niedziela, 7 sierpnia 2016

Książkowy sąd: "7 razy dziś", "Trylogia czasu", "Hopeless"

Hej, hej, Kochani!
Dziś chciałabym zaprosić Was na nową blogową akcję, którą organizuję wraz z kilkoma innymi wspaniałymi blogerkami! O co, tak pokrótce, o niej chodzi? Otóż, jak mogliście już zdążyć zauważyć, często w blogosferze krążą odmienne opinie o różnych książkach - niektórzy uwielbiają dane pozycje, inni ich nienawidzą (przykładem może być chociażby moja awersja do twórczości Abbi Glines czy Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Dlatego w tej serii postów chcemy zaprosić Was do udziału w czterech (w tym miesiącu wyjątkowo w trzech) rozprawach sądowych, w czasie których blogerzy wcielą się w rolę oskarżycieli i obrońców bardziej lub mniej popularnych książek. Sędzią będziecie zaś Wy - sami zdecydujecie, czy dać książce szansę, czy nie!




Oskarżyciel: Przede wszystkim irytowała mnie główna bohaterka. Uważała, że należąc do popularnych osób może wszystko nie ponosząc za to konsekwencji.
Obrona: Sprzeciw! Sam na początku faktycznie była paskudną osobą. Jednak później, gdy uświadamia sobie kim była i co robiła, staje się lepsza. Jak dla mnie to dobry zabieg.
Oskarżyciel: Może i zmienia się na sam koniec, ale to dzięki temu, że może powtórzyć ten sam dzień. Inni nie mają takiej możliwości i gdyby nie to, pewnie nadal byłaby taka irytująca.
Druga irytująca rzecz to styl autorki. Połowę książki wręcz męczyłam. Sposób pisania pani Oliver był ciężki i nie sprawiał, że czytelnik chce wiedzieć, co się zaraz wydarzy. Ciekawie zrobiło się na ostatnich 50 stronach, gdzie akcja nabrała niebezpiecznego tempa.
Obrona: Wierzę, że jej zmiana mogła wpłynąć na inne osoby, które dzięki niej stały się lepsze. Za to styl jest kwestią gustu. Cenię pióro Oliver, dla mnie pisze lekko. A w tej książce interesujące jest to, co dzieje się w głowie bohaterki. Nie jest to wielka analiza psychologiczna, ale to w końcu powieść dla nastolatek, więc jest adekwatna do odbiorców.
Oskarżyciel: Nie ma co się oszukiwać, nikomu nie przytrafi się sytuacja, gdzie może powtórzyć sobie dzień. Przez błędy bohaterki cierpią ludzie, a ona czasami nie widziała w tym swojej winy.
Obrona: I dlatego można powiedzieć, że książka ma morał. Może dzięki niej, zmienili się też jej znajomi. A może lepiej – zmienił się czytelnik, gdy dostrzegł w Sam siebie?
Oskarżyciel: No tak, najpierw natworzyła problemów, to musiała kiedyś je naprawić. Ale wątpię też, by ktoś utożsamiał się z dziewczyną, która podrywa swojego nauczyciela.
Obrona: Chodzi mi o patrzenie na innych z góry. Jeżeli po lekturze ktoś się zmienił, to książka spełniła swój cel.



Oskarżyciel: Oskarżam Błękit szafiru o:
- rozbeczaną Gwenny, co irytowało mnie na każdym kroku
- wkurzającego egoistycznego Gideona, którego chętnie spaliłabym żywcem
- o to, że jedynym plusem książki jest Xemerius
- o zatracenie akcji na rzecz wątku miłosnego!
Obrona: Nie mogę się zgodzić ze wszystkimi powyższymi oskarżeniami. Co prawda Błękit szafiru posiada o wiele bardziej rozbudowany wątek miłosny, jednak oprócz tego akcja także pędzi, jest intrygująca i tajemnicza. Głowni bohaterowie, mimo że irytujący, są także sympatyczni. Są także postacie drugoplanowe, m.in. Lucas Montrose, które są też pozytywnym aspektem książki
Oskarżyciel: Niestety nie mogę przyjąć stanowiska obrony, bo jedyną sympatyczną postacią jest Xemerius oraz najlepsza przyjaciółka Gwenny. Ponadto akcja zamiast pędzić, skupia się na beczącej Gwenny, która zakochała się w dupku Gideonie. Uważam, że akcja traci bardzo dużo na wątku miłosnym.
Obrona: Jednak oprócz wątku miłosnego mamy także wiele innych wątków, które są wyjątkowo rozbudowane. Autorka ciekawie przedstawiła czytelnikom historię Paula i Lucy oraz same momenty, gdy bohaterowie podróżowali w czasie. Co do jednego muszę się zgodzić z oskarżycielem - Gwendolyn chwilami zachowywała się wyjątkowo irytująco.
Oskarżyciel: Muszę się zgodzić, że historia Paula i Lucy była interesująca, ale właśnie brakowało mi czegoś mocniejszego, bo miałam wrażenie, że autorka bardziej skupiła się na Gwenny i Gideosiu niż na historii z prawdziwego zdarzenia.
Obrona: Myślę, że gdyby tego nie przedstawiła w ten sposób, późniejsze wydarzenia nie miałyby sensu. Ponadto mnie samą ten wątek doprowadzał do skrajnych emocji. Z jednej strony irytacja i złość, z drugiej zaciekawienie i radość. I to mi się podobało.
Oskarżyciel: Dla mnie wątek miłosny był przesadzony i irytujący do granic możliwości. A historia Paula i Lucy to jedyny wątek, dla którego kontynuuję tak naprawdę.


Oskarżyciel: Książka jest słaba. Przedstawiono poważne problemy, które odkrywamy razem z bohaterką... jednak łatwo rozwiązujemy tę zagadkę... Poza tym problemy; porwanie, gwałt zostały potraktowane po macoszemu… Nie wyjaśniono nam, że chociaż bohaterka wyparła wspomnienia z dzieciństwa to nadal coś tam pamiętała... Myślę, że Hoover powinna nam bardziej opisać przeszłość i dochodzenie Sky do prawdy. A sam fakt, że nie zaskakiwało jej, że nie może mieć telefonu itp. świadczy o tym, że nie była zbyt pojętna…
Obrońca: Nie wszyscy tak szybko odkryli całą tajemnice. Nie zgadzam się z tym, że po omacku zostało to potraktowane, wszystko wyszło na jaw tak szybko, reakcja mogła nastąpić dopiero po jakimś czasie, w kontynuacji jest więcej powiedziane odnośnie porwania i sytuacji w domu Sky. Fakt, że nie miała sprzętu, to wina matki, która w takich warunkach ją wychowała, i choć ona z tym walczyłam, to źle się to kończyło.
Oskarżyciel: Źle się skończyło? Jest wyjaśnione co to oznacza? Mam wrażenie, że mniej ważne elementy są strasznie długo, a akcja dzieję się dopiero potem i wszystko co ważne to max kilka stron...
Obrońca:Matka była dość specyficzna. W kontynuacji są retrospekcje z dzieciństwa:hałasy, strach Sky i całe porwanie, a historia jest o rodzącej się miłości, a pod koniec dopiero o poznawaniu przeszłości.
Oskarżyciel: To specyficzny rodzaj miłości…To ich bieganie i ciągle "spadaj", a potem "czemu go tu nie ma?". Dziewczyna nie umiała sobie poradzić ze sobą, dlatego ich relacja była mocno denerwująca.
Obrońca:Zachowałabym się podobnie! On dziwnie zachowywał sie wobec niej w sklepie, a później za nią biegał.
Oskarżyciel:Jeżeli ją przestraszył - powinna się go bać. Jeśli nie - zachowywała się jak idiotka.
Obrońca:Nastolatki tak mają gdy pierwszy raz rozmawiają z chłopakiem
Oskarżyciel: Szczególnie gdy przystojny chłopak zachowuje się jak stalker
Obrońca:To pobudza zmysły
Oskarżyciel: Na jej miejscu bym się go bała
Obrońca: Ale zrekompensował się.


Mamy nadzieję, że seria postów przypadnie Wam do gustu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz