czwartek, 23 czerwca 2016

(68) "450 stron" Patrycja Gryciuk

Hej, hej, Kochani!
Jestem taka smutna! Pamiętacie, jak tysiące razy pisałam na blogu, że jeśli Anita coś poleca, to mogę ze spokojnym sumieniem się za to brać? A tu nagle jedna książka zachwiała moim wyobrażeniem. Miałam być zachwycona i z przyjemnością przewracać kolejne strony, a tu jedynym motywem, który zachęcał mnie do czytania, była chęć jak najszybszego zamknięcia tej książki i zapomnienia o niej na zawsze.

Wiktoria Moreau to poczytna autorka kryminałów, która właśnie szykuje się do premiery swojej kolejnej powieści, która już w przedsprzedaży pobiła rekordy popularności.  Dodatkowo również życie uczuciowe pisarki układa się świetnie – wpadła w oko młodszemu, przystojnemu aktorowi. Wszystko komplikuje się, gdy Wiktoria otrzymuje pozew o zniesławienie firmy farmaceutycznej, a dodatkowo okazuje się, że kultowy pisarz Lars Washington niedawno wydał powieść o łudząco podobnej fabule, jak najnowsze dzieło polskiej pisarki. Jakby tego wszystkiego było mało, z rzeki Houdson wyławiane są trupy, które zginęły w sposób łudząco podobny do tego przedstawione na kartach powieści.


Sięgając po tę książkę spodziewałam się kryminału. Byłam nastawiona na moje pierwsze spotkanie z tym gatunkiem literackim, ale… W „450 stronach” wątek kryminalny jest potraktowany po macoszemu. Na pierwszy plan wysuwa się romans Wiktorii z młodym Mackeznzie’m, nad którym poznęcam się jeszcze w tej recenzji z całą pewnością. Z tego, co mi wiadomo, w kryminałach najważniejsze winno być śledztwo, czytelnik sam powinien móc domyśleć się, kto zamordował i dlaczego. Tymczasem w powieści pani Gryciuk jedyne śledztwo, jakie jest prowadzone, ma chyba na celu zaloty pani komisarz względem młodego aktora, a także dręczenie biedniutkiej pani Moreau. Elementy, które mają naprowadzić na ślad zabójcy pojawiają się nagle, a samo zakończenie wątku kryminalnego nie jest satysfakcjonujące i sprawia wrażenie niedopracowanego.

Kolejną wadą książki Patrycji Gryciuk są jej bohaterowie. Wiktoria Moreau w moich oczach jest typową idiotką. Doprawdy, nie wiem, jakim cudem udało jej się osiągnąć sławę jako autorka kryminałów. Autorka robi z niej, mówiąc kolokwialnie ostatnią sierotę, która na przykład dotyka śladów przestępstwa w wełnianych rękawiczkach…  Może autorka próbowała zrobić z Wiktorii swoje alter ego, bowiem często czytamy, jaką to wspaniałą i genialną pisarką nie jest bohaterka książki, jednak nie ma to pokrycia w jej zachowaniu. Dodatkowo, poziom rozmyślań Wiktorii jest wprost żenujący! Kilka razy na kartach powieści pojawia się stwierdzenie, że jej partner  jest bezpłciowy, bo nosi imię, które mogą nosić zarówno chłopcy, jak i dziewczynki! Jeśli do tej pory uważaliście, że Bella Swan jest najbardziej niezdecydowaną bohaterką literacką, poznajcie panią Moreau! Ta kobieta, chcąc spotykać się z dwudziestolatkiem, ignoruje od niego telefony i trzyma go na dystans, a dodatkowo potrafi jednego dnia dać mu kosza i zaprosić na kolację! Brawo! Jeśli zaś chodzi o jej romans z Mackenzie’m, jest on po prostu żałosny. Aktor jawi się jako ideał bez żadnej skazy, który cierpliwie znosi humory swojej partnerki. Dialogi zakochanych przyprawiają o mdłości nawet taką miłośniczkę romansów, jak ja.

Jednym z niewielu plusów, jakie widzę w tej książce, jest ciekawe przedstawienie rynku wydawniczego. Widzimy cały proces powstawania książki – od momentu, gdy autor stawia pierwszą literę, poprzez cały proces składania i promowania powieści. Poznajemy także zaciętą konkurencję w branży i wielką siłę marketingu. Wielką rolę gra tu także sama czynność pisania – przedstawiona przez Patrycję Gryciuk niemal jako świętość.  Obserwując zabawy Wiktorii ze słowem, takie jak wybory „miss języków”, uśmiechamy się i możemy podziwiać lekkość pióra, jakim posługuje się autorka.


Podsumowując, żałuję, że moją przygodę z Patrycją Gryciuk zaczęłam właśnie od „450 stron”, a nie od podobno dużo lepszego planu. Powieść nie spełniła moich oczekiwań,a nawet mnie zirytowała. Z całą pewnością nie spodoba się ona fanom kryminałów, jednak może przypaść do gustu miłośniczkom literatury kobiecej  - dla mnie to bardziej obyczajówka z wątkiem sensacyjnym. Szkoda, że miałam takie wygórowane oczekiwania…

Ocena: 5/10 (przeciętna)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
(+3,5 cm)




(klucznik nr 1 i 2)

(autor na literę "g")


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz