Hej, hej, Moi kochani!
Czy są czasem takie książki, o których wiecie, że nie
powinny wam się spodobać? Czasem macie już dość schematycznej literatury, ale
wciąż po nią sięgacie? Ja miałam tak z książką Estelle Maskame „Czy
wspomniałam, że cię kocham”. Kiedy w styczniu ubiegłego roku powieść pojawiła
się na półkach księgarni, byłam pewna, że chcę ją przeczytać. Jednak wraz z
upływem czasu i tym, jak kształtuje się mój literacki gust, byłam coraz
bardziej sceptyczna. A jednak, dzięki blogowi Moje spojrzenie na kulturę i
organizowanej przez niego akcji „Książka w trasie” mogłam poznać tę lekturę.
Po rozwodzie rodziców szesnastoletnia Eden nie utrzymywała
kontaktów ze swoim ojcem. Dopiero po paru latach przyjeżdża do niego i jego nowej
rodziny do Los Angeles, by spędzić tam wakacje. Czas, który miał być okresem
zabawy i rozrywki, komplikuje się, bowiem w dziewczynie budzi się zakazane
uczucie do starszego przyrodniego brata - Tylera.
Spodziewałam się, że „Czy wspomniałam, że cię kocham?”
będzie książką złą. Że będę wzdychała, narzekała, mówiła w myślach brzydkie
słowa, zżymając się na idiotyczną fabułę. Bo niestety, ostatnio właśnie tak
wyglądają moje spotkania z romansami dla młodzieży. Tymczasem spotkało mnie
bardzo miłe zaskoczenie – jasne, debiut Estelle Maskame bynajmniej nie zalicza
się do książek wybitnych, jednak naprawdę miło spędziłam przy nim czas.
Na pewno plusem książki jest niesamowita atmosfera, klimat,
jaki wykreowała zaledwie siedemnastoletnia autorka. Nieco żałuję, że jej twórczość
poznałam akurat zimą, bowiem wspaniale nadawałaby się ona do czytania na plaży,
przy grzejącym słoneczku. Pisarka wspaniale oddała klimat gorącego Los Angeles,
amerykańskiej przygody i wspaniałych beztroskich wakacji wypełnionych imprezami.
Czytelnik sam chciałby znaleźć się wśród bohaterów i bawić się razem z nimi.
Klimat książki dobrze oddaje język autorki, który, choć jest prosty, jest również
bardzo przyjemny w odbiorze i dopasowany do tematyki. Zdecydowanie podobało mi
się to, że mało było wulgaryzmów i dosadnych opisów, a same sceny erotyczne
opisane zostały delikatnie i ze smakiem.
Ciekawie wykreowani są główni bohaterowie. To ludzie,
których możemy spotkać chociażby na ulicy. Ich problemy nie są wydumane, a
zachowanie zupełnie nieracjonalne. To młodzi ludzie, pragnący się bawić, dobrze
spożytkować swoją młodość, a jednocześnie osoby zranione poprzez trudną przeszłość.
Oczywiście, ciągle i nieustająco nie mogę zrozumieć, dlaczego główne bohaterki Young
adult zakochują się w Bad boyach, jednak na tym tle Tyler wypada dość dobrze –
przede wszystkim nie jest zły, bo tak, tylko naprawdę, poznając jego
przeszłość, można zrozumieć jego motywacje. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie
zwróciła uwagi na pewien brak logiki. Nie do końca rozumiem, na czym polega
dylemat głównych bohaterów. Są oni sobie kompletnie obcy, nie łączą ich żadne
więzy krwi – dlaczego więc nie mogą być razem? Co ich powstrzymuje? Moim
zdaniem z podobnym wątkiem dużo lepiej poradziła sobie Colleen Hoover w książce
„Ugly Love”.
Reasumując, polecam Wam „Czy wspomniałam, że Cię kocham” na
dni, w których potrzebujecie książki po to, by wyłączyć myślenie i po prostu
się zrelaksować. Zapewniam Was, że Estelle Maskame zapewni Wam wspaniałą
przygodę w cudownym, gorącym Los Angeles!
Ocena: 7/10 (bardzo dobra)
Ksiązka bierze udział w wyzwaniach:
+ 3,2 cm
autor na M
(autor wydał, gdy miał tyle lat, co Ty)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz