Hej, hej Kochani!
Niestety znów przychodzę do Was z krytyczną recenzją
książki. Doprawdy nie wiem, jak to się dzieje, że ostatnio nic nie jest w
stanie mnie zachwycić. Wybieram książki z dobrymi ocenami na LC, które
teoretycznie powinny mnie zachwycić – a jednak tak się nie dzieje! Dzisiaj
zrecenzuję nowość od wydawnictwa Muza – „Powrót do starego domu” autorstwa
Ilony Gołębiowskiej.
Trzydziestosiedmioletnia Alicja Pniewska po rozwodzie ze
zdradzającym ją mężem wraca do rodzinnej miejscowości – Pniewa. Zamieszkuje w
starym, zaniedbanym domu, w którym wraz z rodzicami i dziadkami spędziła swoje dzieciństwo.
Alicja wraz z remontem starego budynku, planuje także całkowitą odmianę swojego
życia – chce nareszcie zacząć być szczęśliwa. W Pniewie na nowo poznaje smak
udanego życia, a pomagają jej w tym starzy i nowi znajomi. Kobieta poznaje
osieroconego Michałka, lokalnego artystę Adama i jego córkę Rozalkę, a także
miejscowego dziwaka zwanego Dziadem, który odkryje przed Alicją tajemnice jej
rodziny. W rodzinnej miejscowości rozwódka przekona się, że życie może jeszcze
być piękne, a na jej drodze stoi prawdziwy książę z bajki.
Przyznam szczerze, że choć powieści obyczajowe nie należą
już do mojego ulubionego gatunku, czasem lubię po nie sięgnąć. Uważam, że
możemy je podzielić na typowe romansidła oraz książki, które mają w sobie „coś”
ciekawego – wątek historyczny lub współczesny, który może poruszyć czytelnika.
Do tej drugiej kategorii niestety nie zaliczę „Powrotu do starego domu”, który
okazał się kolejną powieścią w stylu „Domu nad rozlewiskiem” – samotna kobieta
z wielkiego miasta po jakimś kryzysie życiowym ucieka na wiejskie zacisze i OD
RAZU znajduje tam miłość życia. Jakoś nie bawią mnie takie powieści, ale może,
jeśli któraś z moich czytelniczek lubuje się w tym typie literatury, książka
przypadnie jej do gustu.
Uważam, że „Powrót do starego domu” to książka niesamowicie
nudna. Już od pierwszych stron wiemy, jak potoczy się akcja. Autorka nie
pozwoliła nam ani na chwilę zastanawiać się, jakie losy zgotowała postaciom ze
swojej powieści. Każdy zwrot, każda trudność czy komplikacja rozwiązuje się
niemal od razu, nie przysparzając głównej bohaterce, Alicji, żadnych trudności.
Przyznam, że czytanie kolejnych stron (a tych książka ma całkiem sporo, bo
prawie pięćset, co prawda dość dużym drukiem, ale jednak…) o tym, jak kobieta
bez problemu radzi sobie ze wszystkim, lekko mnie poirytowało.
Nie przekonali mnie do siebie również bohaterowie książki.
Otóż, widzicie, świat przedstawiony w powieści Ilony Gołębiewskiej jest
absolutnie nierealny i niewiarygodny! Wszyscy zachowują się w wymuszony sposób,
uosabiając jakieś określone schematy człowieka – mamy więc ciepłą staruszkę,
zagubioną kobietę po przejściach, odtrąconego adoratora czy słodkie dziecko.
Nie czujemy, aby przedstawione przez młodą pisarkę postaci były prawdziwe, więc
nie możemy czuć do nich sympatii. Szczególnie irytowała mnie Alicja, główna
bohaterka. Jej przemyślenia były niesamowicie infantylne, a postępowanie nijak
nie pasowało mi do zachowania prawie czterdziestolatki. Jedyną w miarę ciekawie
i choć trochę realistyczną postacią był były mąż Alicji – Paweł. Niestety,
wydaje mi się, że on też znikł i autorka nie potrafiła dobrze go napisać.
Kiedy na skrzydełku książki przeczytałam, że Ilona
Gołębiewska jest poetką, spodziewałam się, że książka będzie napisana pięknym
językiem. Niestety, tak nie było. Jej styl przypomina nieco sposób wysławiania
się dziesięciolatki, pełen jest nadmiernej egzaltacji i emfazy. Za dużo tu wykrzyknień
i dziwnych zbitek wyrazowych. Dodatkowo, tak samo jak Gabriela Gargaś, Ilona
Gołębiewska co chwila wstawia zdania w stylu Paolo Coelho, które są tak „natchnione”
i „uduchowione”, że aż budzą śmiech. Dodatkowo, pisarka nie umie opisywać akcji
tak, by przykuć uwagę czytelnika, jej styl przypomina momentami sprawozdanie z
wycieczki, a nie powieść. Nie przekonują mnie także drętwe i papierowe
dialogi - nikt nie mówi w taki sposób,
jak robią to bohaterowie „Powrotu do starego domu”.
Książka pani Ilony Gołębiewskiej nie spodobała mi się.
Męczyłam się z nią niesamowicie, ponieważ irytowała mnie jej naiwność i brak
sensu. Mimo to myślę, że jeśli ktoś jest fanem takiej li i jedynie odprężającej
literatury, to książka może przypaść mu do gustu. W przeciwnym razie –
stanowczo odradzam!
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Muza!
Ocena: 3/10 (słaba)
Ksiązka bierze udział w wyzwaniach:
(+3,2 cm)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz