Witajcie, moi Kochani!
Są czasem takie książki, wobec których pozostajemy bezsilni.
Tak niewiele można powiedzieć, bo sama treść jest zbyt pełna, by móc coś
jeszcze dodać. Do tej kategorii zdecydowanie mogę zaliczyć zbiór wywiadów
przezporwadzonych przez Mikołaja Grynberga pod tytułem „Oskarżam Auschwitz.
Opowieści rodzinne”, którą miałam przyjemność niedawno przeczytać. Dlatego dzisiejsza recenzja będzie dość chaotyczna,
będzie skupiała się bardziej na moich przemyśleniach i refleksjach, bo jest to
pozycja, którą z całą pewnością ciężko jest ocenić.
Mikołaj Grynberg jest polskim Żydem. Jedynym z tych, których
miało nie być. Opętany antysemityzmem Hitler chciał zabić jego przodków i
sprawić, by po Narodzie Wybranym nie został żaden ślad. Autor książki mówi o
tym, że jest żywym przykładem tego, że niemieckiemu dyktatorowi się nie udało,
że przegrał. W swojej książce rozmawia z innymi dziećmi ocalałych z Holocaustu –
tymi, którzy mieszkają w Polsce, w Stanach Zjednoczonych czy wreszcie w Kraju –
utworzonym po II wojnie światowej Izraelu. W rozmowach przewijają się takie tematy jak życie
z rodzicami obarczonymi syndromem KZ, pustka, brak korzeni czy stosunki
polsko-żydowskie.
Lektura tych rozmów jest niezwykle przygnębiająca. Przez
całą książkę w mojej głowie kołatało pytanie: „czy faktycznie można powiedzieć,
że Hitler wygrał?”. W relacjach dzieci ocalonych dominowały słowa o traumie poobozowej,
o tym, że ich rodzice nie potrafili nawiązać normalnych relacji społecznych.
Czy więc możemy powiedzieć, że faktycznie wyszli kiedyś z obozów, że zostali
wyzwoleni?
Zbiór wywiadów porusza także kwestie tożsamości. Różni
rozmówcy na różne sposoby odkrywali i przeżywali swoje żydostwo. Niektórzy od
dziecka wychowywali się w żydowskich społecznościach, inni byli okłamywani co
do swojego pochodzenia i musieli je odkryć dopiero w dorosłym życiu. Jednak we
wszystkich tych relacjach pojawia się uczucie samotności, pustki, braku
korzeni. Jak żyć, nie znając definicji słów: „ciocia”, „babcia”, „kuzyn”, bo wszyscy
zginęli w komorach gazowych? Poczucie osamotnienia prowadzi do tego, że drugie pokolenie
lgnie do siebie i szuka sobie „zastępczej” rodziny.
Z pewnością dla nas, Polaków, lektura może być dość ciężka i
smutna. Żydzi, nie mający już związku z naszą ojczyzną, często wypowiadają się
o niej w bardzo negatywny sposób, mówiąc o niej jako o wielkim cmentarzu,
miejscu, gdzie nie da się żyć oraz obarczając Polaków winą za Holocaust. Z
jednej strony można to zrozumieć, ponieważ odbierają oni nasz kraj poprzez
negatywne wspomnienia swoich bliskich, sami często nie poznając go w żaden
sposób. Ale z drugiej strony, głosy te wpisują się w modną ostatnio tendencję
do robienia z narodu żydowskiego jedynej ofiary II wojny światowej i
przypisywanie całej winy za to zło Polakom. Może w pewnym sensie jest to
trafne, na pewno były jakieś jednostki, które współpracowały z Niemcami, jednak
nie odwracajmy kota ogonem i nie róbmy z ofiar morderców i vice versa!
„Oskarżam Auschwitz. Opowieści rodzinne” to książka trudna.
Uważam jednak, że warto ją przeczytać, by zrozumieć, że skutki II wojny
światowej prędko nie ustąpią, że nie łatwo jest osądzać. Pozycja ta z pewnością
pomoże nam docenić to, że urodziliśmy się w tym, a nie innym czasie, w takich,
a nie innych rodzinach.
Ocena: 8/10
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz