środa, 27 grudnia 2017

(218) "Boże Narodzenie w Lost River" Fannie Flagg



Hej, hej, Kochani!
Gdy tylko postanowiłam wziąć udział w zimowo-świątecznym maratonie czytelniczym organizowanym przez Suomi i Kitty, wiedziałam, że będę mieć problem z pierwszą kategorią. Dziewczyny zadały bowiem uczestnikom przeczytanie książki bożonarodzeniowej, a ja takich nie znoszę – są dla mnie za słodkie, za mdłe, za bajkowe. Miałam co prawda już wybraną powieśc Agathy Christie, jednak, zmęczona po Pasterce i długich nocnych rozmowach, rano nie miałam ochoty na czytanie kryminałów.  Z tego powodu postanowiłam zabrać się za lekturę przypadkowej książki , którą jako pierwszą wyświetli mi LC  - los padł właśnie na „Boże Narodzenie w Lost River”. Skuszona renomą autorki, której „Smażone zielone pomidory” niezwykle przypadły mi do gustu, postanowiłam zrobić kolejne podejście do książek około bożonarodzeniowych i miałam nadzieję, że tym razem będzie lepiej.

Oswald T. Campbell, ponad pięćdziesięcioletni rozwodnik, sierota, mieszkający w chicagowskim hotelu dla samotnych mężczyzn dowiaduje się, że zostało mu kilka miesięcy życia. Idąc za radą lekarza, postanawia spędzić pozostały mu czas w miejscu o bardziej sprzyjającym klimacie. W ten sposób trafia do Lost River – malutkiej osady na Florydzie zamieszkanej przez niewiele ponad setkę ludzi. Przebywając wśród południowców, Oswald zmienia swoje życie, odkrywa pasje i znajduje szczęście.
 
„Boże Narodzenie w Lost River” to typowa książka świąteczna. Cechuje ją ciepły, rodzinny, pełen wiary w ludzi Klima oraz bajkowa naiwność fabuły. To lektura, która ma rozgrzać serce i przywrócić nadzieję na szczęście. Jak wiecie, ja nie jestem entuzjastką takich powieści, a jednak, ku mojemu ogromnemu zdumieniu, ta konkretna pozycja przypadła mi do gustu. Idealnie dopasowała się do klimatu świątecznego!

„Boże Narodzenie w Lost River” bywa nazywane amerykańską „Opowieścią wigilijną” i jest to poniekąd uzasadnione porównanie. W swojej powieści Fannie Flagg przedstawiła niezwykle wzruszająca historię przemiany życia człowieka zdawać by się mogło przegranego. Powieść  wzmacnia także mit spokojnego, wesołego, cichego, amerykańskiego miasteczka jako miejsca zamieszkanego przez dobrych ludzi, w którym człowieka może spotkać jedynie szczęście. Fabuła jest dość prosta, przewidywalna i schematyczna. Autorka nie szykuje żadnych mrożących krew w żyłach zwrotów akcji, a cała historia zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu. Sięga po fabularne chwyty, które zawsze wywołują u czytelnika emocje – choroba dziecka, opuszczone zwierzę, nieszczęśliwa miłość. „Boże Narodzenie w Lost River” to książka niesamowicie odrealniona, zbiegi okoliczności i uproszczenia są niemal rażące, jednak idealnie wpisują się w filozofię „magii świąt” oraz w styl pani Flagg, która lubi serwować czytelnikom właśnie takie rozgrzewające serce bajki dla dorosłych. 

Bohaterowie skonstruowani przez Fannie Flagg nie są ani szczególnie pogłębieni, ani oryginalni. Pisarka zbudowała ich korzystając z utartych w tym gatunku schematów.  Autorka ukazała ich niemal bez wad, przedstawiając kilka najbardziej charakterystycznych cech ich osobowości. Mimo to stworzyła postaci, które zdobywają serce czytelnika. Chciałoby się wierzyć, że istnieją ludzie tak po prostu dobrzy, którzy chcą poświęcić się dla dobra drugiego człowieka. Ukazała przemiany, jakie mogą zajść w człowieku, jeśli tylko sobie na to pozwoli oraz to, że czasem prości posiadają największą mądrość i mogą uczyć innych życia.  Kreuje postaci, które zapadają  w pamięć – opiekujący się chorym ptaszkiem sprzedawca, namiętna czytelnika romansów Mildred, dbająca zawsze o innych, a nigdy o siebie Frances, miłośniczka whisky Debbie są niezwykle silnie skonsturowani i nie da się ich łatwo zapomnieć.

Odbiór książki jako swoistej „bajki dla dorosłych” – historii, która bawi i wzrusza zdecydowanie ułatwia styl, jakim posługuje się Fannie Flagg. Opowiada ona swoja historię językiem prostym, łatwo trafiającym do odbiorcy. Wplata z lekkością zabawne sytuacje, a jednocześnie zmusza czytelnika do dostrzeżenia dobroci ludzkiej. Stosuje narrację przezroczystą, której celem nie jest zwrócenie uwagi na własnym artyzmie, lecz na przesłaniu historii. Ciekawym urozmaiceniem ksiązki są wplecione w fabułę fragmenty lokalnej gazety, dzięki którym poznajemy lepiej nie tylko fabułę, lecz również mentalność bohaterów.

Pisząc dla Was tę opinię, czułam się niemal jak hipokrytka. Dałam książce naprawdę wysokie noty, a nie dość, że ciężko mi o niej cokolwiek, to jeszcze wypisuje głównie jej wady. „Boże Narodzenie w Lost River” to bajka dla dorosłych, książka naiwna, przewidywalna, a jednocześnie rozgrzewająca serce, wzruszająca, po prostu słodka! Jej fabuła jest przewidywalna i oparta na schematach, a bohaterowie nieskomplikowani, jednak przeznaczeniem współczesnych „Opowieści wigilijnych” nie jest zachwycać głębią, lecz wytworzyć tę specyficzną atmosferę wiary w dobroć i świąteczne cuda. Jeśli więc szukacie mało wymagającej powieści, która umili Wam grudniowy  czas, to śmiało sięgajcie po dzieło Fannie Flagg!

Ocena: 7/10 (bardzo dobra) 
Książka bierze udzia w wyzwaniu:

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz