Hej, hej, Kochani!
Skuszona pozytywnymi recenzjami zakupiłam w zeszłym roku na krakowskich
targach książki „Skazanych na ból”. Książka, jak to u mnie w zwyczaju, nadal
leży nieprzeczytana na półce, a ja tymczasem wzięłam się za debiutancką powieść
Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, czyli „Bez przebaczenia”. Czego się spodziewałam,
sięgając po tę pozycję? Miłego romansiku, który pomoże mi znieść te ostatnie
szkolne dni. Niestety, książka w żadnym stopniu nie spełniła moich oczekiwań…
Paulina Litwiak jest osiemnastoletnią dziewczyną,
wychowywaną do tej pory przez matkę i jej partnera. Po ich śmierci nastolatka
trafia pod opiekę ojca, którego wcześniej nie znała. Generał Latkowski jest
typowym wojskowym, wprowadzającym rygor nawet we własnym domu… Wydaje się, że zbuntowaną artystkę nie może spotkać nic
dobrego w koszarach, kiedy na jej drodze pojawia się przystojny czarnooki porucznik Piotr
Sadowski. Uczucie, które między nimi rozkwita nie jest jednak proste, a ich
miłość będzie musiała pokonać wiele przeszkód.
Z tego, co się domyśliłam, książka powstała jako blogowe
opowiadanie. Może nawet miała szansę powodzenia w takiej formie, jednak w
momencie, gdy została wydana, wszystkie cechy typowego „opka” wychodzą
brutalnie na jaw. Powieść pełna jest nieszczęść, które co chwila zwalają się na
głowy bohaterów – niestety, autorka zdecydowanie przesadziła. Zamiast skupić
się na jednym z problemów i go rozwinąć, nadać mu głębie, co chwilę zarzuca
bohaterów innymi przeciwnościami losu, by za moment o nich zapomnieć.
Najgorsze, że większość trudności czytelnik jest w stanie doskonale
przewidzieć, bowiem występują one w dominującej części książek młodzieżowych.
Co do wielkiej miłości Piotra i Pauliny… Nie kupuję tego!
Uczucie między tymi dwojga wybucha nagle i sprowadzone jest właściwie tylko i
wyłącznie do strefy seksualnej – a skoro już o tym mowa, styl Agnieszki
Lingas-Łoniewskiej w scenach erotycznych niebezpiecznie przypominał mi „tfurczość”
Abbi Glines. Dawno nie spotkałam się z tak szczegółowymi opisami – a przecież
czytałam i „Norwegian Wood” i „Wybór Zofii”, które „tymi” scenami były
wypełnione. Autorka „Bez przebaczenia” chętnie używa obrazowych
stwierdzeń, niszcząc przez to wszelki
nastrój romantyzmu. Dalsza relacja
Piotra i Pauliny także mnie nie przekonuje, przypominając raczej patologiczną
relację, której uczestnicy wciąż się na przemian nienawidzą i darzą ogromną
namiętnością.
Kolejną wadą powieści są jej bohaterowie. Paulina i Piotr są
schematyczni, papierowi i przewidywalni. Obojga można nazwać głupimi,
porywczymi egoistami. W życiu kierują się tylko swoimi emocjami. Myślę, że
gdyby raz na jakiś czas zaczęli myśleć, w ich życiu nie byłoby tylu perturbacji. Przy
okazji główne postaci ranią siebie i wszystkich dookoła tak, jakby wokół ich
ego kręcił się cały świat. Pomimo rozlicznych wad, kreowani są przez autorkę na
ucieleśnienie dobra i wszelkich cnót. Najciekawszą postacią w całej książce
zdaje się być zakochana nieszczęśliwie Zośka, jednak Agnieszka Lingas-Łoniewska
w bezpardonowy sposób usiłuje przekonać czytelnika, że dziewczyna jest zła.
Nie sposób nie wspomnieć także o stylu pani
Lingas-Łoniewskiej. Jest on daleki od perfekcji. Autorka operuje potocznym
słownictwem, jednak czasem wtrąca doń patetyczne zwroty, które brzmią wręcz
śmiesznie. Ponadto, pisarka zdecydowanie nadużywa wykrzykników i wielokropków.
Może ma to na celu udynamicznić akcję albo podkreślić, jak głębokie są uczucia
i przemyślenia bohaterów. Niestety, ten
środek stylistyczny bawi i to chyba nie w zaplanowany sposób. Również bohaterowie
posługują się drętwym i sztucznym językiem, mówiąc do siebie albo w sposób
protekcjonalny („Moja czarnowłosa dziewczynko…” , „Mój wielki żołnierzu…”) albo
klnąc na potęgę. Bo, niestety, w „Bez przebaczenia” wulgaryzmy są bardzo częste
i mogą skutecznie zniechęcić do lektury.
Przyznam, że książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej od połowy
czytałam tylko po to, by móc ją skrytykować na blogu. To źle napisana i
przewidywalna młodzieżówka, w dodatku pełna wulgaryzmów. Sądzę, że wszystkie
pozytywne recenzje na Lubimy czytać, określające to czytadło jako książkę
wybitną bądź arcydzieło są mocno na wyrost. „Bez przebaczenia” nie wyróżnia się
niczym szczególnym, przynajmniej w sposób pozytywny. Jak dla mnie to po prostu
bardzo zła książka, której nie poleciłabym nikomu.
Ocena: 3/10 (słaba)
Ksiązka bierze udział w wyzwaniach:
(+ 3cm)
(klucznik nr 1)
(książka na literę "B")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz