irytowało mnie niemal wszystko –
schematyczni bohaterowie – medal za tworzenie Mary Sue należy się pani Szwai bezapelacyjnie
i nieprawdopodobne zdarzenia. Książka była niezwykle nudna i rozwleczona, przemyślenia
narratorek – Emilki i Luli, żenujące.
Również inni bohaterowie, którzy przewijali się na kartach powieści, nie
zdobyli mojego uznania, byli zbyt szablonowi. Jedynym plusem tej powieści jest
chyba to, że jest dobrą odskocznią od poważniejszych lektur, gdyż nie wymaga od
czytelnika żadnego zaangażowania intelektualnego!
Ocena: 4/10 (może być)
Wyzwania: ABC Czytania
Boy-Żeleński to absolutny mistrz języka polskiego. Uwielbiam jego tłumaczenia, przepiękne.
OdpowiedzUsuń