Strony

piątek, 20 maja 2016

(59) "Czas żniw" Samantha Shannon

Hej, hej, Kochani!
Dziś chciałabym zaprosić Was do przeczytania mojej opinii o książce, dzięki której może pewnego dnia przeproszę się z fantastyką… Bo widzicie, ja jestem do tego gatunku niezwykle uprzedzona – wszystko przez dzieła Tolkiena, które są dla mnie absolutnie nie do przebrnięcia. Tymczasem czytam w tym roku już trzecią powieść fantastyczną i jestem nią oczarowana. Po raz kolejny sprawdziła się moja złota reguła – jeśli Anita coś poleca, to bierz to bez wahania! Wszystkie pozycje, które pokochała moja ulubiona booktuberka, bez względu na gatunek, podbiły również moje serce.

Przyznam, że do lektury „Czasu żniw” podchodziłam lekko sceptycznie. Obawiałam się, że tak jak w przypadku  przeciętnej „Fangirl” czy bardzo złego „O krok za daleko” pozytywne recenzje są zbyt na wyrost i że książka okaże się wtórna, bądź młoda, debiutująca Samantha Shannon nie podoła misji stworzenia spójnego świata lub wykreowania ciekawych i oryginalnych bohaterów. Och, jak bardzo się myliłam!

Książka przenosi nas do alternatywnej wizji świata. Jest rok 2059. Londyn jest jedną z twierdz totalitarnego państwa Sajon. Jego mieszkańcy dzielą się na ślepych  - zwykłych, przeciętnych ludzi  i osoby wyróżniające się zdolnościami paranormalnymi. Niestety, władze Sajonu nie tolerują odmieńców – ich zbrodnią jest już sam fakt, że ośmielają się żyć, oddychać. Jednym z takich „innych”, jasnowidzem o niespotykanych mocach jest Paige. Dziewczyna wykorzystuje swój dar, pracując dla króla londyńskiego półświatka, Jaxona Halla. W wyniku splotu zdarzeń Paige trafia do rządzonego przez tajemniczą rasę Refaitów kolonii karnej na terenie dawnego Oksfordu. Tam trafia pod opiekę tajemniczego Naczelnika, który staje się jej panem, władcą, ale także mentorem.

Samantha Shannon stworzyła niezwykle dokładnie przemyślany i oryginalny świat. Początkowo czytelnikowi trudno odnaleźć się w gąszczu tajemniczych nazw, skomplikowanej historii Sajonu, czy chociażby  wyjątkowo rozbudowanego podziału jasnowidzów na konkretne rodzaje z różnymi umiejętnościami i mocami. Ukłonem w stronę czytelnika jest stworzenie przez autorkę schematów i specjalnego słowniczka ułatwiającego poruszanie się po przedstawionym świecie. Niebywałe jest to, że tak młoda autorka, jaką jest dwudziestokilkuletnia Samantha Shannon potrafiła wykreować rzeczywistość tak odmienną od tej, którą spotykamy w innych dystopiach. Kiedy już zrozumiemy zasady rządzące Sajonem, wszystko układa się nam w logiczną całość, a przewracanie kolejnych stron rzuca nowe światło na prawa obowiązujące w tym totalitarnym państwie.

Na podziw zasługuje zachwycające rozplanowanie akcji. Choć przez początek książki ciężko przebrnąć, później fabuła się zagęszcza, tak, że czytelnik nie jest w stanie odłożyć lektury na półkę ani na moment.  Spiętrzenie komplikacji, a także niespodziewanych zwrotów akcji przywodzi na myśl nieco „Czerwoną królową”, jednak tu jest to zrealizowane na dużo wyższym poziomie. Autorka pozwala jednak złapać czytelnikowi oddech pomiędzy kolejnymi przygodami, jakie spotykają bohaterów, tworząc między innymi niesamowity wątek miłosny. Mistrzostwem świata jest samo zakończenie, które zapiera dech w piersiach i rozbija serce na milion kawałków.

Skoro już o miłości mowa… Chyba nigdy wcześniej nie czytałam równie odważnej i niebanalnej historii romansu. W odróżnieniu od innych dystopii nie spotkamy tu irytującego trójkącika. Autorka zdecydowała się pokazać uczucie trudne, wywodzące się z nienawiści.  Historia Paige i Naczelnika wskazuje, że aby kogoś ocenić, trzeba go najpierw poznać.  Shannon zwraca uwagę na to, że pozory mylą i warto nauczyć się ufać ludziom i wierzyć w to, że z natury są dobrzy.

Kolejnym plusem „Czasu żniw”, o którym chciałabym wspomnieć, jest świetnie wykreowana główna bohaterka. Paige ma w sobie coś z Katniss – jest tak samo jak ona silna, nieustępliwa i odważna. Blada Śniąca, jak nazywają najważniejszą postać „Czasu żniw” wrogowie i przyjaciele z londyńskiego syndykatu , ma swoje zasady moralne, wie jednak, że musi je złamać, by przetrwać. Czytelnikowi imponuje jej upór, jej bezkompromisowość i silna wola przeżycia. Paige w odróżnieniu od innych bohaterek dystopii wie, że nie ma sensu, żeby ona ginęła, woli walczyć za sprawę.

Cykl Samanthy Shannon często porównywany jest do klasyki już literatury młodzieżowej,  „Harry’ego Pottera”, a sama autorka nazywana jest „nową Rowling”. Rzeczywiście, oryginalność i rozmach świata wykreowanego przez młodą studentkę Oxfordu przywodzi nieco na myśl wizję rzeczywistości ukazaną w książkach o przygodach młodego czytelnika, na tym jednak, moim zdaniem, podobieństwa się kończą. Książki Shannon przeznaczone są dla starszego odbiorcy, znającego już nieco realia świata, w którym żyjemy. Autorka w przenikliwy sposób przedstawia wizję państwa totalitarnego, w sugestywny sposób opisuje życie w koloniach karnych, każe także przemyśleć kwestie wolności człowieka i niewolnictwa. „Czas żniw” nie dość, że jest książką niezwykle porywającą, zostawia w naszym umyśle mnóstwo pytań, na które, po zakończeniu lektury, chcemy sobie odpowiedzieć.


Podsumowując, bardzo cieszę się, że pokonałam moją antypatię do książek fantastycznych. „Czas żniw” to bardzo dobra i niezwykle wciągająca pozycja. Z niecierpliwością czekam, aż dostanę w swoje łapki „Zakon mimów”, a także nie mogę się doczekać premiery kolejnych części tego niesamowitego cyklu! 

Ocena: 8/10 (bardzo dobra)
Książka bierze udział w wyzwaniach:

(+4,5 cm)


(klucznik nr 1)


9 komentarzy:

  1. Zapowiada się dobrze napisana dystopia. Lubię takie książki. Prowokują do myślenia. Początkowo nie miałam ochoty czytać tej książki, lecz Twoja recenzja zmieniła moje nastawienie do niej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli pozostaję jedyną osobą, której się to nie podobało?

    OdpowiedzUsuń
  3. Od dawna mam tę książkę na liście i liczę na to, że w wakacje w końcu uda mi się ją przeczytać. Trafiam na same pozytywne recenzje. Mam nadzieję, że oczaruje mnie w takim samym stopniu jak Ciebie :) jestem bardzo ciekawa wątku jasnowidzów, bo to co magiczne zawsze jest interesujące :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również mam nadzieję, że Ci się spodoba! Jest cudowna! <3

      Usuń
  4. Muszę Ci przyznać, że ja przez Tolkiena również nie przebrnęłam. Może kiedyś mi się uda. Fantastyki nie uwielbiam, ale czasami coś z tego gatunku mogę przeczytać. Ta pozycja mnie zdecydowanie zainteresowała ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedna z moich najulbieńszych książek. Czekam z niecierpliwością na tom trzeci :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie do książki wcale nie ciągnie, choć to fantasy :D Przeraża mnie to, że każdy wspomina, ze tam jest dużo skomplikowanych rzeczy :D

    OdpowiedzUsuń