środa, 9 sierpnia 2017

(182) "Uratuj mnie" Anna Bellon - BOOK TOUR

Hej, hej, Kochani!
Książka, o której chcę Wam opowiedzieć trafiła do mnie kompletnie przez przypadek. Nawet nie pamiętam, kiedy zapisywałam się na book Tour u Zaczytanej Wiedźmy, dlatego nie wyobrażacie sobie, jakie było moje zdumienie, gdy po powrocie z wakacji ujrzałam jako jedną z paczek właśnie „Uratuj mnie”. O tej powieści słyszałam wiele, wiele złego, dlatego podchodziłam do niej z ogromnymi oporami. Oczami wyobraźni widziałam już, jak mieszam ją z błotem na blogu. Tymczasem, zupełnie niespodziewanie, całkowicie zakochałam się w tej pozycji!

Po śmierci starszego brata Maia Hamilton zamknęła się w sobie. Odseparowała się od dawnych znajomych i nie pozwoliła nikomu zdobyć swojego zaufania. Wszystko zmienia się, gdy w jej szkole pojawia się nowy uczeń – przystojny Kyler, syn uznanego ekonomisty i znanej pisarki. Chłopak postanawia poznać tajemniczą, obdarzoną talentem muzyczną koleżankę. Nie wie o jej zranieniach, jednak kiedy dociera do niego prawda o przeszłości dziewczyny, postanawia uratować ją przed zgubnym wpływem wydarzeń sprzed lat.

Po „Uratuj mnie”, jak już wcześniej pisałam spodziewałam się wszystkiego najgorszego. Bałam się tego, co irytuje mnie w większości młodzieżowych romansów – nagłej i dozgonnej miłości, zakochania rozumianego jedynie jako seks, dużej ilości wulgaryzmów oraz schematycznych bohaterów. Na szczęście Annie Bellon udało się tego uniknąć! Pisarka stworzyła poruszającą, niemożliwą do zapomnienia historię!

Pierwszym, co pokochałam w „Uratuj mnie” jest niebanalne ukazanie wątku miłosnego. Sami wiecie, jak to wygląda w większości młodzieżówek – na drodze szarej myszki pojawia się ON i nagle, jak za dotknięciem magicznej różdżki, zakochują się w sobie na zabój. Relacja Mai i Kylera jest zupełnie inna. Od początku książki śledzimy to, jak chłopak stopniowo zbliża się do zamkniętej w sobie dziewczyny i burzy mury, jakie ta zbudowała wokół siebie. Długo łącząca ich więź jest tylko przyjaźnią – wzajemnym wspieraniem się i szukaniem zrozumienia u drugiej osoby. Myślę, że dlatego, że łatwo nam uwierzyć w taką relację, bardziej angażujemy się emocjonalnie w opowiadaną historię. Dodatkowo, sceny stworzone przez Annę Bellon są tak urocze, słodkie i wzruszające, że każdej romantyczce zrobi się ciepło na sercu!

Kolejną zaletą powieści są jej bohaterowie. Zdecydowanie nie wpisują się w tak uwielbiany przez autorki literatury Young adult schemat szarej myszki i Bad boya. Maia jest dziewczyną, która na początku może wydawać się wycofana, jednak kiedy dzięki Kylerowi burzy zbudowane wokół siebie mury, poznajemy jej inteligencję, poczucie humoru oraz sarkazm – ach, te cudowne dialogi pomiędzy nią a jej ukochanym! Natomiast główny bohater nie ma w sobie NIC z Bad boya! Nie znoszę tego wzoru postaci – pije, pali, klnie, traktuje swoją dziewczynę jak maszynkę do seksu, a ta i tak go kocha. Kyler jest zdecydowanie inny! Chce poznać bliżej Maię, szanuje ją, jest przy nie na dobre i na złe. Jedyna jego wada, to to, że jest zbyt idealny – bo takich facetów niestety nie ma.

„Uratuj mnie” w poruszający i bardzo wiarygodny sposób opisuje traumę, wyrzuty sumienia, stratę. Często w przypadku książek młodzieżowych wszelkie problemy znikają w momencie pojawienia się księcia na białym koniu. W debiucie Anny Bellon związek staje się dopiero impulsem, dzięki któremu Maia postanawia zacząć walczyć z dręczącymi ją demonami przeszłości. Młoda pisarka w tak cudowny sposób potrafiła oddać emocje targające swoją bohaterką, że czytelnik, nawet nie mając na koncie tak traumatycznych doświadczeń, mógł zrozumieć stan psychiczny protagonistki. Niejednokrotnie, kiedy czytałam o tym, co działo się w duszy Mai, płakałam wraz z nią. Dawno żadna książka nie wpłynęła aż tak na moje emocje!

Książka przepełniona jest pasją do muzyki. Na jej kartach niejednokrotnie pojawiają się tytuły mniej lub bardziej znanych piosenek, które idealnie obrazują uczucia bohaterów! Dodatkowo, wspólna pasja, jaką jest tworzenie piosenek, jest spoiwem, które cementuje przyjaźń bohaterów. Anna Bellon w bardzo ciekawy sposób opisała proces zakładania zespołu muzycznego, pierwszych koncertów oraz tworzenia z pasji. To było naprawdę inspirujące!

Pierwszoosobowa narracja w „Uratuj mnie” prowadzona jest zarówno z perspektywy Kylera, jak i z perspektywy Mai. Dzięki temu autorka wprowadza wiele scen, które pozwalają lepiej poznać obu bohaterów – opisuje ich przeszłość oraz sytuację rodzinną. Pokazuje też, jak podobne są myśli dwojga zakochanych. Mnie dużo bardziej do gustu przypadły rozdziały, w których narratorką była Maia, były bowiem napisane „zgrabniej” i pełne uczuć. Narracja z perspektywy Kylera prowadzona była w sposób dużo bardziej prosty – dominowały w niej kolokwializmy, a sporadycznie pojawiały się wulgaryzmy. Na pewno należy pochwalić Annę Bellon za to, że potrafiła wiarygodnie wcielić się zarówno w rolę Kylera i Mai, dzięki czemu styl opowiadania obu postaci jest charakterystyczny.


Nie myślałam, że książka młodzieżowa, do tego zbierająca tak negatywne recenzje, może mi się do tego stopnia spodobać! Na szczęście szybko zapomniałam o moich uprzedzeniach i dałam się w pełni wciągnąć w historię opowiedzianą przez Annę Bellon. Pod względem emocjonalności polska pisarka może się równać z tak uwielbianą przeze mnie Colleen Hoover! Myślę, że „Uratuj mnie” to zdecydowanie jedna z najlepszych pozycji w swoim gatunku!

Ocena: 9/10 (wybitna)

Książka bierze udział w wyzwaniach:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz