piątek, 19 maja 2017

(158) "Ostatnia spowiedź. Tom II" Nina Reichter

Hej, hej, Kochani!
Nie tak dawno na blogu pojawiła się bardzo entuzjastyczna recenzja pierwszego tomu bestsellerowej serii Niny Reichter „Ostatnia spowiedź”. Pomimo mojej początkowej niechęci, historia szarej myszki i gwiazdy rocka podbiła moje serce. Dlatego, choć zwykle tego nie robię, nie wahałam się długo i niemal od razu po zakończonym maratonie zabrałam się za drugi tom. I przyznam, że po raz kolejny twórczość młodej polskiej pisarki wywołała u mnie prawdziwą burzę emocji oraz sprzecznych myśli.

UWAGA! DALSZA CZĘŚĆ RECENZJI ZAWIERA SPOILERY DO PIERWSZEGO TOMU!



Po postrzale z rąk fanki, Bradin trafia do szpitala, gdzie walczy o życie. Przy jego łóżku noc i dzień czuwają brat Tom oraz ukochana Ally. Nie wiedzą oni jednak o tym, że tuż przed koncertem, na którym doszło do tragedii, przystojny piosenkarz dowiedział się o domniemanym romansie pomiędzy dwoma tak bliskimi sobie osobami. Podejrzenia chłopaka to dopiero początek problemów, z jakimi muszą się zmierzyć Ally i Bradin. Czy miłość w świecie show-biznesu jest w ogóle możliwa? I czy relacja łącząca Amerykankę z Tomem rzeczywiście jest tak niewinna? Odpowiedzi na te pytania z całą pewnością odnajdziecie, czytając drugi tom „Ostatniej spowiedzi”!

Przyznam szczerze, że druga książka Niny Reichter mnie rozczarowała. Spodziewałam się czegoś innego, lepszego.  Oczywiście, nadal styl autorki zachwyca, nadal umieszcza ona odnośniki do wspaniałych piosenek, nadal pisze tak, że pobudza wszystkie możliwe emocje – od szczęścia, przez lęk, aż wreszcie po smutek, łzy i złamane serduszko, jednak do tej gamy uczuć dołącza coś jeszcze. Irytacja. Zmęczenie głupotą bohaterów. Chęć wejścia do świata książki i zrobienia komuś krzywdy. Fabuła też jest dużo mniej interesująca, niż miało to miejsce w przypadku pierwszego tomu „Ostatniej spowiedzi”.

Uważam, że drugi tom historii Bradina i Ally traci to, za co pokochałam pierwszy. O ile wcześniej mieliśmy do czynienia z rozwojem relacji, z budzeniem się uczucia tych dwojga, mogliśmy patrzeć na to, jak stają się dla siebie kimś więcej, tak tutaj widzimy już pseudoszczęśliwy związek. Dlaczego „pseudo”? Otóż, relacja łącząca tę dwójkę została sprowadzona li i jedynie do ciągłych kłótni i powrotów. Najbardziej zabolał i lekko oburzył mnie fakt, że bohaterowie w ogóle nie rozmawiali o swoim związku, o swoich problemach, tylko od razu szli do łóżku. Bo o ile w pierwszym tomie „Ostatniej spowiedzi” seks rzeczywiście nie grał zbyt dużej roli i był jedynie dopełnieniem psychicznej więzi łączącej Ally i Bradina, tak tu bohaterowie kopulują jak króliki.  Sceny erotyczne są rzeczywiście opisane ładnie i z wyczuciem, nie przekraczają granicy dobrego smaku, jednak było ich zdecydowanie za dużo! Męczące!

O ile, czytając pierwszy tom, zakochałam się w Bradinie i cichutko myślałam o tym, jak wspaniale byłoby spotkać takiego mężczyznę na swojej drodze, tak teraz znienawidziłam go dogłębnie. Ale to był dupek! Zapatrzony w siebie egoista, który swoimi durnymi zachowaniami, swoimi podejrzeniami i nieracjonalnymi podejrzeniami niszczy życie wszystkim dookoła. Miałam dość jego zachowania, jego marzeń, by wszyscy skakali wokół wielkiej gwiazdeczki… Niesamowicie irytowało mnie, gdy wymagał od Ally, żeby podporządkowała mu całe swoje życie, by zrezygnowała ze wszystkiego, co było wcześniej. Ally… sama nie wiem, co o niej myśleć. Z jednej strony, widać, że dorosła, widać, że nie jest już tak zagubiona jak w pierwszym tomie. Z drugiej, niesamowicie mnie irytowało to, jak płaszczyła się przed Bradinem, jak robiła wszystko, co jaśnie pan sobie wymyślił i jak wybaczała mu wszystkie jego wyskoki. Natomiast absolutnie zakochałam się w Tomie! Jak ja go mogłam wcześniej nie zauważać! Uważam, że z dwojga braci Rothfeldów to on bardziej zasługuje na miłość Ally, ale, no cóż, domyślam się, jak potoczą się dalsze losy bohaterów.

Pomimo tego, że narzekam na niezbyt dobrze skonturowaną fabułę oraz niesamowicie irytujących (zwłaszcza jednego, och, Bradin, zgiń) bohaterów, powieść Niny Reichter zawładnęła mną całkowicie. Cóż, jak już widzicie, wobec wykreowanych przez nią postaci nie można pozostać obojętnymi, więc ich uczucia poniekąd stają się naszymi uczuciami. Autorka ma niesamowity dar do przekazywania emocji, więc powieści nie da się czytać obojętnie. Sama nie wiem, w czym tkwi tajemnica – może we wspaniałym, niby prostym, a jednak niesamowicie plastycznym języku Niny? A może w tym, że uczucia, które opisuje są tak powszechne, a jednocześnie, ze względu na wpleciony wątek show-biznesu, okraszone nutą tajemniczości i niezwykłości?

Na pewno ogromną zaletą powieści jest to, ze przedstawia ona kulisy świata show-biznesu. Przyznajcie się, każdy z nas chce wiedzieć, jak wygląda życie gwiazd estrady czy filmu. Nina Reichter opisuje świat gwiazd rocka z wszystkimi jego blaskami i cieniami – uwielbieniem fanek, wspaniałymi przygodami, ale również zmęczeniem, niemożnością prowadzenia życia prywatnego czy poczuciem osamotnienia. Uważam, że wątek ten dodaje „Ostatniej spowiedzi” pieprzyku i czyni ją czymś wyjątkowym.


Jak już widzicie, obok książek takich jak „Ostatnia spowiedź. Tom II” nie da się przejść obojętnie. Wydaje mi się, ze nawet moja recenzja jest pełna sprzecznych emocji, jakie czułam tuż po zakończeniu lektury. Jest mi trochę przykro, że drugi tom historii Ally i Bradina nie przypadł mi do gustu tak mocno, jak pierwszy, ale jednocześnie wiem, że z całą pewnością wkrótce sięgnę po trzeci. Bo, uwierzcie mi, ta historia uzależnia!

Na zachętę, wkleję Wam kilka cytatów, ale uwierzcie, tych wartych uwagi jest znacznie, znacznie więcej:





Ocena: 6/10 (dobra)

Książka bierze udział w wyzwaniu:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz