wtorek, 10 maja 2016

(56) "Ostatni harem" Peter Prange

Hej, hej, Kochani!
Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o kolejnej książce, którą miałam przyjemność przeczytać podczas maratonu Majowe zaczytanie. Przyznam, że książka wyleżała się na mojej półce bardzo, bardzo długo, a ja jakoś nie miałam ochoty po nią sięgać. Obawiałam się, że skuszona niską ceną zakupiłam sobie erotyk, a jak doskonale wiecie, strasznie nie lubię tego gatunku. Na szczęście prawda okazała się inna, a mnie udało się przeczytać naprawdę dobrą powieść historyczną.

 „Ostatni harem” Petera Pragne’a to opowieść o dwóch przyjaciółkach – Fatimie i Elizie. Dziewczynki różni niemal wszystko – jedna z nich to czerkieska muzułmanka, druga – ormiańska chrześcijanka. Koleje losu prowadzą  je do sułtańskiego haremu, gdzie Fatima zostaje faworytą władcy, a Eliza lektorką Koranu. Za murami seraju dziewczęta dorastają i poznają smak uczuć. Cały ich świat rozpada się, gdy w wyniku zamachu stanu sułtanat zostaje obalony, a kobiety trafiają na ulicę. Jak odnajdą się w kraju rządzonym przez młodoturków? Czy przyjaźń, którą obiecywały sobie w noc narodzin proroka, przetrwa najcięższe próby? Czy uda im się zrealizować ich kismet?

Do książki podchodziłam nastawiona bardzo sceptycznie. Obawiałam się, że ze względu na to, że nie wiem niemal nic o monarchii Osmanów, źle będzie mi się czytało „Ostatni harem”. Prawda okazała się jednak zupełnie inna. Peter Prange w zachwycający sposób odmalował Turcję u schyłku panowania sułtana Abulhamita oraz w okresie tworzenia się republiki młodoturków. Nawet zupełny laik, taki jak ja, odnajdzie się w klimacie wykreowanego przez autora książki świata, a nawet nieświadomie przyswoi sobie sporą dawkę wiedzy historycznej, a przynajmniej poczuje się zachęcony, by zgłębić temat – ja na przykład pierwszy raz usłyszałam o ludobójstwie Ormian i musiałam się naprawdę porządnie dokształcić.
Dużym plusem książki są świetnie wykreowane bohaterki. Fatima i Eliza różnią się niemal wszystkim, jednak obie są naprawdę dobrze skonstruowane. Czytelnikowi łatwo utożsamić się z nimi, płakać z nimi i przeżywać ich problemy. Niejednokrotnie zachwycamy się ich siłą, która pozwala im przetrwać nawet najtrudniejsze chwile. Na dużą uwagę zasługują także postaci drugoplanowe – porywczy, zaślepiony fanatyczną miłością Taifun, zakochany do szaleństwa doktor Feliks (mój nowy książkowy mąż) czy  próbujący udowodnić swoją męskość eunuch Nadir. Każdy z bohaterów reprezentuje inne poglądy i spojrzenie na świat, ale wszyscy są autentyczni. Warto również podkreślić, że w „Ostatnim haremie” trudno natrafić na postaci szablonowe czy jednowymiarowe.

Kolejną zaletą powieści Petera Prange’a jest  stworzenie pięknego, niebanalnego wątku miłosnego. Uczucie łączące pewną dwójkę bohaterów, pomimo że rozwinęło się w trudnych okolicznościach i nie ma niemal żadnych szans na spełnienie, jest skłonne do największych poświęceń. Postaci te zrobiłby dla siebie wszystko, a myśl o ukochanej osobie niejednokrotnie pomaga im znieść ciężkie chwile.  Autor bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę, łudząc raz szansą na pomyślne zakończenie historii zakochanych, kolejny raz całkowicie jej pozbawiając. Decyduje się także na odważny krok, jakim jest zdecydowanie nieschematyczne zakończenie.
„Ostatni harem” jest także piękną pochwałą przyjaźni. Już starożytni wiedzieli, że można żyć, nie mając swojej drugiej połówki, ale nie jest możliwym istnienie bez przyjaciela. Fatima i Eliza, mimo że los przygotował dla nich wiele bolesnych niespodzianek, zawsze zachowały się w sercach i były gotowe do wielu poświęceń dla tej drugiej.

W swojej książce  autor nie boi się podejmować wielu trudnych tematów, takich, jak toksyczne uczucie czy leczenie ran z przeszłości alkoholem. Ważne jest także to, że jako pierwszy z pisarzy poruszył temat zapomnianej zbrodni, jaką jest ludobójstwo Ormian dokonane w latach 1915-1917. W dokładny i poruszający sposób opisuje tragedię, jaka spotkała tę mniejszość narodową. Czytając opisy mechanicznego mordowania ludzi, mamy łzy w oczach, a jednocześnie nasuwa nam się na myśl to, co stało się lekko ponad dwadzieścia lat później w komorach gazowych Auschwitz, Treblinki, Ravensbruck. Książka ukazuje, że każdy człowiek jest skłonny do czynienia zła, a ludobójstwo jest naprawdę proste – wystarczy znaleźć grupę społeczną i obarczyć ją odpowiedzialnością za wszystkie nieszczęście, a jakie spotykają kraj. Zazwyczaj dzieje się przy niemej aprobacie świata, który zadowala się orzeczeniami pozornie bezstronnych komisji lekarskich.

Nie byłabym jednak sobą, gdyby nie zauważyła pewnej drobnej wady. Autor wyraźnie chroni jedną z bohaterek przed wszystkimi nieszczęściami, w tym najgorszym – gwałtem. Można zrozumieć jego motywacje, jednak kolejny cudowny, niezwykle podobny do siebie przypadek zwyczajnie irytuje i męczy swoim brakiem oryginalności.


„Ostatni harem” to naprawdę dobra powieść historyczna. Ciężko przebrnąć przez pierwsze rozdziały, jednak wytrwały czytelnik zyskuje nagrodę w postaci porywającej opowieści przenoszącej go do barwnej Turcji początku XX wieku. Dobrze, że powstają takie powieści, które sprawiają, że ludzie poznają nowe wydarzenia historyczne. Polecam Wam „Ostatni harem” z całego serca!

Ocena: 8/10 (rewelacyjna)

Książka bierze udział w wyzwaniach:

(+2,8 cm)