Hej, hej, Kochani!
Na moim blogu pojawia się mnóstwo bardzo pozytywnych opinii
dotyczących książek królowej Young/New Adult, Colleen Hoover. Jestem oczarowana
jej prozą, która niemal zawsze łamie mi serce. Tak się jednak jakoś stało, że
nie miałam wcześniej do czynienia z książką, która rozpoczęła cały szał na
Colleen, czyli „Hopeless”. Zmobilizowana wyzwaniem Darii postanowiłam w końcu
sięgnąć po tę pozycję i przekonać się, co jest w niej tak wyjątkowego, że podbiła
serca nastolatek na niemal całym świecie. Byłam podekscytowana myślą, że oto
pozwalam Colleen Hoover znów przemienić moje serce w strzępki złamane przez nią
miliony razy. Niestety, tym razem coś nie wyszło.
Sky to zbliżająca się do swoich osiemnastych nastolatka.
Mieszka razem ze swoją adopcyjną matką, Karen, która izoluje córkę od świata,
nie pozwalając jej między innymi na używanie technologii, a także ucząc ją w
domu. Oprócz tego, dziewczyna odróżnia się od swoich rówieśników czymś jeszcze –
nie czuje przyjemności płynącej z dotyku, nie zna uczucia pożądania, a pieszczoty
chłopców wywołują u niej jedynie odrętwienie.W ostatnim roku nauki Sky butnuje
się i postanawia iść do szkoły. Nie wie jeszcze, jak bardzo ta decyzja odmieni
jej życie. Już pierwszego dnia w liceum poznaje przystojnego Deana Holdera.
Wraz z nim odkryje swoją przeszłość i będzie musiała zmierzyć się z traumami z
dzieciństwa.
Może sama zepsułam sobie trochę lekturę. Tym bowiem, co
najbardziej kocham w książkach Hoover jest to, że zawsze potrafi mnie
zaskoczyć, a wymyślone przez nią zwroty akcji powodują, że zbieram zęby z
podłogi. Colleen pokazuje życie takim, jakim jest – pełne przykrych niespodzianek,
na które nie jesteśmy przygotowani. Tymczasem, kiedy siadałam do lektury „Hopeless”
dokładnie wiedziałam, jakie problemy naznaczyły przeszłość Sky i tylko kilka
szczegółów było dla mnie jakimkolwiek zaskoczeniem. Może dlatego podczas czytania
nie odczułam żadnych emocji, nie pękało mi serce, ani nawet, o dziwo, nie
płakałam.
W poprzednich recenzjach książek Colleen Hoover chwaliłam ją
za odwagę do tworzenia niebanalnych wątków miłosnych. Wiedzialam, że stać ją na
coś więcej, niż inne autorki Young adult. Niestety, w „Hopeless” tego nie
doświadczyłam. Sam początek jest bardzo typowy, również bohaterowie zdają się
być schematyczni, ale o tym wspomnę jeszcze za chwilę. Bardzo boli mnie fakt,
że moja ukochana pisarka, która tak pięknie umiała opisać miłość (wystarczy
wspomnieć „Pułapkę uczuć” i niesamowity wątek Layken i Willa), tutaj poszła na
łatwiznę i sprowadziła wszystko do seksu. Rozumiem, że pokonanie bariery
związanej z dotykiem było dla Sky przełomowym krokiem, jednak
moim zdaniem wszystko to było przesadzone. Która dziewczyna zastanawia
się czy pójść do łóżka z facetem już na drugiej randce? Dodatkowo bohaterowie
traktują seks jako lekarstwo na wszystkie problemy, co czasem aż nie przystoi….
Nie mogę też nie wspomnieć o tym, że książka, mimo że porusza tak ciężkie
tematy jest zwyczajnie przesłodzona i niektóre sceny pomiędzy Holderem a Sky
niemal powodowały u mnie odruch wymiotny.
Rozczarowała mnie także kreacja bohaterów. Oni są tak do
bólu typowi… Mamy wszystkie motywy obecne w Young adult! Dean na początku zdaje
się Bad boyem, potem jednak odkrywamy jego tajemnice. Sky jest zagubioną
dziewczyną, omdlewającą na widok swojego rycerza na białym koniu i oczywiście
obarczoną ciężką przeszłością. Do kompletu dodajmy nieco zwariowaną
przyjaciółkę i przyjaciela geja i mamy piękny zestaw bohaterów, który jest
używany w niemal każdej powieści Young adult! Wszystkie postacie były
wyidealizowane, nie było miejsca na światło-cienie, które tak bardzo zachwyciły
mnie w „Maybe someday”. Autorka od początku pokazuje, kto jest dobry, a kto
zły, komu mamy ufać, a kogo się brzydzić.
Pomimo tych wszystkich wad, książka nie jest do końca
beznadziejna. To jednak Colleen Hoover, choć może w słabszej odsłonie. W „Hopeless”
mamy do czynienia z wzruszającą (choć nie mnie, może lepiej powiedzieć, że
nastawioną na złamanie czytelniczkom serc) historią. Losy Sky uczą wrażliwości
na cudzą krzywdę, a także wiary w lepsze jutro. Ważne jest to, że autorka nie
boi się poruszać tematów kontrowersyjnych, takich, o których lepiej jest
milczeć. Ukazuje także, jak potężne może być zło, ale także daje nadzieję, że
miłość jest jeszcze silniejsza.
„Hopeless” czytało mi się dobrze i lekko, może dzięki
świetnemu pióru pani Hoover. Nie jestem jednak usatysfakcjonowana tą lekturą.
Po genialnych powieściach Colleen, a także tak entuzjastycznych opiniach
dotyczących tej pozycji spodziewała się czegoś więcej. Cóż, pozostaje mieć
nadzieję, że to jednorazowa wpadka, a Królowa Young Adult w innych książek
wraca do formy!
Książka bierze udział w wyzwaniach:
(+2,8 cm)
(książka na literę H)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz