Hej, hej, Kochani!
Thrillery psychologiczne to jeden z moich ukochanych
gatunków książek. Uwielbiam drżeć razem z bohaterami, odczuwać ich emocje i
zastanawiać się, jakie pobudki kierują mordercami. Ku mojemu szczęściu, obecnie
jest to bardzo spopularyzowany typ powieści, wiec wciąż mogę poznawać nowe
historie. Niestety, nie wszystkie mają równie wysoki poziom, dlatego staram się
ostrożnie dokonywać moich książkowych wyborów. Kiedy jednak na półce w
bibliotece zobaczyłam „Lokatorkę” wiedziałam, że nie będę mogła się jej oprzeć.
Jane znajduje się w ciężkiej życiowej sytuacji. Po
poronieniu i utracie pracy nie może odnaleźć spokoju w swojej głowie. Ciężka
sytuacja finansowa zmusza ją także do zmiany dotychczasowego mieszkania. Kiedy
Jane otrzymuje propozycję zamieszkania w ultranowoczesnym mieszkaniu, zgadza
się bez wahania. Jej wątpliwości nie budzi nawet kontrakt, który pozwala właścicielowi
na ogromną ingerencję w życie mieszkańców. Lęk Jane budzi dopiero odkrycie tajemniczej
śmierci poprzedniej lokatorki, łudząco podobnej do niej Emmy, która również
wprowadziła się do mieszkania, będąc w kryzysie życiowym.
„Lokatorka” zbierała właściwie same pozytywne opinie.
Obietnice z okładki próbowały mnie przekonać, że dostanę powieść lepszą od
mojej ukochanej „Zaginionej dziewczyny”. Nie wierzyłam im do końca, ale byłam
bardzo ciekawa, czym takim zaskoczy mnie autor. Niestety, spotkało mnie lekkie oczekiwanie.
Po tak pozytywnych i entuzjastycznych recenzjach spodziewałam się prawdziwego
arcydzieła, książki, która wciągnie mnie całkowicie i nie pozwoli mi zmrużyć
oka. Tymczasem „Lokatorka”, choć jest naprawdę dobrze napisaną książką, nie
odbiega poziomem od średniej jakości tego gatunku.
Pierwszym problemem, jaki miałam, było ogólne wciągnięcie
się w fabułę. Lubię, kiedy mogę w powieści wyczuć realizm, lęk, że taka
historia mogłaby przytrafić się mnie lub moim bliskim. Absolutnie nie
odczuwałam tego, czytając „Lokatorkę”. Możliwe, że w Wielkiej Brytanii istnieje
większe prawdopodobieństwo, że tego typu historia mogła się wydarzyć, że
właściciel mieszkania mógł aż do tego stopnia ingerować w życie lokatorów. Dla
mnie jednak sam koncept historii stanowił dość duży problem w tym, by się w nią
wciągnąć.
Natomiast bardzo dużą zaletą powieści był sam sposób budowy
fabuły. Przymknąwszy oko na to, że w akcję nie mogłam uwierzyć, świetnie
bawiłam się, czytając tę książkę. Rzeczywiście, miała wszystko to, czego
oczekuję od thrillera. Autor co chwila podsuwał mi nowe tropy, wskazywał nowe możliwości
rozwiązania głównej zagadki. Ciężko było mi rozszyfrować motywacje bohaterów i
jednoznacznie wskazać, kto jest dobry, a kto zły. Pisarz zaserwował także wiele
zwrotów akcji, które spowodowały u mnie zamęt w głowie i sprawiły, że sama nie
wiedziałam, w jakim kierunku akcja może się potoczyć.
Kolejną zaletą powieści jest kreacja bohaterów. Zawsze będę
wychodziła z założenia, że w przypadku thrillerów psychologicznych to właśnie
ona odpowiada za to, czy książka będzie udana czy nie. W „Lokatorce” pierwsze
skrzypce grają dwie postaci kobiecie – Emma i Jane. Na początku ukazane zostały
na zasadzie analogii, by potem ukazać różnice pomiędzy nimi. Emma to osoba
bardzo trudna to jednoznacznej oceny – jednocześnie wzbudza irytację, litość i
zrozumienie. To osobowość trudna, toksyczna wręcz, która wywołuje w powieści najwięcej
zamieszania. Jej kompletnym przeciwieństwem jest Jane – choć z pozoru
przypomina ją – również jest zagubiona i znajduje się w kryzysowym momencie
swojego życia, ma jednak wewnętrzną siłę, która pomaga jej przetrwać w wynajmowanym
mieszkaniu. Kolejną trudną do oceny moralnej jest właściciel mieszkania, Edward
Monkford – to osoba pedantyczna i ogromnie autorytatywna, która skrywa wiele
tajemnic. Jego zachowanie często budzi odrazę moralną i czytelnik z łatwością
oskarża go o wszelkie niegodziwości. Jednakże JP Delaney przypomina, że świat
tak naprawdę nie jest czarno-biały.
Tym, co bardzo spodobało mi się w „Lokatorce” jest styl. W
odróżnieniu od większości thrillerów psychologicznych, które nastawione są na dynamiczne
opowiadanie akcji bądź przedstawienie emocji i uczuć bohaterów, ta książka wypełniona
jest niezwykle plastycznymi opisami. Jedną z ważniejszych ról w całej historii
rozgrywa mieszkanie zamieszkane przez tytułową lokatorkę. Autor opisuje je, zastanawiając
się, w jaki sposób wnętrza wpływają na stan psychiczny jednostek. W powieści
znajdziemy także wiele przedstawień dzieł sztuki czy architektury. To naprawdę
ciekawy pomysł, który w dużym stopniu uatrakcyjnił odbiór książki.
„Lokatorka” nie jest może najlepszym thrillerem
psychologicznym, jaki napisano. Nie zdumiewa tak, jak „Zaginiona dziewczyna”
ani nie starszy tak, jak „Millenium”. Wciąż jednak jest naprawdę dobrą książką
ze sprawnie rozplanowaną fabułą, bardzo ciekawie wykreowanymi postaciami i
suspensem, który naprawdę zaskakuje. Myślę, że to świetna propozycja dla fanów gatunku!
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)