poniedziałek, 2 maja 2016

(54) "Tajemnica mojej matki" Jenny L. Witterick

Hej, hej, Kochani!
Jestem absolutnie zakochana w XXwiecznej historii Polski. Uwielbiam wszelakie powieści osadzone w tym okresie czasu, choć często tworzą one fałszywy obraz okupacyjnej rzeczywistości – chociażby scena kupowania pomarańczy opisana w „Dziewczynie komendanta”. Uważam jednak, że II wojna światowa to czas, o którym należy pamiętać, by nie powtórzyły się tamte zbrodnie. Dlatego literaturę poświęconą tamtym czasom uważam za wartościową i ważną – przynajmniej w większości przypadków…Dziś opowiem Wam o moim wielkim rozczarowaniu, jakim okazała się książka „Tajemnica mojej matki” Jenny L. Witterick.

Powieść opowiada przepiękną historię Franciszki Halamajowej – i uwierzcie, nie mam zamiaru krytykować tu planów autorki, żeby przybliżyć światu tę wspaniałą postać. Kobieta ta wraz ze swoją córką Heleną ukryły podczas wojny piętnastu Żydów – po wyzwoleniu stanowili oni połowę ocalonej społeczności wyznania mojżeszowego w Sokalu. Oprócz tego kobietom udało się uratować niemieckiego dezertera, który nie chciał zabijać, nawet w imię Hitlera. Odwaga Franciszki i Heleny zasługuje na ogromny podziw i na pewno trzeba pamiętać o ludziach taki, jak one – jednak czy książki w stylu „Tajemnicy mojej matki” stanowią godny pomnik ich bohaterstwa?


Lektura „Tajemnicy mojej matki” może być potrzebna mniej wymagającym czytelnikom. To poruszająca opowieść o zwykłej, powszedniej i skromnej dobroci, która w skrajnych sytuacjach jest gotowa do czynów wielkich. Śledząc losy Heleny i Franciszki widzimy, jak wspaniały może być człowiek. Sami chcemy również ofiarowywać się ludziom najlepiej, jak możemy. Jest to na pewno ogromna wartość tej cieniutkiej powieści.

Niestety, nie podoba mi się sposób realizacji hołdu złożonego tej wielkiej kobiecie. Książka Jenny L. Witterick jest niezwykle schematyczna. Postaci przez nią wykreowana są bardzo papierowe i łatwo można przypiąć im łatkę – „ten dobry, ten zły”. Nie jest to lektura dla czytelników, którzy oczekują spotkania z dylematami moralnymi tak częstymi przecież podczas wojny.

Autorka nie jest do końca świadoma realiów epoki, którą opisuje. Sama nie uważam się za wielką znawczynię tego okresu, ale mogłam wyłapać kilka błędów merytorycznych, które niezwykle popsuły mi odbiór tej książki. Jenny L. Witterick, jako Amerykanka, porwała się z motyką na słońce, chcąc opisać niemiecką i radziecką okupację Polski. Szczególnie widać to w opisie wydarzeń sprzed czerwca 1941 roku. Okupacja radziecka przedstawiona jest jako lekka, bohaterowie bez oporów chodzą do restauracji czy wyjeżdżają do Niemiec. Nie maja problemów ze znalezieniem pracy i szybkim awansem na wysokie stanowisko – widocznie pisarka nie słyszała o założeniach ideologii Herrenvolk…

Kolejną wadą „Tajemnicy mojej matki” jest przedstawiony na jej kartach wątek miłosny. Tak, ja, romantyczka i miłośniczka takich wątków w książkach to mówię, był on zupełnie zbędny. Historia Franciszki Halamajowej jest tak niesamowita, że nie potrzebuje żadnych upiększeń i uatrakcyjnień! Historia Heleny i Kazimierza niemal w ogóle nie porusza czytelnika, czasem tylko romantyczne uniesienia dziewczyny bawią swoją infantylnością. Uważam, że ten ukłon w stronę amerykańskiego odbiory zdecydowanie spłycił odbiór książki i odebrał jej wyjątkowość.


Nie zrozumcie mnie źle, bardzo dobrze, że takie książki powstają. Musimy pamiętać do jakich podłości, a także do jakiej wielkości zdolny jest człowiek, a historia prostej Franciszki Halamajowej pokazuje to w sposób niezwykle wyraźny. Sądzę, że jest to perfekcyjna lektura dla osób, które dopiero zaczynają poznawać literaturę Holocaustu, a nie znają jeszcze zbyt dobrze realiów epoki. Myślę, że „Tajemnica mojej matki” w świetny sposób odkłamuje wśród Amerykanów wizerunek Polski – ukazuje, że Polacy nie byli sprawcami Shoah. Mam nadzieję, że ci, którzy poznali przedstawioną przez Jenny L. Witterick historię nigdy nie powiedzą o „polskich obozach śmierci”. Jednak Polakom, szczególnie tym zainteresowanym II wojną światową odradzam lekturę tejże książki – niepotrzebnie będziecie się denerwować! 

Ocena: 5/10 (przeciętna)

Książka bierze udział w wyzwaniach:
(+ 1 cm)



(klucznik nr 3)

(autor na literę W- postępy)

7 komentarzy:

  1. Na początku bardzo mnie zainteresowałaś. Ja uwielbiam sięgać po takie książki, a czasami mam wrażenie że mogłabym żyć w Polsce międzywojennej, w Warszawie :) O II wojnie światowej trzeba pamiętać. U mnie w domu też byli ukrywani Żydzi, gdy piętro zajął sobie oficer gestapo o czym do tej pory mówią ludzie. Szkoda że to książka niedopracowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowita historia! A gestapowiec o niczym nie wiedział?

      Usuń
  2. Zostałaś nominowana do Tagu! :)
    Zapraszam:
    http://kochajacaksiazki.blogspot.com/2016/05/1-przysowiowy-book-tag.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Według mnie dobra książka historyczna to książka oddająca realia epoki. To nie chodzi tylko o pamięć, ale lekkie podchodzenie do takich tematów... ech ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana! Musimy zmienić ten szablon ;) Zgroza :) Odezwę się w tej sprawie w piątek.

    OdpowiedzUsuń