Hej, hej, Kochani!
Przez bloga i ogólny
brak czasu popadłam w pewnego rodzaju błędne koło – kupuję książki i wciąż nie
mam czasu, by je przeczytać. Staram się jednak z tym walczyć i wyczytywać moje
czytelnicze zapasy. Niedawno sięgnęłam po powieść, którą nagrodziłam się za
napisanie matury – a jest to „Kommando Puff” Dominika W. Rettingera, która przyciągnęła
mnie do siebie tym, że porusza niebanalną i niełatwą tematykę, jaką jest
prostytucja w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Jak wiecie, lubię sięgać po
książki w tej właśnie tematyce, zwłaszcza, kiedy ukazują historię z nieodkrytej
jeszcze strony. Czy jednak ta polska powieść spełniła oczekiwania, jakie w niej
pokładałam.
Przed wojną Eliza prowadziła niezwykle barwne życie. Kasyna,
wypływowi mężczyźni, duże pieniądze i pościgi
policyjne – to była jej codzienność. W wyniku zbiegu okoliczności tuż przed
wybuchem wojny znajduje się w Warszawie. Po pięciu latach, znów przez
przypadek, trafia w szpony Gestapo i zostaje uwięziona w obozie w Oświęcimiu. Doświadczywszy
głodu, tortur i lęku, zdecydowana zrobić wszystko, by przetrwać koszmar, Eliza
zgłasza się do pracy w nowopowstałym Kommandzie Puff.
Uważam, że bardzo trudno jest napisać dobrą książkę osadzoną
w realiach obozowych. Potrzeba ogromnej wrażliwości, by dobrze nakreślić te
okrutne realia, by opisać psychikę człowieka, który znalazł się w tak
ekstremalnej sytuacji. Kiedy do tego dodamy kolejny niełatwy temat, jakim jest
prostytucja, możemy być niemal pewni, że powstanie albo dzieło genialne, albo
bardzo słabe. I w przypadku powieści Rettingera mamy niestety do czynienia z
książką złą – ogromnym rozczarowaniem.
Myślę, że największym problemem „Kommanda Puff” jest kreacja
głównej bohaterki. Autor chciał za pomocą powieści oddać hołd, przywrócić
zbiorowej pamięci więźniarki, które zdecydowały się pracować własnym ciałem.
Niestety, wybór Elizy na osobę, która przedstawi tę tragedię, nie jest zbyt
trafny. Najważniejsza postać książki już przed wojną wiodła bardzo barwne
życie, więc przypadkowe kontakty seksualne z nieznajomymi nie stanowiły dla niej
żadnego novum. Zresztą, bohaterka w dość lekceważący sposób podchodzi do
swojego zajęcia – nie widać, by robiło na niej jakiekolwiek większe wrażenie. Wydaje
mi się, że w ten sposób autor nieco zniwelował wymiar ogromnego zła, jakie komando
Puff wyrządziło więźniarkom, jak bardzo odarło ich z godności. Brakowało mi w
powieści podkreślenia emocji, bólu, tego wszystkiego, co myślę, że musiały
doświadczyć obozowe prostytutki. Rzecz jasna, na kartach powieści przedstawiona
została także młoda dziewczyna, dla której praca była prawdziwym koszmarem,
jednak środek ciężkości był moim zdaniem źle postawiony. Mimo to niesamowicie doceniam ten wątek –
chyba najbardziej mnie poruszył.
Jeśli chodzi o oddanie obozowych realiów – jestem rozdarta.
Z jednej strony początkowe rozdziały, które brutalnie ukazują głód, pracę ponad
siły, ciągły lęk i strach, naprawdę podziałały na moją emocjonalność i w mojej opinii
świecie przedstawiły tę okrutną i niemożliwą do pojęcia rzeczywistość. Z
drugiej jednak, w pewnym momencie autor jakby zapomniał, co opisuje – bohaterom
udawało się bez konsekwencji łamać obozowe reguły, bez problemu poruszali się
po jego terenie, mogli sobie pozwalać naprawdę na wiele. Bardzo zniesmaczyło
mnie wplecenie w książkę wątku miłosnego. Wiem, że teraz jest tendencja do szukania
miłości wszędzie, gdzie to tylko możliwe, jednak tym razem odrzuciła mnie to i
oburzyło ogromnie. Uważam, że wątek romantyczny pomiędzy więźniarką i wysokim
rangą SSmanem odebrał tej powieści dużo wiarygodności i był po prostu
niepotrzebny.
Za bardzo ciekawy uznaję natomiast pomysł z wpleceniem w fabułę
książki matki SSmana, który ma stanąć przed wymiarem sprawiedliwości. Jej historia
niesamowicie mnie poruszyła – zwykła, kochająca swoje dziecko matka, która nie dopuszcza
do siebie myśli, że jej ukochany syn mógł zrobić coś złego. Poznając wojenne
losy Elizy, kobieta pragnie odnaleźć rozgrzeszenie i dowód niewinności dla
uwięzionego, znajduje jednak brutalną prawdę o tym, jakim był on potworem. Uważam, że postać ta została świetnie opisana
i chętnie poczytałabym więcej historii wojennych napisanych z takiej własnej perspektywy.
Nie jestem zadowolona z lektury „Kommanda Puff”. Naprawdę,
spodziewałam się wiele po tej książce – myślałam, że otworzy mi oczy na coś,
czego jeszcze nie znałam. Nie stało się tak. Autor niefortunnie wykreował
główną bohaterkę – tak, że z jej perspektywy tragedia nie była przekonująca. Z
bólem serca muszę przyznać, że dla mnie powieść Dominika Rettingera jest jak
szukanie sensacji w miejscu ogromnego ludzkiego poniżenia.
Ocena: 4/10 (może być)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz