Hej, hej Kochani!
Zawsze o sobie myślałam, że lubię ambitną literaturę, klasyka, ęą, a tu okazuje się, że od początku roku przeczytałam niemal tylko głupiutkie historyjki dla nastolatek – ale cóż, kiedy samemu się jest zmęczoną szkołą nastolatką, czasem trzeba się tak odprężyć! O książce, którą dziś zrecenzuję dowiedziałam się całkiem przypadkiem, na wakacjach. Niestety, nie była dostępna w żadnej z pobliskich bibliotek, więc pożegnałam się z myślą o jej przeczytaniu. Jakie było moje zdumienie, gdy okazało się, że jedna z
koleżanek z nowej klasy chętnie mi ją pożyczy! Z entuzjazmem zasiadłam do
lektury „Do wszystkich chłopców, których kochałam” i przepadłam.
Książka opowiada o losach siedemnastoletniej Lary Jean.
Dziewczyna jest osieroconą przez matkę pół-Koreanką, ma dwie siostry – starszą
Margot i młodszą Kitty. Ma także pudełko na kapelusze, w którym przechowuje
listy do chłopców, którzy kiedyś się jej podobali. Listy te są dla niej pewną
formą pożegnania, zamknięcia jednego z etapów życia. Wszystko się komplikuje,
gdy jej wyznania trafiają do adresatów, a Lara Jean uświadamia sobie, że nie do
końca stłamsiła swoje uczucia. Postanawia wejść w dziwny układ ze swoją
pierwszą miłością, by zdobyć chłopaka, na którym jej zależy. Czy na pewno
dobrze odszyfrowała swoje uczucia? Przekonacie się o tym, czytając tę
niesamowicie pozytywną książkę!
Tym, co najbardziej zachęciło mnie do lektury było
podobieństwo Lary Jean do mnie – jakie było moje zaskoczenie, gdy odkrywałam
kolejne łączące nas rzeczy! Może dlatego tak łatwo weszłam w świat wykreowany
przez Jenny Han. Niestety, im dalej w las, mój entuzjazm coraz bardziej opadał.
Jenny Han napisała niezwykle schematyczną powieść –
wszystkie motywy gdzieś już były, nie raz o nich słyszeliśmy. Chłopak z
sąsiedztwa, miłość do chłopaka starszej siostry, szkolny flirciarz ukazujący
swoje inne, prawdziwe oblicze, szalona przyjaciółka i oczywiście trójkąt
miłosny! „Do wszystkich chłopców, których kochałam” to typowa młodzieżówka
oparta na schematach, niewnosząca nic świeżego. Styl pani Han jest niezwykle
prosty. Autorka używa wielu kolokwializmów i zwrotów z języka młodzieży, przez
co książkę czyta się lekko, ale czasem zastanawiamy się, czy na pewno pisała to
osoba dojrzała, a nie zaczynająca przygodę z pisaniem gimnazjalistka.
Główna bohaterka jest bardzo specyficzną postacią. Pomimo
początkowego utożsamienia się z Larą Jean, później ciężko mi było zrozumieć jej
postępowanie. Nie zachowywała się jak osierocona, odpowiedzialna za młodszą
siostrę siedemnastolatka – chwilami przypominała mi rozpuszczoną, dziecinną
trzynastolatkę.
Książka ma jednak dużo plusów: bardzo podobały mi się
relacje w rodzinie Covey-Song. Bohaterowie nie są wyidealizowani, opisy ich
codziennego życia tchną ciepłem i optymizmem. Cała książka wypełniona jest
pozytywnymi emocjami i czytając ją, nie sposób się nie uśmiechać. Na uwagę
zasługuje także postać Petera, który skradł całą książkę, a przy okazji także
moje serce . Bardzo przyjemnie czytało
mi się jego rozmowy z Larą, Kitty czy ich ojcem. Ach, czy są jeszcze tacy
chłopcy?
W pewnym stopniu Lara Jean przypominała mi Scarlett o’Harę,
a przesłanie „Do wszystkich chłopców, których kochałam” jedno z przesłań „Przeminęło
z wiatrem”. Obie bohaterki uczą, że nie zawsze miłość jest tym, co się nam
wydaje, a mężczyzna, na którym nam zależy może być tuż obok.
Podsumowując, nie uważam „Do wszystkich chłopców, których
kochałam” za literaturę wysokich lotów. To zwykła, dość schematyczna
młodzieżówka, która ma jednak pewien urok. Jeśli szukacie relaksującej książki,
przy której można zapomnieć o problemach, polecam Wam dzieło pani Jenny Han!
Ocena: 6/10 (dobra)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
(+3,2 cm)
( Klucznik numer 2 - "Ich noce" czyli książka z romansem jako głównym wątkiem (lub będącym w tle))