Chciałabym dziś zaprosić Was na tag, do wykonania którego jakiś czas temu nominował mnie Robert z Ksiązkowego Nieogarka. Dziękuję Ci bardzo za nominację i przepraszam, że tak długo mi zeszło z wstawieniem tego postu :)
Diagnoza - smutna książka
Uwielbiam smutne książki! Mój przyjaciel śmieje się, że jestem zbyt uczuciowa, bo płaczę na nich jak bóbr, ale przecież... Na niektórych się nie da. Jedną z przytłaczających, niezwykle smutnych książek, jakie miałam przyjemność czytać było "Morze spokoju" Katji Millay - gwarantuję, że wyciśnie z Was łzy!
Do tej kategorii zdecydowanie pasuje mi "Czerwona królowa" - nie spodziewałam się niemal niczego, co się wydarzyło!
Dużo jest takich książek, ale tym razem wspomnę o najgorszej, najbardziej beznadziejnej, paskudnej ksiażce, jaką miałam względną przyjemność czytać. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to grafomania pierwszej klasy z papierowymi bohaterami, durnymi myślami bohaterki <wewnętrzna bogini, która, o święty Barnabo, wymachuje pomponami>... W tej książce wszystko jest złe!
Tutaj będę bardzo banalna i przewidywalna, bo jakoś nic oryginalniejszego nie przychodzi mi do głowy. Nie spodziewałam się takiego zakończenia "Gwiazd naszych wina"... Moja histeria, kiedy to czytałam osiągnęła stan krytyczny.
Książka, która nie pozwala o sobie zapomnieć, której nie możecie odłożyć ani na moment, która wciąga do granic możliwości. Wielokrotnie podczas lektury tejże wybitnej powieści robiłam "wooow", bo w życiu nie spodziewałabym się takich zwrotów akcji. O czym mowa? Oczywiście o genialnym "Pielgrzymie", którego pochłonęłam niemal w jeden weekend.
Czemu, czemu, czemu wykorzystałam "Pielgrzyma" pytanie wcześniej? Czego mnie niezłe łamanie głowy teraz, ale chyba już wiem! Może w książce nie leje się krew (dosłownie), ale "Dziewczyny z powstania" Anny Hebrich zaskakują swym okrucieństwem - do dziś pamiętam opis wybuchu czołgu-pułapki na Starym Mieście...
Zdecydowanie do tej kategorii pasuje Orwellowski "Rok 1984" - tam nic nie kończy się dobrze, jednostka kolejny raz przegrywa walkę z siłą partii. Książka robi na czytelniku ogromne wrażenie i każe mu się zastanowić nad najważniejszymi kwestiami moralnymi.
Sądzę, że na uwagę zasługuje wykreowany przez Carinę Bartsch wątek pomiędzy Emely a Eliasem - ich relacja jest wielobarwna, nie brakuje w niej bólu, rozpaczy, a także szczęśliwych chwil.