poniedziałek, 24 sierpnia 2015

(06) "Wybacz mi, Leonardzie" Matthew Quick

Hej, hej, kochani!

Po prostu chcę wiedzieć, czy warto w ogóle dorastać. To wszystko.

Jak obiecałam, przychodzę do Was z recenzją książki Matthew Quicka „Wybacz mi, Leonardzie”. Coś czuję, że ten autor wpisał się już w moją listę naj! Często jest on porównywany z Johnem Green i moim zdaniem, przy Matthew, pan Zielony wypada bardzo słabo! Co ich różni? Moim zdaniem wszystkie książki Greena poza „Gwiazd naszych wina” są oparte na podobnym schemacie (to znaczy, nie czytałam jeszcze „Will Grayson, Will Grayson”, ale obawiam się, że nie zmienię mojej opinii). Natomiast dwie książki pana Quicka, które przeczytałam, były całkowicie, zupełnie inne i niesamowicie cudowne, więc już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po „Prawie jak gwiazda rocka” i „Poradnik pozytywnego myślenia”.  Wiecie, stosik rośnie i niedługo będzie aż do sufitu! 


Jak do „Niezbędnika obserwatorów gwiazd” podchodziłam bardzo sceptycznie, tak sięgając po „Wybacz mi, Leonardzie”, wiedziałam, że szykuje się wspaniała intelektualna rozrywka.
Głównym bohaterem książki jest osiemnastoletni Leonard Peacock (śmieszki za nazwisko, hehe).  Nie jest to typowy amerykański nastolatek, a przynajmniej się za takiego nie uważa. Jego jedynym przyjacielem jest staruszek mieszkający w sąsiedztwie, Walt, z którym ogląda stare filmy z Borganem. W dniu swoich urodzić, Leonard postanawia zabić swojego dawnego najlepszego przyjaciela Ashera a potem popełnić samobójstwo. Co go skłoniło do tak drastycznego kroku? Jak bardzo trzeba być zrozpaczonym, by pozbawić się życia? Odpowiedzi na te pytania znajdziemy w książce pana Quicka.

Ta książka to jeden wielki krzyk o uwagę. Na co dzień spotykamy przecież ludzi innych, którzy nie podążają ślepo za tłumem, za modą. Czasem patrzymy na nich i myślimy sobie: „Boże, co za dziwak!” Takim dziwakiem, odtrąconym nawet przez własnych rodziców jest główny bohater naszej historii. Chcąc w końcu zwrócić na siebie uwagę, postanawia podjąć tak drastyczne kroki. A przecież tak naprawdę bardzo chce żyć, jak każdy człowiek w jego czy moim wieku.
A może Leonarda do tego kroku pchnęły przemyślenia, którymi lubił się zadręczać? 
Prezentując spostrzeżenia głównego bohatera, Matthew Quick pokazuje nam absurdy naszych czasów – wiecznie nieszczęśliwych dorosłych, to, że gonimy za rzeczami, które wcale nas nie uszczęśliwiają, to, że uczymy się myśleć w sposób szablonowy (żeby dobrze wypaść na egzaminie/maturze/sesji). Leonard przekonuje nas, że warto czasem zrobić coś, co nas uszczęśliwia, nawet jeśli nie spodobało by się to otoczeniu.

Styl autora jest bardzo przyjemny, przez książkę niemal się płynie, choć lekko irytują bardzo długie przypisy, które trochę przeszkadzają w czytaniu (po przeczytaniu przypisu musiałam jeszcze raz czytać ostatnie dwa zdania, by nie stracić wątku).  „Wybacz mi, Leonardzie” porusza wiele ważnych tematów, jak odrzucenie, samotność, wpływ przeszłości na nasze życie czy właśnie absurdy naszego świata.
Jeśli chodzi o minusy, to przychodzą mi do głowy tylko dwa. Pierwszym z nich jest okropne wydanie. Może jestem zrzędliwa, ale jeśli płacę za 397 stron tekstu, to chcę, żeby ich tyle było. Tymczasem  każdy rozdział poprzedza pusta kartka (grrr!),  mamy bardzo duże wcięcia, na niektórych stronach mamy taki śmieszny układ graficzny:
O taki
Jest okropny
Za co ja płacę

Nieszczególnie podobał mi się też wątek Lauren – mam wrażenie, że kiedy współcześni twórcy sięgają po temat chrześcijaństwa, zazwyczaj je wyśmiewają. A przecież dziewczyna na pewno jakoś wpłynęła na życie naszego głównego bohatera!

Mimo tych wad, „Wybacz mi, Leonardzie” to przepiękna historia, która powinna być dla nas trochę jak wyrzut sumienia – może i my powinniśmy komuś powiedzieć: „Wybacz mi?” To współczesna wersja historii o "Małym księciu", który usiłuje zrozumieć świat dorosłych.


Ocena: 9/10 (wybitna)

Cytaty z książki:
  • Mam taką teorię, że z wiekiem tracimy zdolność do bycia szczęśliwym.
  • Tylko, proszę, nie wracaj do tego ponurego miejsca, do którego codziennie przychodzisz. Pokaż mi, że człowiek może być jednocześnie dorosły i szczęśliwy. Błagam! Żyjemy w wolnym kraju. Jeśli nie masz na coś ochoty, nie musisz tego robić. Możesz robić, cokolwiek chcesz. Być, kimkolwiek chcesz.
  • Rewolucja rozpoczyna się od ciągu pojedynczych decyzji, od kolejnych wdechów i wydechów.
  • Chciałbym wierzyć, że ludzie melancholijni mają przynajmniej szansę na szczęście w dorosłym życiu.
  • Dlaczego nie korzystają z wolności, aby robić rzeczy, które dawałyby im szczęście?
  • Być może dlatego dorośli piją, uprawiają hazard i zażywają narkotyki - nie potrafią się dłużej podjarać w naturalny sposób.
  • Być może z wiekiem tracimy tą zdolność.