środa, 15 czerwca 2016

(66) "Bez przebaczenia" Agnieszka Lingas-Łoniewska

Hej, hej, Kochani!
Skuszona pozytywnymi recenzjami zakupiłam w zeszłym roku na krakowskich targach książki „Skazanych na ból”. Książka, jak to u mnie w zwyczaju, nadal leży nieprzeczytana na półce, a ja tymczasem wzięłam się za debiutancką powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, czyli „Bez przebaczenia”. Czego się spodziewałam, sięgając po tę pozycję? Miłego romansiku, który pomoże mi znieść te ostatnie szkolne dni. Niestety, książka w żadnym stopniu nie spełniła moich oczekiwań…

Paulina Litwiak jest osiemnastoletnią dziewczyną, wychowywaną do tej pory przez matkę i jej partnera. Po ich śmierci nastolatka trafia pod opiekę ojca, którego wcześniej nie znała. Generał Latkowski jest typowym wojskowym, wprowadzającym rygor nawet we własnym domu… Wydaje się, że  zbuntowaną artystkę nie może spotkać nic dobrego w koszarach, kiedy na jej drodze pojawia się  przystojny czarnooki porucznik Piotr Sadowski. Uczucie, które między nimi rozkwita nie jest jednak proste, a ich miłość będzie musiała pokonać wiele przeszkód.


Z tego, co się domyśliłam, książka powstała jako blogowe opowiadanie. Może nawet miała szansę powodzenia w takiej formie, jednak w momencie, gdy została wydana, wszystkie cechy typowego „opka” wychodzą brutalnie na jaw. Powieść pełna jest nieszczęść, które co chwila zwalają się na głowy bohaterów – niestety, autorka zdecydowanie przesadziła. Zamiast skupić się na jednym z problemów i go rozwinąć, nadać mu głębie, co chwilę zarzuca bohaterów innymi przeciwnościami losu, by za moment o nich zapomnieć. Najgorsze, że większość trudności czytelnik jest w stanie doskonale przewidzieć, bowiem występują one w dominującej części książek młodzieżowych.

Co do wielkiej miłości Piotra i Pauliny… Nie kupuję tego! Uczucie między tymi dwojga wybucha nagle i sprowadzone jest właściwie tylko i wyłącznie do strefy seksualnej – a skoro już o tym mowa, styl Agnieszki Lingas-Łoniewskiej w scenach erotycznych niebezpiecznie przypominał mi „tfurczość” Abbi Glines. Dawno nie spotkałam się z tak szczegółowymi opisami – a przecież czytałam i „Norwegian Wood” i „Wybór Zofii”, które „tymi” scenami były wypełnione. Autorka „Bez przebaczenia” chętnie używa obrazowych stwierdzeń,  niszcząc przez to wszelki nastrój romantyzmu.  Dalsza relacja Piotra i Pauliny także mnie nie przekonuje, przypominając raczej patologiczną relację, której uczestnicy wciąż się na przemian nienawidzą i darzą ogromną namiętnością.

Kolejną wadą powieści są jej bohaterowie. Paulina i Piotr są schematyczni, papierowi i przewidywalni. Obojga można nazwać głupimi, porywczymi egoistami. W życiu kierują się tylko swoimi emocjami. Myślę, że gdyby raz na jakiś czas zaczęli myśleć,  w ich życiu nie byłoby tylu perturbacji. Przy okazji główne postaci ranią siebie i wszystkich dookoła tak, jakby wokół ich ego kręcił się cały świat. Pomimo rozlicznych wad, kreowani są przez autorkę na ucieleśnienie dobra i wszelkich cnót. Najciekawszą postacią w całej książce zdaje się być zakochana nieszczęśliwie Zośka, jednak Agnieszka Lingas-Łoniewska w bezpardonowy sposób usiłuje przekonać czytelnika, że dziewczyna jest zła.

Nie sposób nie wspomnieć także o stylu pani Lingas-Łoniewskiej. Jest on daleki od perfekcji. Autorka operuje potocznym słownictwem, jednak czasem wtrąca doń patetyczne zwroty, które brzmią wręcz śmiesznie. Ponadto, pisarka zdecydowanie nadużywa wykrzykników i wielokropków. Może ma to na celu udynamicznić akcję albo podkreślić, jak głębokie są uczucia i przemyślenia bohaterów. Niestety,  ten środek stylistyczny bawi i to chyba nie w zaplanowany sposób. Również bohaterowie posługują się drętwym i sztucznym językiem, mówiąc do siebie albo w sposób protekcjonalny („Moja czarnowłosa dziewczynko…” , „Mój wielki żołnierzu…”) albo klnąc na potęgę. Bo, niestety, w „Bez przebaczenia” wulgaryzmy są bardzo częste i mogą skutecznie zniechęcić do lektury.


Przyznam, że książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej od połowy czytałam tylko po to, by móc ją skrytykować na blogu. To źle napisana i przewidywalna młodzieżówka, w dodatku pełna wulgaryzmów. Sądzę, że wszystkie pozytywne recenzje na Lubimy czytać, określające to czytadło jako książkę wybitną bądź arcydzieło są mocno na wyrost. „Bez przebaczenia” nie wyróżnia się niczym szczególnym, przynajmniej w sposób pozytywny. Jak dla mnie to po prostu bardzo zła książka, której nie poleciłabym nikomu.  

Ocena: 3/10 (słaba)

Ksiązka bierze udział w wyzwaniach: 

(+ 3cm)



(klucznik nr 1)

(książka na literę "B")


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz