Hej, hej, Kochani!
Dziś chciałabym zaprosić Was do przeczytania mojej opinii o
książce, dzięki której może pewnego dnia przeproszę się z fantastyką… Bo
widzicie, ja jestem do tego gatunku niezwykle uprzedzona – wszystko przez
dzieła Tolkiena, które są dla mnie absolutnie nie do przebrnięcia. Tymczasem
czytam w tym roku już trzecią powieść fantastyczną i jestem nią oczarowana. Po
raz kolejny sprawdziła się moja złota reguła – jeśli Anita coś poleca, to bierz
to bez wahania! Wszystkie pozycje, które pokochała moja ulubiona booktuberka,
bez względu na gatunek, podbiły również moje serce.
Przyznam, że do lektury „Czasu żniw” podchodziłam lekko
sceptycznie. Obawiałam się, że tak jak w przypadku przeciętnej „Fangirl” czy bardzo złego „O krok
za daleko” pozytywne recenzje są zbyt na wyrost i że książka okaże się wtórna,
bądź młoda, debiutująca Samantha Shannon nie podoła misji stworzenia spójnego
świata lub wykreowania ciekawych i oryginalnych bohaterów. Och, jak bardzo się
myliłam!
Książka przenosi nas do alternatywnej wizji świata. Jest rok
2059. Londyn jest jedną z twierdz totalitarnego państwa Sajon. Jego mieszkańcy
dzielą się na ślepych - zwykłych, przeciętnych
ludzi i osoby wyróżniające się
zdolnościami paranormalnymi. Niestety, władze Sajonu nie tolerują odmieńców –
ich zbrodnią jest już sam fakt, że ośmielają się żyć, oddychać. Jednym z takich
„innych”, jasnowidzem o niespotykanych mocach jest Paige. Dziewczyna
wykorzystuje swój dar, pracując dla króla londyńskiego półświatka, Jaxona
Halla. W wyniku splotu zdarzeń Paige trafia do rządzonego przez tajemniczą rasę
Refaitów kolonii karnej na terenie dawnego Oksfordu. Tam trafia pod opiekę
tajemniczego Naczelnika, który staje się jej panem, władcą, ale także mentorem.
Samantha Shannon stworzyła niezwykle dokładnie przemyślany i
oryginalny świat. Początkowo czytelnikowi trudno odnaleźć się w gąszczu tajemniczych
nazw, skomplikowanej historii Sajonu, czy chociażby wyjątkowo rozbudowanego podziału jasnowidzów
na konkretne rodzaje z różnymi umiejętnościami i mocami. Ukłonem w stronę
czytelnika jest stworzenie przez autorkę schematów i specjalnego słowniczka
ułatwiającego poruszanie się po przedstawionym świecie. Niebywałe jest to, że
tak młoda autorka, jaką jest dwudziestokilkuletnia Samantha Shannon potrafiła
wykreować rzeczywistość tak odmienną od tej, którą spotykamy w innych
dystopiach. Kiedy już zrozumiemy zasady rządzące Sajonem, wszystko układa się
nam w logiczną całość, a przewracanie kolejnych stron rzuca nowe światło na
prawa obowiązujące w tym totalitarnym państwie.
Na podziw zasługuje zachwycające rozplanowanie akcji. Choć
przez początek książki ciężko przebrnąć, później fabuła się zagęszcza, tak, że
czytelnik nie jest w stanie odłożyć lektury na półkę ani na moment. Spiętrzenie komplikacji, a także
niespodziewanych zwrotów akcji przywodzi na myśl nieco „Czerwoną królową”,
jednak tu jest to zrealizowane na dużo wyższym poziomie. Autorka pozwala jednak
złapać czytelnikowi oddech pomiędzy kolejnymi przygodami, jakie spotykają bohaterów,
tworząc między innymi niesamowity wątek miłosny. Mistrzostwem świata jest samo
zakończenie, które zapiera dech w piersiach i rozbija serce na milion kawałków.
Skoro już o miłości mowa… Chyba nigdy wcześniej nie czytałam
równie odważnej i niebanalnej historii romansu. W odróżnieniu od innych dystopii
nie spotkamy tu irytującego trójkącika. Autorka zdecydowała się pokazać uczucie
trudne, wywodzące się z nienawiści.
Historia Paige i Naczelnika wskazuje, że aby kogoś ocenić, trzeba go najpierw
poznać. Shannon zwraca uwagę na to, że
pozory mylą i warto nauczyć się ufać ludziom i wierzyć w to, że z natury są
dobrzy.
Kolejnym plusem „Czasu żniw”, o którym chciałabym wspomnieć,
jest świetnie wykreowana główna bohaterka. Paige ma w sobie coś z Katniss –
jest tak samo jak ona silna, nieustępliwa i odważna. Blada Śniąca, jak nazywają
najważniejszą postać „Czasu żniw” wrogowie i przyjaciele z londyńskiego
syndykatu , ma swoje zasady moralne, wie jednak, że musi je złamać, by przetrwać.
Czytelnikowi imponuje jej upór, jej bezkompromisowość i silna wola przeżycia.
Paige w odróżnieniu od innych bohaterek dystopii wie, że nie ma sensu, żeby ona
ginęła, woli walczyć za sprawę.
Cykl Samanthy Shannon często porównywany jest do klasyki już
literatury młodzieżowej, „Harry’ego
Pottera”, a sama autorka nazywana jest „nową Rowling”. Rzeczywiście,
oryginalność i rozmach świata wykreowanego przez młodą studentkę Oxfordu
przywodzi nieco na myśl wizję rzeczywistości ukazaną w książkach o przygodach
młodego czytelnika, na tym jednak, moim zdaniem, podobieństwa się kończą.
Książki Shannon przeznaczone są dla starszego odbiorcy, znającego już nieco
realia świata, w którym żyjemy. Autorka w przenikliwy sposób przedstawia wizję
państwa totalitarnego, w sugestywny sposób opisuje życie w koloniach karnych,
każe także przemyśleć kwestie wolności człowieka i niewolnictwa. „Czas żniw”
nie dość, że jest książką niezwykle porywającą, zostawia w naszym umyśle
mnóstwo pytań, na które, po zakończeniu lektury, chcemy sobie odpowiedzieć.
Podsumowując, bardzo cieszę się, że pokonałam moją antypatię
do książek fantastycznych. „Czas żniw” to bardzo dobra i niezwykle wciągająca
pozycja. Z niecierpliwością czekam, aż dostanę w swoje łapki „Zakon mimów”, a
także nie mogę się doczekać premiery kolejnych części tego niesamowitego cyklu!
Ocena: 8/10 (bardzo dobra)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
(+4,5 cm)
(klucznik nr 1)
Zapowiada się dobrze napisana dystopia. Lubię takie książki. Prowokują do myślenia. Początkowo nie miałam ochoty czytać tej książki, lecz Twoja recenzja zmieniła moje nastawienie do niej.
OdpowiedzUsuńBstfzo się w takim razie cieszę!
UsuńCzyli pozostaję jedyną osobą, której się to nie podobało?
OdpowiedzUsuńNa to wygląda :*
UsuńOd dawna mam tę książkę na liście i liczę na to, że w wakacje w końcu uda mi się ją przeczytać. Trafiam na same pozytywne recenzje. Mam nadzieję, że oczaruje mnie w takim samym stopniu jak Ciebie :) jestem bardzo ciekawa wątku jasnowidzów, bo to co magiczne zawsze jest interesujące :)
OdpowiedzUsuńRównież mam nadzieję, że Ci się spodoba! Jest cudowna! <3
UsuńMuszę Ci przyznać, że ja przez Tolkiena również nie przebrnęłam. Może kiedyś mi się uda. Fantastyki nie uwielbiam, ale czasami coś z tego gatunku mogę przeczytać. Ta pozycja mnie zdecydowanie zainteresowała ;)
OdpowiedzUsuńJedna z moich najulbieńszych książek. Czekam z niecierpliwością na tom trzeci :)
OdpowiedzUsuńA mnie do książki wcale nie ciągnie, choć to fantasy :D Przeraża mnie to, że każdy wspomina, ze tam jest dużo skomplikowanych rzeczy :D
OdpowiedzUsuń