Hej, hej kochani!
Książki, o której chcę Wam dziś opowiedzieć, miałam w
planach nigdy nie tykać. Czytałam ją po raz trzeci,
dwa poprzednie oczywiście z
przymusu. Nie lubiłam tego, nie rozumiałam, co w tej książce tak niezwykłego.
Do czasu…
Ta cieniutka książeczka wymaga większej dojrzałości, niż
pięć grubych tomów „Nocy i dni”. Żeby ją polubić, trzeba mieć odrobinę
doświadczenia życiowego. Dlaczego postanowiłam po nią sięgnąć? W czasie jednej
z rozmów, mój znajomy stwierdził, że ta książka go rozumie. Opowiadał z takim
entuzjazmem, że uznałam, że też tak chcę. W sobotnią noc weszłam pod kołderkę i
zakochałam się bez pamięci.
Na pozór to opowiastka dla dzieci. Sam autor mówi, że nie
chce dedykować jej dorosłym, którzy, jego zdaniem, nie rozumieją niczego poza
liczbami. Wszystko zaczyna się od nieszczęśliwego wypadku, w wyniku którego
Pilot – narrator znajduje się samotnie na środku pustyni. W pewnym momencie do
jego życia wkracza dziwny przybysz – złotowłosy Mały Książę.
Pilot, choć sam jej nie rozumie, przedstawia nam najlepiej
jak potrafi historię swojego małego przyjaciela. Poznajemy losy chłopca na jego
planecie, jego związek z Różą, wędrówkę i poszukiwanie przyjaciół. Pod postacią
mieszkańców poszczególnych planet ukrywają się największe ludzkie wady.
Dlaczego pokochałam Małego Księcia? To piękna, uniwersalna
historia, która zwraca nam uwagę na to, co w życiu najważniejsze. Niesamowite
jest to, że niemal każdy człowiek może odnaleźć w niej nawiązania do swojego
życia, utożsamić się i ludzi dookoła do kogokolwiek z bohaterów.
Książka napisana jest bardzo prosty, niemal dziecięcym
językiem, a jednocześnie wypełniona niezwykłymi mądrościami. Aby wyłapać wszystkie
piękne cytaty, powinno się przepisać prawie całą książkę.
Książka ukazuje nam najważniejsze prawdy: konieczność
dorastania, poszukiwania siebie, odkrywania świata. Przedstawia miłość jako
proces, jako odpowiedzialność. To, co najbardziej mnie uderzyło, to to, że „Najważniejsze
jest niewidoczne dla oczu”. Zawsze uważałam to za najbardziej wyświechtany
cytat na świecie, ale w kontekście całej historii zyskał dla mnie nowe
znaczenie. Bo przecież nie musimy ciągle z kimś przebywać, nie musimy mieć go
namacalnie przy sobie, by być szczęśliwymi. Ważne, że wiemy, że gdzieś tam
sobie jest i ta świadomość nam wystarcza.
Komu polecam „Małego Księcia”? Każdej osobie, która ma
jakiekolwiek problemy. Ta książka naprawdę rozumie i pomaga zrozumieć świat.
Ocena: 10/10
Książkę zrecenzowałam w ramach wyzwania "Czytam nie tylko amerykańskich autorów"
Muszę zgodzić się z Tobą w stu procentach. Mały Książę to niesamowita książka i naprawdę zasługuje na uznanie. Świetny post!
OdpowiedzUsuńKiedyś uwielbiałam Małego Księcia, dzisiaj... nie jest to dla mnie niezwykła książka, raczej bajka dla dzieci. Tak, jest uniwersalna, tak, można ją czytać w każdym wieku, ale mądrości, które są w tej powieści, trochę zalatują mi Paulo Coelho, a tego pana po prostu nie trawię. Wspominam bardzo miło z gimnazjum i pamiętam prawie każdy fragment, ale miłość do tej książki gdzieś tam pod drodze minęła. Z jednej strony szkoda, z drugiej - więcej miejsca na kochanie innych książek, więc nie mogę narzekać :')
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię truzimów Coelho :)
UsuńJa zakochałam się w małym księciu już w dzieciństwie. Na początku była to zwykła opowieść. Potem za każdym razem gdy czytałam tą książkę to znajdowałam coś innego, a zarazem nowe wartości podobnie jak w Tajemniczym ogrodzie. Z wielką chęcią wróciłabym do tej lektury. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
zaczytanabella
Och tak, "Tajemniczy ogród" to cudowna książka. Tyle szkolnych lektur ma piękne i uniwersalne przesłanie, a do tak niewielu powracamy po przymusowym czytaniu ich w szkole.
UsuńTak, to cudowna książka. Wracałam do niej miliony razy. Szkoda, że tylu ludzi przypomina sobie o tym dopiero z okazji stworzenia filmu, nie mogę znieść wielkiego narodowego czytania "Małego księcia". Nie mniej jednak ogromnie się cieszę, że i ty znalazłaś w tej książce coś więcej niż historię małego chłopca.
OdpowiedzUsuńNiestety nasza oświata jest beznadziejna, tak dobre i mądre książki jak "Mały książę" czy "W pustyni i w puszczy" dają dzieciom do czytania w szkole podstawowej/na początku gimnazjum, gdy nie potrafią ich jeszcze należycie ocenić. A - nie oszukujmy się - mało kto wraca do lektur, których czytanie było na nas wymuszone.
Ja czytałam tylko raz w gimnazjum i albo jakoś szczególnie mnie nie zachwyciła albo po prostu jej nie zrozumiałam, bo niewiele pamiętam :)
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam, dlatego cieszę się, że odświeżyłam.
UsuńTak ja też kocham!!!
OdpowiedzUsuńMnie "Mały Książę" od samego początku zachwycał, a też czytałam go już wielokrotnie. Muszę tylko w końcu dorobić się własnego egzemplarza...
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych lektur i cieszę się, że po nią sięgnęłam w ramach języka polskiego! Tym bardziej, że jest cieniutka, a zawiera tyle ważnych sentencji i wątków, że nie wiem jak autor tego dokonał:) Buziaki!
OdpowiedzUsuńIch perspektywy
Właśnie! Piękna jest...
UsuńNic dodać nic ująć. Świetna książka na każdą życiową trudność. Sam czytałem już 7 razy i jeszcze nie raz po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńNajbardziej zapadły mi w pamięć baobaby...
Jak ja się cieszę, że książkę miałam jako lekturę w szkole. Inaczej wątpię, że kiedykolwiek bym ją przeczytała i poznała tak wspaniałą i dającą dużo do myślenia książkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://pizama-w-koty.blogspot.com/
Z Małym Księciem miałam okazję zapoznać się w gimnazjum na języku polskim. I jest to chyba moja ulubiona lektura (ulubiona książka też ♥)
OdpowiedzUsuń