czwartek, 23 listopada 2017

(213) "Until November" Aurora Rose Reynolds

Hej, hej, Kochani!
Są takie książki, które są naszymi grzeszkami. Książki, które czytamy, kiedy ewidentnie jesteśmy zmęczeni, kiedy nie chce nam się nic, kiedy mamy dość ambitnej litearuty. Chowamy je przed okiem ciekawskich, na pytanie: „Co teraz czytasz” odpowiadamy w stylu: „ yyy... eee… no w sumie to nic takiego”. Jednak mimo wszystko jesteśmy zadowoleni z takiej lektury, bo odpręża nas ona i daje wytchnienie. Jedną z książek, które miałam tak potraktować jest Until November – pierwsza wydana w Polsce powieść Aurory Rose Reynolds.

Po tajemniczym wypadku November wyprowadza się od toksycznej matki i przenosi się do nieznanego jej ojca, do Tennessee. W nowym miejscu ma w planach rozpocząć nowe życie – tym razem otoczona ludźmi, którzy ją kochają. Rozpoczyna pracę w klubie należącym do jej ojca i już wkrótce poznaje niezwykle przystojnego Ashera – znajomość ta odmieni całkowicie jej życie. Pomiędzy młodymi wybuchnie bowiem ogromna namiętność, której nic nie jest w stanie powstrzymać. Jednak na drodze do szczęścia November staną niewyjaśnione sprawy z przeszłości…

Jak już wcześniej wspomniałam, sięgając po Until November nie spodziewałam się żadnych fajerwerków, niesamowitej lektury, lecz miłego i przyjemnego romansu. Niestety, dostałam coś zgoła innego. Książkę, którą bez wahania mogę nazwać jedną z gorszych w tym roku. Literackiego potworka, który zawiódł mnie niemal wszystkim!

Pierwszą wadą powieści jest kreacja bohaterów. Po pierwsze, są oni do bólu schematyczni. November to nieśmiała, obarczona przeszłością dziewczyneczka. Nie wierzy w siebie, jest zakompleksiona, ale jej poczucie własnej wartości zmienia się, gdy poznaje jego – Ashera. Asher to ten typ bohaterów, którego najbardziej nienawidzę. Arogancki, wulgarny prostak, mający w głowie jedynie zaliczanie kolejnych panienek. Nie dość,  że postaci są absolutnie wtórne i kompletnie nieoryginalne, to jeszcze ich budowa kuleje.  Wyraźnie widać, że Aurora Rose Reynolds chciała skonstruować głębokie konstrukcje psychologiczne, co jednak nie udało się jej – Asher i November są w zupełności niespójni i zachowują się, jakby mieli rozdwojenie jaźni. Jeśli zaś chodzi o konstrukcje bohaterów drugoplanowych – znów po prostu są. Koszmarnie papierowi i nieludzko jednostronni. Jeśli postać jest dobra, usprawiedliwione są wszelkie jej czyny (prowadzenie klubu ze striptizem – toż to zupełnie normalna praca, nie ma w niej nic zdrożnego), a jeśli ma być zła, to jej postępowanie jest aż wyjaskrawione, czego przykładem może być matka November, z które zrobiono postać tak diaboliczną, że to aż śmieszne i do głębi nierealne.

Fabuła powieści opiera się tylko i wyłącznie na romansie. Nie ma tu żadnych innych pobocznych wątków. I pewnie bym się nie czepiała tego, gdyby wątek miłosny miał jakikolwiek sens. Niestety, nie ma tego dobrego.  Romans Ashera i November jest tak okropny, przenosi tak straszne wzory zachowań, że to aż smutne. Oczywiście, jak we niemal wszystkich książkach opiera się on jedynie na seksie. November idzie do łóżka z Asherem już po dwóch dniach znajomości, to są postawy, które warto promować! Tym, co chyba najbardziej bolało mnie w tej książce jest to, że jej bohaterowie tak naprawdę w ogóle się nie poznali. Ich relacja oparta była jedynie na aspekcie fizycznym, nie przeprowadzili żadnej rozmowy. To było tak nierealne! Dodatkowo, oburzył mnie sposób traktowania dziewczyny przez Ashera. Nie jestem oczywiście fanką mężczyzn pokroju Bad boy, jednak to postawa Ashera była absolutnym przegięciem! Traktował ukochaną jak swoją własność, rozkazywał jej, narzucał własną wolę, nie liczył się z jej zdaniem i w dość ciekawy sposób komentował jej miejsca intymne – jeżeli to ma być romantyczne, to ja się załamię!

Rozczarował mnie również styl pisania. Nie oczekiwałam rzecz jasna niezwykle wprawnego pióra, porywających opisów, poetyckości, bo to nie ten rodzaj lektury. A jednak, ilość wulgaryzmów i kolokwializmów mnie przerosła i zmęczyła. Until November stylem przypomina mi moje rozmowy z koleżankami, kiedy jesteśmy już bardzo zmęczone – a to, co jeszcze przechodzi w języku potocznym, a papierze w pełni ujawnia swoje wady i po prostu się nie broni.

Reasumując, jeżeli zastanawiacie się, czy czytać Until November to nie, nie róbcie tego. Nawet, jeżeli macie po prostu ochotę na lekką i niezobowiązującą książkę. Powieśc Aurory Rose Reynolds jest zła pod każdym względem – fabuły, wątku miłosnego, kreacji bohaterów, języka. Zróbcie dla siebie coś dobrego i darujcie sobie tę pozycję.


Recenzja powstała w ramach współpracy z portalem bookgeek.pl

Ocena: 2/10 (bardzo słaba)

Ksiązka bierze udział w wyzwaniach:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz