sobota, 23 lutego 2019

(290) "Niewolnice" Dolen Perkins-Valdez


Hej, hej, Kochani!
Ostatnio jakoś tak się zdarza, że czytam więcej nieoczywistych, niepopularnych książek. Nareszcie udało mi się nieco zredukować liczbę egzemplarzy recenzenckich, zajęłam się wyczytywaniem stosów z moich półek oraz na nowo odkryłam biblioteki. Dzięki temu coraz rzadziej trafiam na klumpy, a na mojej liście pojawiają się prawdziwe cudeńka, o których prawie nikt nie słyszał. W ten sposób, bo prawie pięciu latach spędzonych na półce, w moje łapki trafiły „Niewolnice” Dolen Perkins-Valdez. I och, cóż to była za wspaniała lektura.

Stany Zjednoczone tuż przed wojną secesyjną. Do północnego kurortu rokrocznie przyjeżdżają południowi plantatorzy wraz ze swoimi czarnoskórymi niewolnicami. Kiedy ich panowie beztrosko wypoczywają, kobiety pracują do utraty sił, by potem nocą zaspokajać seksualne potrzeby białych mężczyzn. Dolen Perkins-Valdez przedstawia historie czterech z nich, zastanawiając się, dlaczego nawet kiedy wolność jest na wyciągnięcie ręki, one po nią nie sięgają. Ukazuje wszystkie trudy i bolączki życia niewolnic: głód, strach, znęcanie się, lęk o przyszłość własnych dzieci, ciągłą konkurencję i, co chyba najbardziej uderza, przemoc seksualną.

„Niewolnice” nie są moją pierwszą książką w temacie niewolnictwa. Kiedyś, po przeczytaniu „Przeminęło z wiatrem” zainteresowałam się tą tematyką, więc nie oczekiwałam, że debiut literacki Dolen Perkins-Valdez bardzo mnie zaskoczy. Szczerze mówiąc, czytając powieści takie jak ta, nastawiam się bardziej na zderzenie z emocjami, niż na odkrycie nowych faktów. W ten sposób patrząc, „Niewolnice” niemal całkowicie zaspokoiły mój apetyt czytelniczy.

Tym, co najbardziej mi się podobało, było wgłębienie się w psychikę bohaterek. Trudno zrozumieć, w jaki sposób czarnoskóre niewolnice mogły być aż tak ślepo przywiązane do swych panów. Co nimi kierowało? Autorka w swej debiutanckiej powieści ukazała cztery odmienne historie. Każda z jej bohaterek niosła ze sobą inne jarzmo, inne tajemnice. Inne były też ich motywacje – dla niektórych najważniejsza była wolność, dla innych – dzieci, jeszcze dla innych – bezpieczeństwo. Dolen Perkins-Valdez udało się sportretować kobiety, które, choć oficjalnie pozbawione człowieczeństwa, które skazane na bytowanie w uwłaczających warunkach, zdołały zachować własną godność. Pisarka ukazała ich ciężkie losy, które tłumaczą sposób, w jaki myślą i postępują. Poprzez ukazanie czytelnikowi konkretnych przykładów cierpienia, uzmysłowiła, jaką hańbą i zbrodnią było niewolnictwo.

Książka stanowi także świetne świadectwo epoki. Dolen Perkins-Valdez za pomocą ciekawych epizodów, które z pewnością zapadają czytelnikowi w pamięć, opowiada o czasach, które dzisiaj nie sposób sobie wyobrazić. Stany Zjednoczone tuż przed wojną secesyjną były bardzo zróżnicowanym społeczeństwem i te różnice widać na kartach książki. Znamienne jest porównanie losów Murzynów z Północy, którzy cieszą się wolnością osobistą i naśladują styl życia białych oraz ich braci z południowych stanów, wciąż pozbawionych wartości osoby ludzkiej oraz zmuszanych do niewolniczej pracy ponad siły. Upokorzenie tych drugich objawia się zarówno w sprawach dużych – odbieranie dzieci, zmuszanie do życia w nieludzkich warunkach, bicie, jak i w szczegółach, mających im przypomnieć, jak niewiele warte jest życie niewolnika. Ciekawe są także obserwacje dotyczące Amerykanów – ludzi, których kraj miał być oazą wolności, a którzy sami odmawiają tego podstawowego prawa innym. Tutaj niestety różnica pomiędzy Północą a Południem nie jest tak silna – nawet pozornie abolicjonistyczni mieszkańcy  nie tracą okazji, by wykorzystać seksualnie czarnoskóre niewolnice swych znajomych plantatorów.

Jak na debiut literacki przystało, „Niewolnice” nie są pozbawione wad. Choć to dość cienka książka, momentami nuży czytelnika. Dolen Perkins-Valdez w mojej opinii nie rozplanowała dobrze fabuły, przez co akcja raz wciąga czytelnika i nie pozwala mu się oderwać, innym razem zaś niesamowicie męczy. Wydaje mi się, że można było ukazać ciekawsze aspekty, może szerzej opowiedzieć historie poszczególnych bohaterek? Niestety, serwowanie przez pisarkę co chwila dość wtórnych przemyśleń głównych postaci nie wpłynęło dobrze na mój odbiór książki.

Bardzo cieszę się, że w końcu zmobilizowałam się, by sięgnąć po „Niewolnice”. To powieść, która, choć nie jest idealna, stanowi świetną pozycję literacką. Zdecydowanie pozwala zrozumieć choć trochę koszmar, którego doświadczali czarnoskórzy niewolnicy, a także daje szersze spojrzenie na niezbyt znaną w naszej ojczyźnie historię Stanów Zjednoczonych.

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz