Witajcie, Kochani!
Przez długi czas uroczo ignorowałam istnienie seriali. Nie
miałam na nie czasu, zdecydowanie bardziej pociągało mnie czytanie książek. A
potem nagle dostrzegłam, że seriale mogą być niesamowicie interesujące!
Zaczęłam w myślach tworzyć listy produkcji, które chciałabym poznać, tyle, że
klasa maturalna nie jest do tego najlepszym czasem. Teraz dopiero mam czas, by oglądać
seriale, które moi znajomi kochają od lat. Na pierwszy ogień poszła chyba
najlepsza, a na pewno najsłynniejsza produkcja Netflixa – „The Crown” –
opowieść o panowaniu Elżbiety II. Póki co obejrzałam dopiero pierwszy sezon,
jednak już wiem, że naprawdę warto obejrzeć! Dlaczego?
UKAZANIE CIEMNEJ
STRONY MONARCHII – TYM RAZEM TEJ PRAWDZIWEJ
Ludzie uwielbiają skandale. Uwielbiają słyszeć o grzeszkach
innych, zwłaszcza tych, którzy są wysoko. Ich życie, pełne luksusu i władzy,
pociąga nas i fascynuje. Stąd tak wiele seriali czy książek o ciemnej stronie
bogatych – warto wspomnieć chociażby o „Dynastii” czy „The Royals”. „The Crown” oferuje nam inne spojrzenie na
ludzi znanych z kart podręczników czy z telewizji. Brytyjska rodzina królewska
wydaje się być niemal pozbawiona wad, jednak reżyserzy wskazują na jej wewnętrzne
rozbicie, obecne już w latach 50. Skandale zamiatane pod dywan, kłótnie i
mrożące krew w żyłach wyrzeczenie się samego siebie – brytyjsko-amerykański
serial ukazuje nam nienzane oblicze rodziny Windsorów.
WSPANIAŁE PORTRETY
PSYCHOLOGICZNE
Edward VIII (Alex Jennings) - jedna z najtragiczniejszych postaci |
Wydaje mi się, że niesamowicie trudno jest tworzyć opowieść
o ludziach, którzy wciąż żyją lub stosunkowo niedawno odeszli. Łatwo jest
przedstawić ich w sposób niezwykle jednostronny, propagandowy – wybielając je,
idealizując czy demonizując. Wszyscy bohaterowie „The Crown” mają swój
rozpowszechniony w opinii publicznej wizerunek. Jednakże twórcy serialu usiłują od niego
odejść. Ukazują członków brytyjskiej rodziny królewskiej jako ludzi z krwi i
kości, którzy zmagają się z uczuciami i z wątpliwościami. Genialnie wykreowane postaci, takie jak dawny król,
Edward VIII, który pomimo szczęśliwego życia z ukochaną Wallis cierpi z powodu
oddalenia od ojczyzny, rodziny oraz wyrzutów sumienia czy książę Filip, mąż
Elżbiety, który na zawsze musi pozostać w cieniu, z czym absolutnie nie może
się pogodzić. Twórcy serialu nie boją się pokazać ludzkiego oblicza rodziny
królewskiej oraz najważniejszych osób w
Wielkiej Brytanii, nawet jeśli czasem jest ono brutalne.
SCENOGRAFIA I
KOSTIUMY, KTÓRE POZWALAJĄ PRZENIEŚĆ SIĘ W CZASIE
Oglądanie „The Crown” to prawdziwa perełka dla oczu! Twórcy,
dysponując zapewne ogromnym budżetem, świetnie odtworzyli realia Londynu,
Anglii czy Afryki lat 50. I 60. XX wieku. Zachwyca ich dbałość o szczegóły. Na szczególny podziw zasługują sceny
szczególnie uroczyste – ślub Elżbiety i Filipy czy odtworzona niezwykle
szczegółowo koronacja monarchini – oglądając je, możemy poczuć się, jakbyśmy
byli świadkami tych doniosłych chwil. Zresztą, spójrzcie sami:
Dodatkową gratką,
szczególnie dla kobiet, są przecudowne kostiumy i charakteryzacja.
LEKCJA HISTORII, KTÓRA
SAMA SIĘ ZAPAMIĘTUJE
„The Crown” to opowieść o panowaniu Elżbiety II – najdłużej panującego
brytyjskiego monarchy. Jej rządy przypadają na czas dynamicznych zmian
społecznych i politycznych. Wszystkie one znajdują odzwierciedlenie w serialu.
W pierwszym sezonie widzimy między innymi początek dekolonizacji, kryzys sueski
czy wielki smog w Londynie czy uporczywą walkę Winstona Churchilla o pozostanie
u władzy. Dzieje świata i Anglii są ukazane z perspektywy osób, do których odbiorca
się przywiązuje, dlatego łatwiej zapamiętuje, na czym polegały kluczowe
wydarzenia. Serial wzbudza też zainteresowanie
– widz chce pogłębić swoją wiedzę, by lepiej zrozumieć akcję serialu i rozterki
targające bohaterami. To idealny sposób,
by przyjemną metodą utrwalić sobie dwudziestowieczną historię.
IDEALNY SPOSÓB, BY
PRZETRWAĆ BEZSENNĄ NOC
Wszyscy znamy te noce, w czasie których nie możemy spać.
Idealnym na nie rozwiązaniem jest oglądanie „The Crown”! Serial jest
niesamowicie wciągający, wprost nie sposób się od niego oderwać. Pomimo że
odcinki nie kończą się typowymi cliffhangerami, ciekawość, jak dalej potoczą
się losy bohaterów i Imperium, są na tyle ciekawe, że kolejne odcinki same się włączają
– ja sezon obejrzałam może w dwa dni. Jest jednak pewne ryzyko – z pewnością
nie zaczynajcie przygody z „The Crown”, jeśli musicie wstać następnego dnia
wcześnie rano – chyba, że lubicie mieć oczy na zapałkach!
Mam nadzieję, że udało mi się Was przekonać do obejrzenia
tej superprodukcji Netflixa. Ja wkrótce mam zamiar zacząć drugi sezon – mam nadzieję,
że będzie równie cudowny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz