sobota, 25 marca 2017

(142) "Mleko i miód" Rupi Kaur

Witajcie, moi Drodzy!
Coś czuję, że ta recenzja będzie skierowana głównie do pań. Dlatego, jeśli mam jakichś męskich czytelników, strasznie Was przepraszam. Ale taka jest też pozycja, o której dzisiaj chciałabym opowiedzieć. Tomik wierszy Rupi Kaur przebojem zawojował Instagrama i inne social media, stając się żywym dowodem na to, że poezja wciąż jest potrzebna i że pisząc wiersze, można osiągnąć sukces wydawniczy.

„Mleko i miód” to zbiór prostych, bardzo krótkich wierszy lub raczej sentencji, które opowiadają o różnych aspektach kobiecości. Tomik podzielony jest na cztery części:  cierpienie, kochanie, zrywanie i gojenie. Każdy z nich opisuje inny etap życia i dojrzewania autorki, więc każda kobieta, niezależnie, czy taka młoda jak ja, czy dojrzała jak na przykład moja mama, odnajdzie tu coś dla siebie. „Mleko i miód” stało się formą terapii dla autorki i jak ma ona nadzieję, stanie się terapią dla jej czytelniczek.


Uwierzcie mi, bardzo trudno jest recenzować tę pozycję. Bo nie ma tu fabuły, nie ma bohaterów. Ciężko analizować wiersze, bo są one tak proste i nie ma w nich żadnych niemal środków artystycznych. Poza tym, od omawiania wierszy są lekcje polskiego, ja sama uważam, że nie należy szukać tego, co poeta ma na myśli, bo dużo ważniejsze w poezji jest to, jak ona działa na nas. Dlatego właśnie ten post będzie o emocjach, jakie czułam, poznając tomik Rupi Kaur.

Już w momencie rozpoczynania lektury byłam tym niesamowicie podekscytowana. Tyle dobrych słów słyszałam o twórczości Rupi Kaur, że czułam, że to książka, która zostanie ze mną na całe życie. I tak rzeczywiście jest! To książka, w której odnajdę swoje emocje zawsze – bo autorka opowiada zarówno o miłości, o zdradzie jak i o gojeniu.

Do moich ulubionych części zaliczam zdecydowanie „Zrywanie”  i „Gojenie”. Dwie pierwsze części także mi się podobały, jednak były mi obce. Współczułam podmiotowi lirycznemu z pierwszych stron, jednak nie umiała odnaleźć się w wierszach o patologicznym ojcu czy molestowaniu seksualnym. Uważam jednak, że kobiety czy dziewczynki, które doświadczyły tego koszmaru, z pewnością pokochały by wiersze, które w prosty i przejmujący sposób opowiadają o tym koszmarze. Druga część, „Kochanie”, była niesamowita. Ach, jak bardzo chciałabym czuć się tak, jak podmiot liryczny! Za pomocą swoich niesamowitych krótkich wierszy autorka pozwoliła mi wyobrazić sobie, jak to jest być bezgranicznie kochaną. W wyśmienity, pełen wyczucia i dobrego smaku sposób przedstawiła kwestie związane z seksem – wszyscy wiedzą, o co chodzi, jednak nie ma tu miejsca na jakieś wulgarne określenia, których tak nie lubię.

Natomiast „Zrywanie” i „Gojenie” to części, które zdecydowanie dopasowały się do mojej sytuacji życiowej. To przy nich czułam największe emocje, to tym stronom zrobiłam najwięcej zdjęć, to przy nich najbardziej płakałam. Myślę, że nie raz do nich powrócę. „Zrywanie” ujęło mnie tym, że pokazało to, co każda z nieszczęśliwie zakochanych kobiet przeżywa – desperackie pragnienie utrzymania przy sobie osoby, która nas nie kocha, która nas krzywdzi, która nas rani. Autorka nie potępia, nie każe przestać, wręcz przeciwnie, pozwala tym uczuciom wydobyć się na powierzchnię! „Gojenie” natomiast przedstawia niesamowitą siłę, jaką każda z nas, kobiet ma w sobie. Daje mobilizację do tego, żeby wstać i pójść dalej, by otrząsnąć się ze swojego bólu, by pokochać samą siebie. Sprzeciwa się także propagandzie mediów, które usiłują zamknąć kobietę tylko w sferze seksualnej, bez tego, co stanowi część naszej egzystencji. Pięknie opowiada o różnorodności kobiet, o takich przyziemnych sprawach jak depilacja czy okres. Zresztą, popularność autorki zaczęła się właśnie od opublikowanego na instagramie zdjęcia przedstawiającego kobietę leżącą w łóżku, w spodniach i pościeli oplamionych krwią. Serwis szybko usunął to zdjęcie, jako naruszające standardy. A Wy, co o tym myślicie? Zgadzacie się z opinią portalu czy raczej z Rupi?

Nie można także nie wspomnieć o wspaniałym wydaniu. Wydawnictwo Otwarte naprawdę stanęło na wysokości zadania! Książka ma przepiękną, matową okładkę. Wydrukowana jest na przepięknie pachnącym, białym papierze. Ozdabiają ją ilustracje, których autorką jest sama poetka. Naprawdę, warto mieć tę pozycję na półce, chociażby ze względów wizualnych.


Zakochałam się w „Mleku i miodzie”! To pozycja, którą każda kobieta powinna mieć na swojej półce! Odnajdziecie tu emocje, uczucia, a także ukojenie waszego bólu. Mnie osobiście Rupi Kaur przypomniała, jak to dobrze być kobietą, bo nawet biorąc pod uwagę wszystkie niedogodności, takie jak depilacja czy bolesne miesiączki, jesteśmy wspaniałe!

Ocena: 10/10 (arcydzieło)
Książka bierze udział w wyzwaniu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz