piątek, 24 lutego 2017

(132) "Kobro. Skok w przestrzeń" Małgorzata Czyńska

Witajcie, Moi Kochani!
Niedawno na ekrany kin wyszedł ostatni film Andrzeja Wajdy – „Powidoki”. Jak z pewnością wiecie, opowiada on historię jednego z wielkich polskich malarzy, Władysława Strzemińskiego. Najwybitniejszy polski reżyser skupił się na przedstawieniu ostatnich lat z życia artysty, który sprzeciwia się narzuconej przez władze dyktaturze socrealizmu. „Powidoki” zebrały bardzo różno recenzje, mnie jednak najbardziej zaciekawiły głosy krytykujące Wajdę za idealizację postaci malarza. Przyznam, że niezwykle zainteresowała mnie ta postać, więc postanowiłam dowiedzieć się o nim więcej. A jednym z wątków biograficznych, które reżyser pominął, było trudne małżeństwo Strzemińskiego z artystką rosyjskiego pochodzenia, rzeźbiarką Katarzyną (Katią) von Kobro.

Zima 1945 roku. Doświadczana głodem, chorobami i powszechnym ubóstwem Łódź. Kobieta około czterdziestki wychodzi z piwnicy, dźwigając w rękach swoje drewniane rzeźby. Wcześniej usłyszała od męża – brutala, że jest nieodpowiedzialną matką, a jej jedyna córka nie ma co jeść. Artystka bierze siekierę, rąbie swoje dzieła, które wcześniej wyznaczały nowe kierunki w sztuce, podpala je. Na ogniu gotuje kaszkę mannę i karmi nią kilkuletnią Nikę. Katarzyna von Kobro pochodziła z arystokratycznej rodziny rosyjskiej. Już jako mała
Katarzyna Kobro-Strzemińska
dziewczynka miała ciągotki artystyczne. Jej życie odmieniło się, gdy w szpitalu frontowym poznała kalekiego żołnierza polskiego pochodzenia, Władysława Strzemińskiego. To ona rozbudziła w przyszłym słynnym malarzu miłość do sztuki. Sama zgodziła się na bycie w cieniu. Przez lata trudnego małżeństwa tworzyła, razem ze Strzemińskim opracowywali nową koncepcję sztuki. Pomimo tak wielkich osiągnięć, pokonana przez chorobę artystka zmarła w ubóstwie i zapomnieniu. Jak to się stało? Dlaczego mąż z ukochanego, inspirującego artysty stał się tyranem, z którego toczyła przed sądem walki o prawo do opieki nad wymarzoną córeczką, Niką?

Jak widzicie z moich kilku słów wstępu, Katarzyna Kobro-Strzemińska była niezwykle ciekawą osobą. Lektura jej biografii powinna być więc niesamowitą przyjemnością. Niestety, mnie osobiście pozycja Małgorzaty Czyńskiej rozczarowała. Mało było tutaj rosyjskiej rzeźbiarki, nie poznałam żadnych nowych faktów. Trochę to smutne, że wszystko, o czym opowiada pisarka, można znaleźć w Internecie w czasie kilku tygodni poszukiwań.
Władysław Strzemiński

Katarzyna Kobro to artystka zapomniana, tak samo jak jej mąż. Myślę jednak, że teraz, dzięki „Powidokom” Wajdy postać malarza zostanie przywrócona powszechnej świadomości. W przypadku rosyjskiej artystki jest to o wiele bardziej trudne. Kobro już przed wojną żyła w cieniu męża, który walczył o docenienie jej sztuki. Niewiele wiemy o jej życiu, a większość jej rzeźb spłonęła tamtego pamiętnego dnia, gdy zaszczuta przez męża spaliła je, by móc ugotować obiad. Również w książce „Kobro. Skok w przestrzeń” artystka została zepchnięta na plan boczny. Odniosłam wrażenie, że pozycja ta była bardziej biografią Władysława Strzemińskiego niż jego żony. Wielokrotnie jej obecność jest jedynie sygnalizowana, to malarz wysnuwa się na pierwszy plan.

Nie przekonała mnie też narracja „Kobro. Skoku w przestrzeń”.  Małgorzata Czyńska dużo miejsca przeznaczyła na cytowanie pamiętnika Strzemińskiego, dokumentów czy słynnej
Rzeźba Katarzyny Kobro
książki Niki Strzemińskiej – „Miłość, sztuka i nienawiść”, w której opowiedziała ona o losach swoich rodziców. Uważam, że w książce jest bardzo dużo „zapychaczy”, które mają na celu jedynie wypełnienie kolejnych stron. Wydaje mi się, że Małgorzacie Czyńskiej zabrakło pomysłu na napisanie biografii Katarzyny von Kobro. Czytając biografię, lubię, kiedy autor ma swoją wizję danej postaci, kiedy stara się wejść w, mówiąc kolokwialnie, jej skórę, przybliżyć jej postawę. Tymczasem zdaje mi się, że autorka tej powieści nie zrozumiała Katarzyny Kobro-Strzemińskiej i dlatego nie umiała zaserwować czytelnikowi opowieści, która byłaby naprawdę fascynująca i inspirująca.  Zamiast tego, skupiła się na suchym cytowaniu dokumentów i relacji. Zabrakło mi w tej biografii ognia, życia, odtworzenia artystki taką, jaką wydaje się, że była.

Władysław Strzemiński, "Rudowłosa"
Natomiast uważam, że Małgorzata Czyńska, jako historyk sztuki, wspaniale odmalowała dzieje polskich i światowych malarstwa i rzeźby w dwudziestoleciu międzywojennym. Na kartach książki „Kobro. Skok w przestrzeń” odnajdziemy wspomnienia o takich artystach jak Chagall, Aleksandr Rodczenko, Julian Przyboś. Autorka w sposób przystępny nawet dla laika opowiedziała, na czym polegała rewolucja w patrzeniu na sztukę, które propagowali Strzemińscy. Wspaniale ukazała brak zrozumienia, z jakim spotykała się twórczość unistyczna czy konstruktywistyczna. „Skok w przestrzeń” może być wspaniałym wprowadzeniem w świat nowoczesnej sztuki dla osób, które chcą poznać bliżej to zagadnienie.


Chociaż „Kobro. Skok w przestrzeń” nie było taką lekturą, o jakiej marzyłam, nie żałuję, że ją przeczytałam. Dzięki pani Czyńskiej mogłam lepiej poznać dzieje polskiej sztuki, a także w zupełnie inny sposób spojrzeć na postać Władysława Strzemińskiego – który, jak się okazuje, wcale nie był tak krystalicznym bohaterem, na jakiego wykreował go Wajda. Niestety, w biografii tej zabrakło mi ognia, który z całą pewnością miała ta wspaniała, choć zapomniana polsko-rosyjska rzeźbiarka.

Ocena: 6/10 (dobra)

Ksiązka bierze udział w wyzwaniach:


(+ 2cm)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz