niedziela, 14 sierpnia 2016

(81) "Ugly love" Colleen Hoover

Hej, hej, Kochani!
Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o niesamowitej książce mojej zdecydowanie ulubionej pisarki Colleen Hoover. Książce, która totalnie zmiażdżyła mnie emocjonalnie, książce, którą pokochałam z całego serca, książce, przy której nie umiałam opanować łez. Ta recenzja prawdopodobnie będzie najmniej konstruktywną, od kiedy na poważnie zajęłam się blogowaniem, ale pomimo że od momentu, w którym zakończyłam lekturę minął już niemal tydzień, wciąż nie mogę się pozbierać. Zapraszam Was na post poświęcony zdecydowanie najlepszej powieści Colleen Hoover - „Ugly Love”.

Kiedy Tate przeprowadza się do mieszkania swojego starszego brata nie wie jeszcze, że wkrótce jej życie całkowicie się odmieni. Powodem tego będzie przystojny sąsiad – pilot Miles Archer. Studentka pielęgniarstwa zadurzy się w nim niemal od razu i bez wahania zgodzi się na układ, jaki pociągający mężczyzna jej zaproponuje – „sam seks, żadnych pytań o przeszłość i nadziei na przyszłość”. Pomimo tak jasnych zasad, Tate ma nadzieję, że uda się jej sprawić, że Miles zakocha się w niej. Jednak przystojny pilot stanowczo odgradza się od miłości i wszystko wskazuje na to, że kiedyś został bardzo skrzywdzony…

Do „Ugly Love” podeszłam z ogromnym uprzedzeniem. Już sam opis mnie odrzucał, bo, jak wiecie, nie jestem fanką książek erotycznych. Wiele osób mówiło mi także, że w takim razie najnowsza powieść Hoover na pewno mi się nie spodoba, bo cała relacja została sprowadzona niemal wyłącznie do seksu. Na szczęście już od pierwszych stron w pełni pokochałam najnowsze dzieło Autorki Mojego Życia i pozwoliłam jej zamienić się w emocjonalny flaczek zalany łzami.

Bo widzicie, dla mnie „Ugly Love” nie jest tylko kolejnym marnym erotykiem, kolejnym YA z tej samej beczki… Ja nawet nie postrzegam relacji Milesa i Tate tylko na płaszczyźnie pożądania i seksu. Dla mnie samej „Ugly Love” stało się historią o tym, co to znaczy – kochać bez wzajemności. I może teraz pojawią się spoilery, nie wiem, przepraszam, jeśli tak się stanie… We wszystkich książkach, jakie czytam, miłość między bohaterami wybucha zaraz, od razu, jest głęboka i do grobowej deski, a jeśli chłopak nie odwzajemnia uczuć głównej bohaterki, to od razu staje się negatywnym bohaterem powieści. Tymczasem, przynajmniej według mnie, życie wcale takie nie jest czarno-białe. Colleen Hoover ukazuje, że miłość nie zawsze jest piękna, życie-proste, a wybory – oczywiste. Ukazuje miłość, która zniewala, upokarza, sprawia, że podejmujemy irracjonalne, uderzające w naszą godność wybory. Ładnie można to zamknąć w jednym cytacie, pochodzącym właśnie z tej książki: „Boję się stracić go na dobre, więc zadowalam się byle czym, chociaż wiem, że zasługuję na więcej.”

Historia nie uderzałaby w czytelnika tak bardzo, gdyby nie genialni bohaterowie – Tate i Miles. Oboje są tak znakomicie wykreowani, że czytelnik od razu się z nimi utożsamia. Na mnie osobiście szczególne wrażenie zrobiła Tate – pozornie silna i niezależna studentka. Hoover tak wspaniale wczuła się w emocje, przedstawiła myśli dziewczyny zakochanej bez wzajemności… Przeżywamy wraz z Tate jej zagubienie, wściekłość na samą siebie i jednocześnie niemożność wyjścia z niezdrowej relacji z Milesem. Jednocześnie wściekamy się na to, że podejmuje decyzje, które krzywdzą ją samą, a z drugiej strony mamy ochotę z nią usiąść i płakać z bezsilności. Również Miles, którego obdarzyłam całą gamą uczuć, jest niezwykle ciekawą postacią – chwilami nienawidzimy go za to, jak bardzo krzywdzi Tate, jednak im bardziej zgłębiamy się w jego przeszłość, tym bardziej go rozumiemy i współodczuwamy ból utraconej miłości.

„Ugly Love” zrobiło ze mnie, jak nazywa to moja Mama, emocjonalnego gluta. Autorka w tak genialny sposób oddała uczucia bohaterów, tak pięknie pokazała ich myśli, tak bardzo pozwoliła mi wczuć się w ich ból i tragedię, że podczas lektury łzy nieprzerwanie kapały mi na książkę. Nie wiem, w czym tkwi siła tej niezbyt grubej powieści, wiem jednak, że dogłębnie zapada ona w pamięć i odmienia punkt widzenia na świat.


„Ugly Love” to, jak dla mnie, najdojrzalsza powieść w dorobku Colleen Hoover. Autorka pokazała, że ma odwagę odejść od utartych schematów, które nieco zniesmaczyły mnie w „Hopeless”. Przedstawiła zupełnie inne spojrzenie na miłość, na odpowiedzialność, na wierność. Przepełniła książkę tak wielką ilością emocji, że naprawdę ciężko będzie jej przebić to w kolejnych powieściach, na które czekam z niecierpliwością.

Na sam koniec mam dla Was piosenkę, która nierozerwalnie kojarzy mi się z historią przeczytaną na kartach "Ugly love":

Ocena: 9/10 (wybitna)

Książka bierze udział w wyzwaniach:





Na sam koniec zapraszam Was raz jeszcze do udziału w konkursie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz