wtorek, 8 listopada 2016

Książkowy sąd: "After", "Czas żniw"

Hej, hej, Kochani!
Już po raz czwarty mam przyjemność zaprosić Was na kolejną edycję "Książkowego sądu"! Bardzo się cieszę, że akcja przypadła Wam do gustu i że chętnie czytacie te posty :) Dzisiaj będziecie świadkami rozpraw na temat książek, które budzą skrajne emocje - ciekawa jestem, po której stronie jesteście!

UWAGA! DALSZA CZĘŚĆ POSTU MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY DO KSIĄŻEK "AFTER", "CZAS ŻNIW", "ZAKON MIMÓW" I "FANGIRL"!





Oskarżyciel: Według mnie Czas Żniw nie jest niczym i przemołowym, jak wszyscy mówili. To kolejna dystopia, tylko osadzona w nieco bardziej skomplikowanym świecie niż normalna.
Obrońca: Nie zgodzę się z Tobą. Jak dla mnie samym przełomem było takie odwrócenie głównej bohaterki - zazwyczaj są one słabymi dziewczątkami wymagającymi pomocy. A Paige radzi sobie sama i nie jest tez kryształowo dobrą postacią
Oskarżyciel: Tylko, że tak samo jak we wszystkich innych książkach tego gatunku myśli przede wszystkim o dobru ogółu i od razu chce ratować cały świat!
Obrońca: Nie do końca - wydaje mi się, że Paige, przynajmniej w pierwszym tomie myślała głównie o ratowaniu samej siebie i ucieczce z kolonii karnej. Nie przeszkadzał jej nigdy opresyjny system w jakim żyła, a nawet jakoś się w nim urządziła.
Oskarżyciel: To po co zamiast znaleźć sposób ucieczki dla samej siebie od razu zaczęła planować uwolnienie całej kolonii?
Obrońca: Wydaje mi się, że zżyła się z nimi, jako z towarzyszami niedoli. Coś w stylu uciekinierów z obozów koncetracyjnych (ja to mam porównania, wiem). Poza tym, większą grupą była mniejsza szansa na dekonspirację. A co sądzisz o świecie wykreowanym przez Samanthę Shannon?
Oskarżyciel: Jak dla mnie to łatwiej uciec w pojedynkę. Gdy więcej osób wie tym większa szansa, że ktoś puści parę z ust. Całkiem ciekawy, aczkolwiek nie wystarczająco wyjaśniono sposób, w jaki to wszystko się zaczęło. W trakcie czytania niezbyt go zrozumiałam.
Obrońca: Wydaje mi się, że to wyjaśni się w kolejnym tomie. Na pewno na plus to, że wszystko się logicznie wyjaśnia i nie ma zbyt dużych luk fabularnych.
Oskarżyciel: Możliwe, dlatego chciałabym spróbować, ale na razie wciąż trzyma się mnie lekki niesmak.

Obrońca: Jak dla mnie to powiew świeżości w literaturze dystopijnej i młodzieżowej!


Oskarżyciel: Oskarżam "After" o schematyczność i przewidywalność, irytującą główną bohaterkę i zachowującego się jak dziecko Hardina. Poza tym, książka ma ponad 600 stron, a 90% z tego to ciągłe kłótnie między tą dwójką, aż się sama dziwię, że dotrwałam do końca.
Obrońca: Mi książka bardzo się podobała, wciągnęłam się w nią i w krótkim czasie ją przeczytałam. Polubiłam też bohaterów, stali się mi bliscy. Nie przeszkadzały mi kłótnie, o których pisałaś, mi przypadły do gustu. 
Oskarżyciel: Tylko, żeby tych kłótni było mniej, a tak to zajęły lwią część książki, która i tak już jest duża objętościowo. To całe kłócenie się bohaterów co kilka kartek było strasznie nierealistyczne i mimo, że ta książka z opisu wydaje się życiową historią, to tak naprawdę z codziennymi sytuacjami nie ma nic wspólnego. Akcja moim zdaniem była też dość nieprzemyślana, dopiero przy samej końcówce zaczęło się dziać coś sensownego, ale to ciągle za mało, żebym zdecydowała się sięgnąć po kolejny tom. Może i jest lepszy, ale ja już się zraziłam do tej serii.
Obrońca: Ja od siebie dodam tyle, że z chęcią sięgnę po kolejne tomy, bo historia wydaję mi się bardzo ciekawa i myślę, że dalsze części mnie również wciągną.
Oskarżyciel: Ja w sumie nie wiem czego się spodziewać i chyba nigdy się nie dowiem, bo moja przygoda z "After" zakończyła się na pierwszym tomie. Nie wytrzymałabym kolejnych kilkuset stronnicowych rozterek sercowych Tessy i Hardina zachowującego się jak pięciolatek. Może to po prostu nie mój typ literatury.

Niestety, w tym miesiącu udało nam się zrobić tylko dwa sądy. A jeśli chcecie i Wy dołączyć do naszej zabawy - zapraszam do grupy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz