poniedziałek, 23 lipca 2018

(261) "Biblia diabła" Leszek Herman


Hej, hej, Kochani!
W naszym kraju panuje taka irytująca mnie tendencja, by rodzimych twórców za wszelką cenę porównywać do ich zagranicznych kolegów po piórze. Szukamy polskiej J. K. Rowling, polskiej Colleen Hoover czy polskiej E.L. James (choć tej to ja bym jednak wolała nigdy nie znaleźć). I choć sama nie jestem fanką takich porównań, niedawno odkryłam cudownego wprost autora, który bez wątpienia może być polską odpowiedzią na Dana Browna. Pomorski pisarz, Leszek Herman, całkowicie zachwycił mnie swoją opartą na historii powieścią „Biblia diabła”, stanowiącą trzecią część cyklu Sedinium . Nie martwcie się jednak, jeśli nie znacie poprzednich tomów – ich nieznajomość absolutnie nie popsuła mi przyjemności z lektury! 

Paulina Weber, szczecińska dziennikarka, ma za zadanie przygotować cykl artykułów o procesach pomorskich czarownic. Tymczasem jej przyjaciel, a może nawet ktoś więcej, architekt Igor Fleming rozpoczyna przebudowę domu, w którym prawdopodobnie po raz ostatni widziany był skarb z katedry w Kamieniu Pomorskim. Losy relikwii są znane do momentu ofensywy Armii Czerwonej na ziemie pomorskie. Obszar zainteresowań Pauliny i Igora nieoczekiwanie splata się. Sprawę komplikują tajemnicze zaginięcia i brutalne morderstwa wpływowych kobiet Pomorza, w  które przez przypadek angażują się bohaterowie oraz ich angielscy przyjaciele – Gwen i Johann.


Po powieść Leszka Hermana sięgałam z lekkimi oporami. Zaczęłam już czytać „Latarnię umarłych”, jednak ciężko mi było wgryźć się w lekturę. Na szczęście w przypadku „Biblii diabła” było zupełnie inaczej. Nareszcie miałam czas, by na spokojnie poczytać. I całe szczęście, bo od tej pełnej przygód powieści wprost nie sposób się oderwać!

Uważam, że sukces „Biblii diabła” opiera się głównie na genialnie rozplanowanej fabule i niezwykle szczegółowym resaeachu, jakiego musiał dokonać Leszek Herman. Powieść wprost zachwyca ogromem informacji, jakich w lekki i przyjemny sposób dostarcza ten nazywany „przemytnikiem tajemnic z przeszłości” autor. Szczególnie ważne miejsce w „Biblii diabła” odgrywa wątek Świętej Inkwizycji oraz procesów pomorskich czarownic, które przez wiele stuleci traciły w okrutnych okolicznościach życie – tylko dlatego, że padły ofiarą pomówień czy zazdrości sąsiadów. Leszek Herman przedstawia ogromną ilość faktów, w umiejętny sposób wplatając je w fabułę swej powieści. Choć książka dostarcza naprawdę wiele wiedzy historycznej, nie nudzi – wszystkie opisy są niezwykle żywe i poruszają emocje czytelnika. Nieco słabiej przedstawiony został wątek poszukiwania ukrytych przez nazistów skarbów. Mam wrażenie, że był on nieco chaotyczny, a samo rozwiązanie wydawało mi się bardzo naciągane… Mimo to należy docenić Leszka Hermana za to, w jaki sposób skonstruował on fabułę trzeciego tomu przygód Igora, Pauliny oraz ich angielskich przyjaciół. Już od pierwszych stron książki czytelnik rzucony jest w wir wydarzeń, a tempo rozwoju akcji nie zwalnia ani na moment! Pomimo początkowego chaosu już po kilkudziesięciu stronach wszystkie poruszone na kartach „Biblii diabła” wątki, a jest ich naprawdę dużo łączą się i doprowadzają czytelnika do zakończenia, po którym wprost nie można się pozbierać!

Powieść Leszka Hermana zachwyciła mnie także sposobem kreacji świata przedstawionego. Przyznam, że od samego początku nieco przypominała mi książki mojego ukochanego Remigiusza Mroza. Tak samo jak twórczość autora cyklu o Joannie Chyłce, tak i dzieło pomorskiego pisarza jest niezwykle aktualne. W „Biblii diabła” porusza on aktualną problematykę społeczną, szczególnie tę związaną z obecną sytuacją kobiet w naszej ojczyźnie oraz z radykalizowaniem się prawicowej części społeczeństwa. Niestety, w mojej opinii czasem poglądy autora były zbyt wyraźnie zasygnalizowane i choć generalnie się z nimi zgadzam, to podejrzewam, że osobom myślącym w inny sposób mogłoby to nieco przeszkadzać.  Trochę irytowała mnie także nagonka na Kościół – widać, że autor bazował na stereotypach dotyczących Świętej Inkwizycji.  Jest to jednak jedyna wada „Biblii diabła”, jaką mogę wskazać. Z całą pewnością Leszek Herman zrealizował swój cel, jakim była popularyzacja historii i kultury Pomorza Zachodniego, bowiem od momentu, w którym zaczęłam czytać jego powieść, niesamowicie żałuję, że nie jestem nad polskim morzem i już nieśmiało planuję wycieczkę śladami przeszłości i literackich bohaterów.

Kolejną zaletą powieści Leszka Hermana jest kreacja bohaterów, których obdarzyłam sympatią już od pierwszych stron. Moją ulubienicą stała się oczywiście Paulina Weber. To silna i niezależna kobieta, która wie, czego chce i nie da sobie w kaszę dmuchać. To, w jaki sposób dochodzi do rozwiązania zagadki budzi podziw, choć jednocześnie irytuje to, jak bardzo tak wspaniała dziewczyna nie radzi sobie w relacjach damsko-męskich. Jej przyjaciel, Igor, to typowy przedstawiciel pokolenia współczesnych trzydziestolatków. Rozdarty pomiędzy moralnością a  koniecznością utrzymania siebie i firmy musi podejmować bardzo trudne decyzje. Nutę humoru wprowadzają na karty książki angielscy zakochani, Gwen i Johann, który zmuszeni są skonfrontować się z trudną do zrozumienia polską rzeczywistością. Leszek Herman na kartach „Biblii diabła” stworzył przesympatycznych bohaterów, którym czytelnik kibicuje już od pierwszych stron!

Tak naprawdę „Biblia diabła” to powieść, o której bardzo ciężko opowiadać w taki sposób, by nie zdradzić nic z fabuły. To jedna z tych książek, które doceniamy tak naprawdę po zakończeniu. Niemniej już teraz mogę Wam zagwarantować, że powieść Leszka Hermana pochłonie Was całkowicie i sprawi, że przeżyjecie niesamowite przygody! Naprawdę warto!

Ocena: 8/10 (rewelacyjna) 
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Muza

Książka bierze udział w wyzwaniu:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz