środa, 29 czerwca 2016

(70) "Hopeless" Colleen Hoover

Hej, hej, Kochani!
Na moim blogu pojawia się mnóstwo bardzo pozytywnych opinii dotyczących książek królowej Young/New Adult, Colleen Hoover. Jestem oczarowana jej prozą, która niemal zawsze łamie mi serce. Tak się jednak jakoś stało, że nie miałam wcześniej do czynienia z książką, która rozpoczęła cały szał na Colleen, czyli „Hopeless”. Zmobilizowana wyzwaniem Darii postanowiłam w końcu sięgnąć po tę pozycję i przekonać się, co jest w niej tak wyjątkowego, że podbiła serca nastolatek na niemal całym świecie. Byłam podekscytowana myślą, że oto pozwalam Colleen Hoover znów przemienić moje serce w strzępki złamane przez nią miliony razy. Niestety, tym razem coś nie wyszło.

Sky to zbliżająca się do swoich osiemnastych nastolatka. Mieszka razem ze swoją adopcyjną matką, Karen, która izoluje córkę od świata, nie pozwalając jej między innymi na używanie technologii, a także ucząc ją w domu. Oprócz tego, dziewczyna odróżnia się od swoich rówieśników czymś jeszcze – nie czuje przyjemności płynącej z dotyku, nie zna uczucia pożądania, a pieszczoty chłopców wywołują u niej jedynie odrętwienie.W ostatnim roku nauki Sky butnuje się i postanawia iść do szkoły. Nie wie jeszcze, jak bardzo ta decyzja odmieni jej życie. Już pierwszego dnia w liceum poznaje przystojnego Deana Holdera. Wraz z nim odkryje swoją przeszłość i będzie musiała zmierzyć się z traumami z dzieciństwa.

Może sama zepsułam sobie trochę lekturę. Tym bowiem, co najbardziej kocham w książkach Hoover jest to, że zawsze potrafi mnie zaskoczyć, a wymyślone przez nią zwroty akcji powodują, że zbieram zęby z podłogi. Colleen pokazuje życie takim, jakim jest – pełne przykrych niespodzianek, na które nie jesteśmy przygotowani. Tymczasem, kiedy siadałam do lektury „Hopeless” dokładnie wiedziałam, jakie problemy naznaczyły przeszłość Sky i tylko kilka szczegółów było dla mnie jakimkolwiek zaskoczeniem. Może dlatego podczas czytania nie odczułam żadnych emocji, nie pękało mi serce, ani nawet, o dziwo, nie płakałam.

W poprzednich recenzjach książek Colleen Hoover chwaliłam ją za odwagę do tworzenia niebanalnych wątków miłosnych. Wiedzialam, że stać ją na coś więcej, niż inne autorki Young adult. Niestety, w „Hopeless” tego nie doświadczyłam. Sam początek jest bardzo typowy, również bohaterowie zdają się być schematyczni, ale o tym wspomnę jeszcze za chwilę. Bardzo boli mnie fakt, że moja ukochana pisarka, która tak pięknie umiała opisać miłość (wystarczy wspomnieć „Pułapkę uczuć” i niesamowity wątek Layken i Willa), tutaj poszła na łatwiznę i sprowadziła wszystko do seksu. Rozumiem, że pokonanie bariery związanej z dotykiem było dla Sky przełomowym krokiem,  jednak  moim zdaniem wszystko to było przesadzone. Która dziewczyna zastanawia się czy pójść do łóżka z facetem już na drugiej randce? Dodatkowo bohaterowie traktują seks jako lekarstwo na wszystkie problemy, co czasem aż nie przystoi…. Nie mogę też nie wspomnieć o tym, że książka, mimo że porusza tak ciężkie tematy jest zwyczajnie przesłodzona i niektóre sceny pomiędzy Holderem a Sky niemal powodowały u mnie odruch wymiotny.

Rozczarowała mnie także kreacja bohaterów. Oni są tak do bólu typowi… Mamy wszystkie motywy obecne w Young adult! Dean na początku zdaje się Bad boyem, potem jednak odkrywamy jego tajemnice. Sky jest zagubioną dziewczyną, omdlewającą na widok swojego rycerza na białym koniu i oczywiście obarczoną ciężką przeszłością. Do kompletu dodajmy nieco zwariowaną przyjaciółkę i przyjaciela geja i mamy piękny zestaw bohaterów, który jest używany w niemal każdej powieści Young adult! Wszystkie postacie były wyidealizowane, nie było miejsca na światło-cienie, które tak bardzo zachwyciły mnie w „Maybe someday”. Autorka od początku pokazuje, kto jest dobry, a kto zły, komu mamy ufać, a kogo się brzydzić.

Pomimo tych wszystkich wad, książka nie jest do końca beznadziejna. To jednak Colleen Hoover, choć może w słabszej odsłonie. W „Hopeless” mamy do czynienia z wzruszającą (choć nie mnie, może lepiej powiedzieć, że nastawioną na złamanie czytelniczkom serc) historią. Losy Sky uczą wrażliwości na cudzą krzywdę, a także wiary w lepsze jutro. Ważne jest to, że autorka nie boi się poruszać tematów kontrowersyjnych, takich, o których lepiej jest milczeć. Ukazuje także, jak potężne może być zło, ale także daje nadzieję, że miłość jest jeszcze silniejsza.


„Hopeless” czytało mi się dobrze i lekko, może dzięki świetnemu pióru pani Hoover. Nie jestem jednak usatysfakcjonowana tą lekturą. Po genialnych powieściach Colleen, a także tak entuzjastycznych opiniach dotyczących tej pozycji spodziewała się czegoś więcej. Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że to jednorazowa wpadka, a Królowa Young Adult w innych książek wraca do formy!

Książka bierze udział w wyzwaniach:

(+2,8 cm)


(książka na literę H)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz