Hej, hej, kochani!
Na samym początku chciałabym Was bardzo, bardzo serdecznie
przeprosić za taki mały zastój na blogu – niestety mój komputer postanowił się
zepsuć i nie miałam możliwości dodawania postów. Dziś chciałabym Wam
opowiedzieć o pewnej powieści, która okazała się czymś zupełnie innym, niż
oczekiwałam.
Sięgając po „List z powstania” marzyłam o pięknej,
wzruszającej powieści osadzonej w jednym z moich ulubionych historycznych
okresów. Niestety, w czasie powstania warszawskiego jedynie zaczyna się
historia, która potem ciągnie się przez lata komunizmu, a potem początki
wolności. Głównymi bohaterkami książki są kolejne przedstawicielki rodu
Bańkowskich – osierocona w 1944 roku Julia i jej córka Marianna. Obie zmagają
się z rodzinną obsesją – wyjaśnieniem losów zaginionej w tajemniczy sposób łączniczki
Hanki.
Anna Klejzerowicz stworzyła pełną napięcia i nieoczekiwanych
zwrotów akcji powieść na poły sensacyjną, na poły obyczajową, a nawet trochę
historyczną. W swojej książce zmierzyła się z problemem obsesji, rozpamiętywaniu
przeszłości i jej zgubnym wpływem na teraźniejszość.
Wielkim plusem książki są jej główne bohaterki. Julia i
Marianna, mimo wielu różnic są tak naprawdę do siebie podobne. To kruche
kobiety zmuszone do mierzenia się ze skomplikowanymi przez historie losami. Na
ich całym życiu cień położyło tajemnicze zaginięcie siostry i ciotki – Hanny,
łączniczki w powstańczej Warszawie. Obie, żyjąc przeszłością, utraciły
teraźniejsze szczęście. Choć niejednokrotnie ich decyzje budziły mój sprzeciw i
niezrozumienie, polubiłam je i miałam nadzieję, że uda im się rozwikłać zagadkę
z przeszłości.
Na uwagę zasługuje także kreacja pozostałych bohaterów. Są oni
bardzo prawdziwi, zmagają się z rzeczywistymi problemami i rozterkami
moralnymi. Każda z postaci ma swoje cechy charakterystyczne, za które możemy je
polubić. Historia często plącze ich losy, zmuszając do podejmowania
najtrudniejszych decyzji.
Jak sugeruje opis na okładce, mamy do czynienia z kryminałem
historycznym. Przyznam, ze to pierwsze moje spotkanie z tym gatunkiem, więc dla
nikogo nie będzie zaskoczeniem, że wielokrotnie zwroty akcji szokowały mnie.
Anna Klejzerowicz utkała misterną intrygę, gdzie z pozoru nieistotne fakty
łączą się, a zakończenie wprost sprawia, że opada nam szczęka. Dawno nie
spotkałam się z tak przemyślaną, a jednocześnie stosunkowo krótką fabułą, gdzie
każdy element miał swoje znaczenie i tworzył część przerażającej układanki.
Autorka stworzyła piękną, bardzo życiową powieść. Mimo
zawiłej i przerażającej intrygi, momentami możemy poczuć ciepło i nadzieję na
dobre rozwiązanie. To książka ku przestrodze, do czego może doprowadzić nas
zbytnie zapatrzenie w przeszłość i rozpamiętywanie starych ran. Powieść zwraca uwagę także na to, że tak
naprawdę nikt nie jest taki, za jakiego go uważamy. Nie odbiera jednak do końca
wiary w ludzką dobroć i życzliwość.
Polecam tę książkę wszystkim fanom rodzinnych sag, historii
ludzi, na których losach odcisnęła się historia, a także miłośników książek z
tajemnicami. Fanów klasycznych kryminałów może trochę rozczarować relatywnie
mała ilość zwrotów akcji.
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Cytaty:
- Ludzie lubią mówić dużo, ale nigdy konkretnie. Kidy naprawdę coś wiedzą, wolą nabrać wody w usta.