Hej, hej, Kochani!
Jak często zdarza Wam się śmiać przy książce? Ale nie
prychać czy uśmiechać półgębkiem, ale śmiać do rozpuku… Niezbyt często, prawda?
A przecież śmiech upiększa, dodaje energii, rozładowuje stres i dotlenia
organizm. Niestety, przynajmniej w moim przypadku, rzadko zdarza mi się, by
moje poczucie humoru i poczucie humoru autora były ze sobą zgodne… Na szczęście
jest Evzen Bocek i jego fenomenalna powieść „Ostatnia arystokratka”!
Cieniutka, lekko ponad dwustustronna powieść opowiada o
losach czesko-amerykańskiej rodziny Kostków. Po latach emigracji w USA Franz
Kostka, a właściwie hrabia Franciszek Antoni z Kostki otrzymuje wiadomość, że
po przemianach politycznych jego rodzina odzyskała rodową posiadłość. Bez
wahania postanawia powrócić na łono ojczyzny. Nie przewiduje jednak, z jak
wieloma przeciwnościami losu będzie musiał się zmierzyć – a przewiezienie
skremowanych przodków w torebkach po orzeszkach ziemnych to dopiero początek…
Książka prowadzona jest z perspektywy dziewiętnastoletniej Marii
Kostki, trzeciej posiadaczki tego imienia w historii rodziny. Pozostałe krewne
nie dożyły swoich dwudziestych urodzin, w związku z tym obciążona klątwą
dziewczyna jest pewnego rodzaju atrakcją. Mary z ironią i ujmującą szczerością
opowiada o zmaganiach swojej rodziny, dla której powrót do Czech wcale nie
okazał się tak prosty.
Siłą tej książki, która tak naprawdę jest zwykłym czytadłem
leży w genialnie skonstruowanych bohaterach. Rodzice Marii mają zupełnie inne
poglądy dotyczące tego, jak rodzina hrabiowska ma żyć. Dodatkowy zamęt
wprowadza służba – wiecznie podchmielona kucharka pani Cicha, marudny
kasztelan, który z całego serca nienawidzi muflonów, a największym koszmarem,
jakiego doświadczył w życiu był odbywający się na Kostce ślub Helenki
Vondrackowej a także ogrodnik, hipochondryk, a w wolnym czasie niespełniony
muzyk, którego z powodu urody Maria postanawia nazywać panem Spockiem. Życie
mieszkańców zamku skutecznie utrudniają także dwa psy Oleś i Leoś.
W „Ostatniej arystokratce” autor w cudowny sposób mierzy się
nienawiścią swoich rodaków do arystokracji. Pokazuje hrabiostwo jako
zagubionych ludzi, którzy muszą wystawić się na widok publiczny, by zapewnić
sobie byt i móc utrzymać Kostkę. Dzięki temu bohaterowie budzą w czytelniku
sympatię, a także nutę politowania – ale kto nie lubi czytać o ludziach, którzy
radzą sobie w życiu gorzej, niż my?
Książka czeskiego pisarza jest niebywale zabawna – to żadna
wielka literatura, ale nie umniejsza to jej wartości. Czytając ją, wybuchałam
śmiechem niemal przy każdej stronie. Lektura tej pozycji będzie idealnym
rozwiązaniem dla miłośników humoru sytuacyjnego i słownego – a jeśli dodatkowo
macie bujną wyobraźnię, która pozwoli Wam wizualizować sobie wszystkie
absurdalne zdarzenia opisane w książce, lepiej nie czytajcie „Ostatniej
arystokratki” w miejscach publicznych .
Reasumując, uważam „Ostatnią arystokratkę” za jedno z moich
literackich odkryć. To wciągająca i absurdalna satyra, która bawi do łez.
Genialnie skrojeni bohaterowie i splot coraz bardziej absurdalnych zdarzeń nie
pozostawi żadnego czytelnika obojętnego. Polecam Wam na wszystkie smutne
chwile, gwarantuję, że na Waszej twarzy momentalnie pojawi się uśmiech!
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
(+2cm)
(bez wątku miłosnego)
(klucznik nr 1 - Trafny wybór i nr 2 - Czytana w łóżku)
(autor na literkę B - postępy)
Nigdy nie czytałam powieści czeskiej, ale słyszałam wiele dobrego o tej książce:) muszę sięgnąć:)
OdpowiedzUsuńhttp://przewodnik-czytelniczy.blogspot.com
Nigdy w życiu nie czytałam żadnej literatury czeskiej O_o Właśnie sobie z tego zdałam sprawę! Uwielbiam książki przy, których można się nieźle uśmiać, więc "Ostatnia arystokratka" trafia na moją listę "do przeczytania" :) Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńhttp://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/
Hmm no może kiedyś się za nią zabiorę ;)
OdpowiedzUsuń