Witajcie, Moi Kochani!
Niedawno na ekrany kin wyszedł ostatni film Andrzeja Wajdy –
„Powidoki”. Jak z pewnością wiecie, opowiada on historię jednego z wielkich
polskich malarzy, Władysława Strzemińskiego. Najwybitniejszy polski reżyser
skupił się na przedstawieniu ostatnich lat z życia artysty, który sprzeciwia
się narzuconej przez władze dyktaturze socrealizmu. „Powidoki” zebrały bardzo
różno recenzje, mnie jednak najbardziej zaciekawiły głosy krytykujące Wajdę za idealizację
postaci malarza. Przyznam, że niezwykle zainteresowała mnie ta postać, więc
postanowiłam dowiedzieć się o nim więcej. A jednym z wątków biograficznych,
które reżyser pominął, było trudne małżeństwo Strzemińskiego z artystką
rosyjskiego pochodzenia, rzeźbiarką Katarzyną (Katią) von Kobro.
Zima 1945 roku. Doświadczana głodem, chorobami i powszechnym
ubóstwem Łódź. Kobieta około czterdziestki wychodzi z piwnicy, dźwigając w
rękach swoje drewniane rzeźby. Wcześniej usłyszała od męża – brutala, że jest
nieodpowiedzialną matką, a jej jedyna córka nie ma co jeść. Artystka bierze
siekierę, rąbie swoje dzieła, które wcześniej wyznaczały nowe kierunki w
sztuce, podpala je. Na ogniu gotuje kaszkę mannę i karmi nią kilkuletnią Nikę. Katarzyna
von Kobro pochodziła z arystokratycznej rodziny rosyjskiej. Już jako mała
dziewczynka miała ciągotki artystyczne. Jej życie odmieniło się, gdy w szpitalu
frontowym poznała kalekiego żołnierza polskiego pochodzenia, Władysława
Strzemińskiego. To ona rozbudziła w przyszłym słynnym malarzu miłość do sztuki.
Sama zgodziła się na bycie w cieniu. Przez lata trudnego małżeństwa tworzyła,
razem ze Strzemińskim opracowywali nową koncepcję sztuki. Pomimo tak wielkich
osiągnięć, pokonana przez chorobę artystka zmarła w ubóstwie i zapomnieniu. Jak
to się stało? Dlaczego mąż z ukochanego, inspirującego artysty stał się
tyranem, z którego toczyła przed sądem walki o prawo do opieki nad wymarzoną
córeczką, Niką?
Katarzyna Kobro-Strzemińska |
Jak widzicie z moich kilku słów wstępu, Katarzyna
Kobro-Strzemińska była niezwykle ciekawą osobą. Lektura jej biografii powinna
być więc niesamowitą przyjemnością. Niestety, mnie osobiście pozycja Małgorzaty
Czyńskiej rozczarowała. Mało było tutaj rosyjskiej rzeźbiarki, nie poznałam
żadnych nowych faktów. Trochę to smutne, że wszystko, o czym opowiada pisarka,
można znaleźć w Internecie w czasie kilku tygodni poszukiwań.
Władysław Strzemiński |
Katarzyna Kobro to artystka zapomniana, tak samo jak jej
mąż. Myślę jednak, że teraz, dzięki „Powidokom” Wajdy postać malarza zostanie
przywrócona powszechnej świadomości. W przypadku rosyjskiej artystki jest to o
wiele bardziej trudne. Kobro już przed wojną żyła w cieniu męża, który walczył
o docenienie jej sztuki. Niewiele wiemy o jej życiu, a większość jej rzeźb
spłonęła tamtego pamiętnego dnia, gdy zaszczuta przez męża spaliła je, by móc
ugotować obiad. Również w książce „Kobro. Skok w przestrzeń” artystka została
zepchnięta na plan boczny. Odniosłam wrażenie, że pozycja ta była bardziej biografią
Władysława Strzemińskiego niż jego żony. Wielokrotnie jej obecność jest jedynie
sygnalizowana, to malarz wysnuwa się na pierwszy plan.
Nie przekonała mnie też narracja „Kobro. Skoku w przestrzeń”.
Małgorzata Czyńska dużo miejsca
przeznaczyła na cytowanie pamiętnika Strzemińskiego, dokumentów czy słynnej
książki Niki Strzemińskiej – „Miłość, sztuka i nienawiść”, w której
opowiedziała ona o losach swoich rodziców. Uważam, że w książce jest bardzo
dużo „zapychaczy”, które mają na celu jedynie wypełnienie kolejnych stron.
Wydaje mi się, że Małgorzacie Czyńskiej zabrakło pomysłu na napisanie biografii
Katarzyny von Kobro. Czytając biografię, lubię, kiedy autor ma swoją wizję
danej postaci, kiedy stara się wejść w, mówiąc kolokwialnie, jej skórę,
przybliżyć jej postawę. Tymczasem zdaje mi się, że autorka tej powieści nie
zrozumiała Katarzyny Kobro-Strzemińskiej i dlatego nie umiała zaserwować
czytelnikowi opowieści, która byłaby naprawdę fascynująca i inspirująca. Zamiast tego, skupiła się na suchym cytowaniu
dokumentów i relacji. Zabrakło mi w tej biografii ognia, życia, odtworzenia
artystki taką, jaką wydaje się, że była.
Rzeźba Katarzyny Kobro |
Władysław Strzemiński, "Rudowłosa" |
Natomiast uważam, że Małgorzata Czyńska, jako historyk
sztuki, wspaniale odmalowała dzieje polskich i światowych malarstwa i rzeźby w
dwudziestoleciu międzywojennym. Na kartach książki „Kobro. Skok w przestrzeń”
odnajdziemy wspomnienia o takich artystach jak Chagall, Aleksandr Rodczenko,
Julian Przyboś. Autorka w sposób przystępny nawet dla laika opowiedziała, na
czym polegała rewolucja w patrzeniu na sztukę, które propagowali Strzemińscy.
Wspaniale ukazała brak zrozumienia, z jakim spotykała się twórczość unistyczna
czy konstruktywistyczna. „Skok w przestrzeń” może być wspaniałym wprowadzeniem
w świat nowoczesnej sztuki dla osób, które chcą poznać bliżej to zagadnienie.
Chociaż „Kobro. Skok w przestrzeń” nie było taką lekturą, o
jakiej marzyłam, nie żałuję, że ją przeczytałam. Dzięki pani Czyńskiej mogłam
lepiej poznać dzieje polskiej sztuki, a także w zupełnie inny sposób spojrzeć
na postać Władysława Strzemińskiego – który, jak się okazuje, wcale nie był tak
krystalicznym bohaterem, na jakiego wykreował go Wajda. Niestety, w biografii
tej zabrakło mi ognia, który z całą pewnością miała ta wspaniała, choć
zapomniana polsko-rosyjska rzeźbiarka.
Ocena: 6/10 (dobra)
Ksiązka bierze udział w wyzwaniach:
(+ 2cm)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz