piątek, 7 kwietnia 2017

(144) "Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne" Mikołaj Grynberg

Witajcie, moi Kochani!
Są czasem takie książki, wobec których pozostajemy bezsilni. Tak niewiele można powiedzieć, bo sama treść jest zbyt pełna, by móc coś jeszcze dodać. Do tej kategorii zdecydowanie mogę zaliczyć zbiór wywiadów przezporwadzonych przez Mikołaja Grynberga pod tytułem „Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne”, którą miałam przyjemność niedawno przeczytać. Dlatego  dzisiejsza recenzja będzie dość chaotyczna, będzie skupiała się bardziej na moich przemyśleniach i refleksjach, bo jest to pozycja, którą z całą pewnością ciężko jest ocenić.

Mikołaj Grynberg jest polskim Żydem. Jedynym z tych, których miało nie być. Opętany antysemityzmem Hitler chciał zabić jego przodków i sprawić, by po Narodzie Wybranym nie został żaden ślad. Autor książki mówi o tym, że jest żywym przykładem tego, że niemieckiemu dyktatorowi się nie udało, że przegrał. W swojej książce rozmawia z innymi dziećmi ocalałych z Holocaustu – tymi, którzy mieszkają w Polsce, w Stanach Zjednoczonych czy wreszcie w Kraju – utworzonym po II wojnie światowej Izraelu.  W rozmowach przewijają się takie tematy jak życie z rodzicami obarczonymi syndromem KZ, pustka, brak korzeni czy stosunki polsko-żydowskie.


Lektura tych rozmów jest niezwykle przygnębiająca. Przez całą książkę w mojej głowie kołatało pytanie: „czy faktycznie można powiedzieć, że Hitler wygrał?”. W relacjach dzieci ocalonych dominowały słowa o traumie poobozowej, o tym, że ich rodzice nie potrafili nawiązać normalnych relacji społecznych. Czy więc możemy powiedzieć, że faktycznie wyszli kiedyś z obozów, że zostali wyzwoleni?

Zbiór wywiadów porusza także kwestie tożsamości. Różni rozmówcy na różne sposoby odkrywali i przeżywali swoje żydostwo. Niektórzy od dziecka wychowywali się w żydowskich społecznościach, inni byli okłamywani co do swojego pochodzenia i musieli je odkryć dopiero w dorosłym życiu. Jednak we wszystkich tych relacjach pojawia się uczucie samotności, pustki, braku korzeni. Jak żyć, nie znając definicji słów: „ciocia”, „babcia”, „kuzyn”, bo wszyscy zginęli w komorach gazowych? Poczucie osamotnienia prowadzi do tego, że drugie pokolenie lgnie do siebie i szuka sobie „zastępczej” rodziny.

Z pewnością dla nas, Polaków, lektura może być dość ciężka i smutna. Żydzi, nie mający już związku z naszą ojczyzną, często wypowiadają się o niej w bardzo negatywny sposób, mówiąc o niej jako o wielkim cmentarzu, miejscu, gdzie nie da się żyć oraz obarczając Polaków winą za Holocaust. Z jednej strony można to zrozumieć, ponieważ odbierają oni nasz kraj poprzez negatywne wspomnienia swoich bliskich, sami często nie poznając go w żaden sposób. Ale z drugiej strony, głosy te wpisują się w modną ostatnio tendencję do robienia z narodu żydowskiego jedynej ofiary II wojny światowej i przypisywanie całej winy za to zło Polakom. Może w pewnym sensie jest to trafne, na pewno były jakieś jednostki, które współpracowały z Niemcami, jednak nie odwracajmy kota ogonem i nie róbmy z ofiar morderców i vice versa!


„Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne” to książka trudna. Uważam jednak, że warto ją przeczytać, by zrozumieć, że skutki II wojny światowej prędko nie ustąpią, że nie łatwo jest osądzać. Pozycja ta z pewnością pomoże nam docenić to, że urodziliśmy się w tym, a nie innym czasie, w takich, a nie innych rodzinach.

Ocena: 8/10

Książka bierze udział w wyzwaniach:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz