sobota, 27 sierpnia 2016

(85) "Bóg liczy łzy kobiet" Małgorzata Okrafka-Nędza

Dzień dobry, kochani!
Są czasem takie książki, o których wiecie z góry, że muszą się Wam spodobać. Czujecie, że zmienią Wasze spojrzenie na świat, poruszą i ukażą inne aspekty życia. Dla mnie jedną z takich książek, które zdecydowanie sprawiły, że stałam się choć trochę dojrzalsza, jest wydana niedawno nakładem wydawnictwa Fronda książka „Bóg liczy łzy kobiet”.

Pelagia była młoda i zakochana. Kiedy skończyła się wojna, była pewna, że wraz z niemiecką armią, oddalają się także jej problemy i że od tej pory będzie ją czekać szczęśliwe życie z ukochanym Groszkiem. Niestety, wkrótce okazało się, że komunistyczni „wyzwoliciele” niewiele są lepsi od niedawnych okupantów. Ukochany Peli został aresztowany, nikt nie poznał jego dalszych losów, a ona sama stała się więźniem sowieckiego oficera. Gwałcona brutalna przez trzy dni, była przerażona, gdy odkryła, że jest w ciąży… A to dopiero początek okrutnego życia, jakie wiodła, cały czas będąc wierna swoim zasadom oraz Bogu.


Kiedy II wojna światowa dobiegała końca, Europa Środkowo-Wschodnia stała się piekłem dla milionów kobiet wszystkich narodowości. Podążająca na przód Armia Czerwona słynęła ze swojego okrucieństwa. Ofiarami gwałtów stawały się zarówno dzieci, nastolatki, czy staruszki. Niemki, Polki, ba, nawet Rosjanki wyzwolone z obozów koncentracyjnych. Wiele z nich było gwałconych tak długo, że aż umierały… Te, które przeżyły, żyły w poczuciu winy, dotknięte hańbą. Nie chciały opowiadać o swoich doświadczeniach, tym bardziej, że w Polsce i innych krajach bloku wschodniego panował kult bratniej armii, która przyniosła wyzwolenie od faszystowskiego terroru. Dzisiaj, po ponad 70 latach od tamtych wydarzeń, jedna z nich, ustami swojej wnuczki przedstawia nam swoją historię, mówiąc niejako w imieniu tych, które nie zdążyły lub nie chciały.

Książka w delikatny sposób porusza temat aborcji. Pelagia, ofiara gwałtu, zachodzi w ciążę ze swoim oprawcą. W tym czasie jest to problem, który dotyka wielu kobiet, a „zabieg” jest akceptowalnym, wręcz doradzanym sposobem postępowania. Młoda dziewczyna wie jednak, że nie potrafiłaby odebrać życia własnemu dziecku. Jej historia pokazuje, że nie zawsze najprostsze wyjście jest tym najlepszym, a pozornie zła decyzja, może w przyszłości okazać się jedyną słuszną. Niestety, to delikatne przesłanie, jakie niesie ze sobą historia Peli, niszczy nieco posłowie autorstwa pani Kai Godek – mamy chłopca chorego na Zespół Downa. Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem w stanie poprzeć aborcji i jestem ja najbardziej pro life, podziwiam też panią Godek, bo mogę sobie wyobrazić, jak wygląda życie z niepełnosprawnym dzieckiem, jednak nie do końca jestem przekonana, że porównywanie sytuacji jej i pani Pelagii jest stosowne. Jej autorytarny sposób wypowiedzi wręcz narzuca odmienne zdanie – jak dla mnie, historia opowiedziana przez starszą kobietę jest wystarczająco poruszająca i nie potrzebuje żadnego wzmocnienia.

Książka „Bóg liczy łzy kobiet” to książka, która zdecydowanie uczy nadziei. Dzisiaj często my wszyscy, nie chcę się wymądrzać, bo ja też, załamujemy się przy najmniejszych przeszkodach, rezygnujemy z walki o własne szczęście, podpadamy w rozpacz. Często zdarza nam się, że narzekamy, zamiast dostrzegać pozytywne strony naszego życia.  Historia Pelagii naznaczona jest bólem i cierpieniem, kobieta nie dość, że w młodości brutalnie zgwałcona, później wplątuje się w patologiczną relację, która krzywdzi ją i jej ukochaną córkę.  Niemniej kobieta aż do końca jest pełna siły, energii, rozsiewa wokół siebie dobroć. Jak przyznaje jej wnuczka, autorka książki, znając jej babcię, trudno było uwierzyć jak wiele przeszła. Książka „Bóg liczy łzy kobiet” każe nam zastanowić  się, czy nasze problemy rzeczywiście są takie wielkie, ukazuje także, że nawet, gdy wydaje nam się, że jest beznadziejnie, Bóg, czy los (obojętnie, w co wierzycie) przyjdzie nam z pomocą i pomoże odnaleźć wyjście.

Książka „Bóg liczy łzy kobiet” zrobiła na mnie ogromne wrażenie, wywołała we mnie mnóstwo emocji, nauczyła innego spojrzenia na własne życie, jednak nie mogę postawić jej więcej, niż siedmiu gwiazdek. Dlaczego? Niestety, nie do końca opowiadał mi styl, w jakim została ona napisana. Dialogi, które zostały spisane przez Małgorzatę Okrafkę-Nędzę, były niesamowicie płaskie i papierowe, jakby pisane na siłę, by wprowadzić historię jej babci. Może lepiej byłoby oddać głos samej pani Pelagii? Nie wiem… Pewne jest, że „Bóg liczy łzy kobiet” nie jest książką, która ma zachwycać językiem, więc można to autorce wybaczyć. Dużo ważniejszy od formy jest przekaz, forma upamiętnienia kobiet, które padły ofiarą jednej z najgorszych zbrodni.


Bardzo się cieszę, że przeczytałam tę książkę. Pomimo że była króciutka, prędko o niej nie zapomnę. Niezwykły ładunek emocjonalny, jaki niesie, każe spojrzeć jeszcze raz na swoje życie i przemyśleć, czy naprawdę nasze problemy są aż tak wielkie. To wspaniale, że wreszcie powstają książki, w których bohaterowie tamtych lat mogą podzielić się swoją historią… 

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Fronda.

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

Książka bierze udział w wyzwaniach:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz