Hej, hej, Kochani!
Chciałabym dziś zaprosić was do czasów mojego dzieciństwa i
opowiedzieć o jednej z pierwszych książek, które pokochałam z całego serca.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam okładkę „Ani z Zielonego Wzgórza” nie byłam
zachwycona. Myślałam, że to nudna, męcząca starodawnym językiem książka.
Myliłam się na szczęście i, chcąc nie chcąc, odkryłam książkę, która towarzyszy
mi już przez siedem lat i jest niemal co roku odświeżana.
Ania Shirley, jedenastoletnia sierota, w wyniku pomyłki
trafia do gospodarstwa starszego rodzeństwa – Mateusza i Maryli Cubthertów. Pomimo
początkowej niechęci, nowi opiekunowie postanawiają zatrzymać dziewczynkę u
siebie. Zielone Wzgórze staje się dla niej domem, w którym będzie mogła poznać
przyjaciół, dorosnąć i poznać smak szczęścia.