niedziela, 13 sierpnia 2017

(183) "Akademia wampirów. Ostatnie poświęcenie" Richelle Mead

Hej, hej, Kochani!
Jakoś tak mi smutno, jak piszę tę recenzję i chyba mam łzy w oczach… Nienawidzę kończyć etapów w życiu, a recenzja „Akademii wampirów. Ostatniego poświęcenia” finalizuje dwa lata, które spędziłam emocjonując się losami Rose, Dimki, Lissy, Adriana i innych uczniów Akademii świętego Władimira. Finałowy tom wzbudził we mnie masę emocji, bardzo sprzecznych. I z jednej strony – tak, właśnie tego oczekiwałam po zakończeniu „Akademii wampirów”, a z drugiej – nie, nie, nie to się nie może tak zakończyć. Zapraszam Was na pełną uczuć i bardzo mało konstruktywną recenzję finału serii, która podbiła moje serduszko!

UWAGA! DALSZA CZĘŚĆ RECENZJI ZAWIERA SPOILERY DO TOMÓW I, II, III, IV, V!



Oskarżona o zamordowanie królowej Tatiany Rose oczekuje w więzieniu na proces. Zgodnie z oczekiwaniami społecznymi wyrok może być tylko jeden – śmierć. Tymczasem niewinna strażniczka chce zrobić wszystko, by odzyskać wolność i móc zająć się zadaniem powierzonym jej przez zmarłą monarchinię. Kiedy wierni Hathaway przyjaciele odbijają ją z więzienia, Rose wraz z Dymitrem wyruszają na poszukiwanie zaginionego dziecka Erica Dragomira. Tymczasem na Dworze Lissa, Adrian i Christian prowadzą śledztwo mające na celu odnalezienie mordercę Tatiany.

Po tak szokującym finale „W mocy ducha” wiedziałam, że zakończenie mojej przygody z „Akademią wampirów” nastąpi już wkrótce. Po prostu musiałam wiedzieć, jak Richelle Mead planuje rozwiązać wszystkie wątki, które tak niemiłosiernie skomplikowała. Byłam gotowa na prawdziwy emocjonalny rollercoaster, ale jednak nie przewidziałam, jak bardzo ta genialna pisarka wpłynie na moje samopoczucie!

W niemal wszystkich tomach „Akademii wampirów” akcja rozwija się stopniowo, a tempa nabiera dopiero w mniej-więcej połowie. Dzięki temu możemy lepiej poznać bohaterów i nacieszyć się ich tak rzadko spokojnym życiem. W przypadku „Ostatecznego rozwiązania” już od początku jesteśmy rzuceni w wir wydarzeń zapoczątkowanych ucieczką Rose. W tym tomie pełno jest pościgów, odwrotów oraz niespodziewanych zwrotów akcji, przez co nie ma miejsca na nudę. Również wątki dworskie nie odbiegają swym poziomem. Śledząc dzięki więzi łączącej Lissę i Rosę elekcję na nowego monarchę, zastanawiamy się, czy zgoda między morojami jest jeszcze możliwa do osiągnięcia.

Niesamowita jest przemiana, jaką przeszli wszyscy bohaterowie. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z „Akademią wampirów” wydawali mi się być młodymi, skupionymi przede wszystkim na zabawie ludźmi.  Traumatyczne doświadczenia, jakich byli uczestnikami, zmieniły ich nieodwracalnie. Nauczyli się pojmować takie słowa jak przyjaźń, miłość, lojalność, odpowiedzialność. Jednocześnie w środku wciąż są zagubieni i nie zawsze podejmują słuszne decyzje. W niewielu seriach młodzieżowych można spotkać tak wspaniale wykreowanych, tak ludzkich bohaterów! Nie są oni wyidealizowani, mają zarówno wady, jak i zalety.  Czytelnik może łatwo się z nimi utożsamiać, więc szybko zyskują oni jego sympatię. Ach, jakby było więcej tak cudownie wykreowanych postaci!

Pomimo że pokochałam „Akademię wampirów” jest jedna rzecz, o którą jestem nawet nie zła, co wściekła na autorkę – zakończenie wątku miłosnego. O tym niestety nie da się opowiadać bez spoilerów, więc, jeśli nie czytaliście jeszcze „Ostatniego poświęcenia”, to wiedzcie tylko, że bardzo mnie  ono zdenerwowało. POCZĄTEK SPOILERU! Nie mogę się pogodzić z tym, że Rose ostatecznie wybrała Dimkę… To było tak oczywiste i banalne. Nie, ich historia dla mnie zakończyła się w tomie III, ewentualnie IV. Moim zdaniem to było okropne pójście na łatwiznę ze strony autorki. Ta seria od zawsze wyłamywała się schematom i myślę, że pokazanie, iż miłość nie musi być jedna do końca życia, ale można kochać wiele razy. Uważam, że Rose zachowywała się podle w stosunku do Iwaszkowa, znając jego przywiązanie do swojej osoby i wykorzystując je. Za rozwiązanie wątku miłosnego byłam zmuszona odjąć całej książce jedną gwiazdkę.

„Ostatnie poświęcenie” zakończyło jedną z moich ulubionych książkowych serii. Jakoś nie potrafię uświadomić sobie tego, że już nigdy nie przeczytam o przygodach Rose i jej najbliższych. To cykl, który zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych młodzieżowych paranormal romance! Jest dużo bardziej dojrzały i oryginalny, a także wciąga od pierwszych do ostatnich stron. Dostarczył mi mnóstwo, mnóstwo wzruszeń! Mam nadzieję, że sięgniecie po nią i dacie się uwieść niezaprzeczalnemu talentowi Richelle Mead.

Ocena: 8/10 (rewelacyjna)

Książka bierze udział w wyzwaniu:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz