niedziela, 29 listopada 2015

(23) "Maybe someday" Colleen Hoover

Hej, hej, Kochani!
Chciałabym dziś opowiedzieć Wam o pewnej niesamowitej książce, która złamała mi serce na milion kawałków. Długo podchodziłam do tej książki, ale nie żałuję, ze w końcu ją przeczytałam. Nazwisko Colleen Hoover stało się już dla mnie niemal gwarancją dobrej, porywającej lektury, która zmieni kilka szarych dni w niesamowitą przygodę.
W książce przedstawione zostały losy Ridge’a i Sydney. On jest muzykiem i autorem piosenek słynnego zespołu Sounds of Cedar.  Przez blokadę twórczą nie jest w stanie tworzyć już nowych hitów. Wybawieniem zdaje się być sąsiadka, Sydney. Niestety, w miarę rozwoju ich znajomości będą musieli zadać sobie pytania, co i kto jest dla nich najważniejsze i jaka jest cena miłości.


Sięgając po książkę, liczyłam na romans. Bardzo lubię historie miłosne, jak już mogliście się przekonać, więc raczej nie miałabym nic przeciwko temu. Colleen Hoover kojarzyła mi się z „Pułapką uczuć”, Love story innym niż pozostałe, ale jednak Love story. Tymczasem „Maybe someday” przynajmniej do pewnego momentu jest opowieścią o odpowiedzialności za swoje czyny, o trudnych sytuacjach bez dobrego wyjścia i najcięższych decyzjach.

Colleen Hoover dokonała w tej książce czegoś niesamowitego. Pierwszy raz od dawna tak wczułam się w powieść, czułam, jak wszystkie emocje bohaterów dotyczą również mnie. Niejednokrotnie zaczynałam płakać w najmniej spodziewanych momentach, a raczej nie jestem bardzo ckliwą czytelniczką. Uczucia, którymi wypełniona była książka, przenikały i mnie. Razem z sercami bohaterów, pękało również i moje. Płakałam w tym samym czasie, co oni. Tym, co sprawia, książkowy świat porywa nas jeszcze bardziej jest utworzona specjalnie dla książki ścieżka dźwiękowa. To było niesamowite, płynąć przez tę powieść i słuchać piosenek, o których się czyta.

„Maybe someday” to powieść o miłości i muzyce. Autorka postanowiła zmierzyć się z trudnym tematem zdrady. Czy można kochać dwie osoby naraz? Czy ta trzecia zawsze jest zła? Razem z bohaterami usiłujemy podjąć najlepszą decyzję. Co najpiękniejsze, Colleen Hoover przedstawia wiele punktów widzenia i nie pozwala opowiedzieć się po żadnej konkretnej stronie.

„Maybe someday” jest pełne prawdziwych, do bólu realnych bohaterów. Każdy wnosi do historii coś pięknego, będąc jednocześnie bardzo ludzkim. Pomimo ciężkiej tematyki, wielokrotnie uśmiechałam się, czytając rozmowy Brigitte i Warrena, czy Warrena i Sydney.

Colleen Hoover, która nie boi się podejmować trudnych tematów, jak utrata najbliższych czy molestowanie seksualne, tym razem przedstawiła punkt widzenia osoby niepełnosprawnej. Razem z jednym bohaterów uczymy się patrzeć na świat inaczej, akceptować to, jakimi jesteśmy i doceniać to, co mamy.


Mogłabym rozpływać się w zachwytach nad  „Maybe someday”, jak genialna i życiowa książka to nie jest. Historia Sydney i Ridge’a mogła  zdarzyć się każdemu, a autorka przedstawia wydarzenia w niezwykle realistyczny sposób, nie bawiąc się w nadmierne słodzenie czy dramatyzowanie. Nie mogę jednak wspomnieć o jedynym minusie. Strasznie, niezwykle i niebywale rozczarowało mnie zakończenie. Przyznam, że kończąc lekturę, byłam rozdarta. Z jednej strony marzyłam o happy endzie, a z drugiej chciałam, żeby Colleen Hoover odważyła się na coś, czego w literaturze young adult jeszcze nie było. Niestety, zakończenie wydało mi się zbyt cukierkowate, a zmiana charakteru relacji Sydney i Ridge’a była moim zdaniem zbyt gwałtowana. Niemniej uważam, że „Maybe someday” to powieść, która wyróżnia się na tle innym młodzieżówek i bez wątpienia jest warta uwagi! Polecam wszystkim fanom tego gatunku!

Ocena: 8/10 (rewelacyjna)
Cytaty:
  • Ludzie nie wybierają, w kim się zakochują. Mogą jedynie wybrać, kogo dalej będą kochać.
  • Życie w przeciętności jest stratą czasu.
  • Hej, serce. Słyszysz mnie? Wypowiadam ci wojnę.
  • Często usiłujemy ukryć nasze uczucia przed tymi, którzy powinni je poznać.
  • Jesteśmy tylko dwiema zagubionymi duszami przerażonymi perspektywą niechcianego pożegnania.