czwartek, 4 sierpnia 2016

(78) "Oblubienice wojny" Helen Bryan

Hej, hej, Kochani!
Chyba odzwyczaiłam się od pisania recenzji, ale cieszę się, że mogę znów podzielić się z Wami wrażeniami po zakończonej lekturze. Tym  razem opowiem Wam o książce, po którą sięgnęłam w wyniku pewnej drobnej pomyłki. Jednak los dobrze wiedział, co robił, bo „Oblubienice wojny” to książka, która w stu procentach spełniła moje oczekiwania i ukazała jeden z ulubionych okresów w historii z zupełnie innej perspektywy. Dzięki niej poszerzyłam swoje spojrzenie na świat, a także doceniłam wielką wartość niesamowitej relacji, jaką jest przyjaźń.

Frances, Alice, Tanni, Evangeline i Elsie to na pozór zupełnie różne od siebie kobiety. Dzieli je niemal wszystko – pochodzenie, religia, majątek, podejście do życia. W wyniku różnych splotów okoliczności cała piątka trafia do malutkiej brytyjskiej wioski  Crowmarsh Priors. Gdy wybucha II wojna światowa dziewczęta zapominają o osobistych niesnaskach i razem muszą mierzyć się z trudnościami, jakie niesie ze sobą życie w ciągłym zagrożeniu. Wszystkie będą starały się nie dać pokonać wrogowi i w bardziej lub mniej odważny sposób stawiać czoła Niemcom.


Myślę, że w sprawach drugiej wojny światowej nie jestem kompletnym laikiem. Lubię tę tematykę, przeczytałam mnóstwo książek, nie tylko beletrystycznych, ale także literatury faktu. A jednak, powieść Helen Bryan otworzyła mi oczy na inną perspektywę – akcja rozgrywa się w Wielkiej Brytanii, jednym europejskim kraju, który nie znajdował się pod okupacją. Mogłoby się więc wydawać, że życie jego mieszkańców było proste.”Oblubienice wojny” ukazują jednak brutalną prawdę – może Anglicy nie musieli mierzyć się z okrutną polityką okupacyjną, jednak przez ponad cztery lata żyli w ciągłym strachu przed niemiecką agresją, musieli znosić ciągle naloty i alarmy przeciwlotnicze. Dodatkowo, w kość dawały im głód i powszechna bieda. Wśród poddanych króla Jerzego, choć częste były postawy zachęcające do poddania się, a nawet kolaboracji z III Rzeszą, dał się poznać także niezwykły patriotyzm i ofiarna walka nie tylko za ojczynę, ale i za całą Europę. Właśnie taką Wielką Brytanię – nieugiętą, nieustraszoną, ale także borykającą się z wojennymi bolączkami ukazuje nam w swojej powieści Helen Bryan.

Nie wie, jak wy, ale ja przywykłam do wojny opowiedzianej z tej „wielkiej” perspektywy – bitwy, walka na froncie, szpiedzy. Nawet jeśli miałam do czynienia z historiami opowiedzianymi ustami kobiet, były to łączniczki, agentki lub żołnierze. Tymczasem w „Oblubienicach wojny” cały koszmar II wojny światowej – bitwy w powietrzu, na morzu i na lądzie, wojny wywiadów, działania dywersyjne, Holocaust - jest jak gdyby tłem. Na pierwszy plan wysuwa się natomiast normalne życie zwykłych mieszkanek wioski na angielskiej prowincji. Helen Bryan ukazała wojnę oczami bohaterek, które muszą mierzyć się z ciągłym strachem o siebie i swoich najbliższych. Oblubienice wojny, pięć przyjaciółek, w większości nie są bezpośrednio zaangażowane w działania wojenne. Ich aktywność ogranicza się do ochrony siebie i swojego otoczenia. To kobiety, które wcale nie chciały, aby lata ich młodości przypadały na czas wojny. Były nią zmęczone, a jednocześnie nie poddawały się. Właśnie ta ich wierność w sprawach małych, wierność miliona kobiet w całej Europie, sprawiła, że udało się pokonać Hitlera.

W powieści Helen Bryan mocno zaakcentowane jest znaczenie przyjaźni. W tej książce nie opiera się ona jedynie na pustych słowach i czczych deklaracjach. Oblubienice wojny dzielą ze sobą smutki, radości, lęki i wielkie nadzieje. Pięknym symbolem ich przyjaźni staje się zestaw jedwabnej bielizny, który w czasach reglamentacji odzieży krąży od jednej kobiety do drugiej, towarzysząc w romantycznych chwilach w otoczeniu wymarzonych mężczyzn.

Wielką zaletą książki jest niezwykle sprawne pióro pani Bryan. Książka jest niezwykle wciągająca – niemal od razu chcemy dowiedzieć się, co będzie dalej.  Autorka potrafi wywołać u czytelnika napięcie nawet opowiadając o zwykłym wydawałoby się życiu. Śmiało kreśli kolejne wątki, nie gubi się w nich jednak, lecz po kolei łączy ze sobą. Jedyną wadą książki, jaka przychodzi mi do głowy jest jej  zakończenie – zdaje mi się, że było pisane na szybko, przez co jest zbyt przegadane, a o rozwiązaniu wszystkich intryg dowiadujemy się jakby pośrednio, z ust bohaterów, a nie czytając o nich. 

Autorka świetnie poradziła sobie także z kreacją głównych bohaterek. To one są gwiazdami tej książki. Każda z pięciu dziewcząt jest zupełnie inna, ma inne plany, marzenia, przeszłość. Pisarce udało się stworzyć tak wiele niezwykle wiarygodnych postaci. Każdy czytelnik z pewnością odnajdzie tę jedyną, z którą będzie mu najbliżej, którą będzie najbardziej rozumiał i najbardziej kibicował. Jednocześnie Helen Bryan świetnie odmalowała zróżnicowanie brytyjskiego społeczeństwa, przez co można ją nazwać Jane Austen opowiadającą o czasach II wojny światowej.

Jeżeli, sięgając po „Oblubienice wojny” spodziewacie się porywającej książki wojennej, zabierającej Was na fronty, pozwalającej uczestniczyć w mrożących krew w żyłach akcjach, to zawiedziecie się. Powieść Helen Bryan  jest wspaniałym dowodem na to, że nawet w najgorszych warunkach trzeba żyć i nigdy nie tracić nadziei na lepsze jutro.

Ocena: 7/10 (bardzo dobra)

Książka bierze udział w wyzwaniach:





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz