Hej, hej, Kochani!
Niedawno na ekranach kin zagościł film pod niemiłosiernie
długim tytułem: „Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych
Obierek”. Pojawienie się tego wciąż nieobejrzanego przeze mnie dzieła zainspirowało
mnie do poznania wreszcie jego książkowego pierwowzoru, który kurzył się u mnie
na półce od antycznych, jeszcze przedmaturalnych czasów. Książka ta miała być
typowym odmóżdżaczem i książką, która po prostu poprawia nastrój, a całkiem
niespodziewanie się w niej zakochałam!
Wielka Brytania, rok 1946. Młoda i ambitna pisarka Julie
Ashton, szukając natchnienia na kolejną książkę, nawiązuje kontakt z
mieszkańcami wyspy Guernsey – jedynego terytorium brytyjskiego, które podczas
wojny znajdowało się pod niemiecką okupacją. Podczas korespondencji dowiaduje
się o działającym wówczas Stowarzyszeniu Miłośników Literatury i Placka z
Kartoflanych Obierek. Żywo zainteresowana tematem pisarka przybywa na wyspę,
gdzie wkrótce odnajdzie przyjaciół, rodzinę, a może nawet… miłość?
„Stowarzyszenie” (wybaczcie, będę skracać tytuł, pisanie go
wciąż jest zbyt frustrujące) to książka, jaką rzadko można spotkać. Działa na
czytelnika jak plaster miodu, jak gorąca herbatka w zimowy wieczór – rozgrzewa
serce i wywołuje uśmiech na twarzy. Autorki, Mary Ann Shaffer oraz Annie
Barrows, stworzyły książkę, która pomimo trudnej tematyki dotykającej ciężkich
czasów wojny oraz powojennych, pozwala
czytelnikowi oderwać się od własnych problemów i na nowo uwierzyć w dobroć
człowieka.
„Stowarzyszenie” to książka o niezwykłym wprost klimacie.
Zaprasza ona czytelnika w podróż do zniszczonej wojną Wielkiej Brytanii. Choć
wydawałoby się, że w 1946 roku najgorsze już minęło, to autorki jasno pokazują,
że konsekwencje wojny jeszcze bardzo długo ciągnęły się za całym brytyjskim
społeczeństwem. Bohaterowie powieści doświadczyli bólu, straty, często są
osamotnieni i nie wiedzą, do czego mają teraz dążyć. Mimo to z pogodą ducha
stawiają czoła rzeczywistości, chcąc na nowo odbudować swoje życie i po sześciu
latach lęku, niebezpieczeństw i wyrzeczeń, znów żyć pełnią życia. Mary Ann Shaffer
oraz Annie Barrows udało się stworzyć przekonujący obraz odradzania się Europy,
oddać atmosferę budowania nowego życia na zgliszczach zrujnowanego kontynentu.
Pomimo że opisywane są czasy bardzo trudne, nadzieja na nowy początek i wiara w
dobroć drugiego człowieka, będące udziałem bohaterów, przenikają i czytelnika.
Czytelnikom z całą pewnością do gustu przypadnie także wszechobecna miłość do
literatury. Bohaterowie powieści są zapalonymi czytelnikami, a ich losy
pokazują, że książki pomagają zachować człowieczeństwo i godność nawet w
najgorszych czasach!
Zdecydowanie zaletą książki jest kreacja bohaterów. Na
pierwszy plan wybija się główna bohaterka, Juliet. Och, dawno aż tak nie
utożsamiałam się z poznawaną bohaterką! Młoda pisarka jest osobą absolutnie
zakochaną w książkach (porzucić narzeczonego prawie przed ołtarzem, bo nie
zgadza się na przetrzymywanie stosów książek? Toż to zupełnie naturalne),
ambitną i nastawioną na realizację własnych celów. Pomimo zła, jakiego
doświadczyła, chce poznawać i kochać ludzi – może dlatego mieszkańcy Guernsey
stają się jej tak bliscy? Juliet nie jest też postacią wyidealizowaną, niejednokrotnie podejmuje decyzje tak głupie, że czytelnik ma ochotę nią
potrząsnąć. W książce występuje też bohater zbiorowy, jakim są mieszkańcy
odwiedzonej przez młodą pisarkę wyspy. To ludzie dobrzy, chcący sobie pomagać,
silni i wierni, którzy dzięki hartowi ducha i optymizmowi przetrwali ciężkie
lata pod niemieckim butem. Na tle społeczności wyróżniają się oryginalne
osobowości, których pozytywna energia i wewnętrzna siła inspirują odbiorcę. W
szczególnie udany sposób udało się autorkom przedstawić Elizabeth – wielką
nieobecną powieść. Mimo że bohaterka nie bierze bezpośredniego udziału w
prezentowanych wydarzeniach, jej obecność wypełnia karty książki. Obraz tej
niezwykłej kobiety wyłania się ze wspomnień i opowieści tych, którzy ją znali –
to bardzo ciekawy zabieg literacki!'
Powieść należy do literatury epistolarnej. Przyznam
szczerze, że taki rodzaj książek kojarzy mi się głównie z omawianymi na języku polskim lekturami. Z tego powodu
miałam dość duże obawy – czy pisarskiemu duetowi uda się stworzyć w ten sposób
ciekawą akcję i przedstawić wiarygodnie bohaterów? Na szczęście umiejętności
pisarskie Mary Ann Shaffer oraz Annie Barrows mnie bardzo pozytywnie
zaskoczyły. Oczywiście, jak to zawsze w listach, opisy uczuć i przemyśleń
zdominowały opis przebiegu fabuły, jednak książka ani przez moment nie nudziła.
Na pewno za duży plus należy uznać to, że przytoczone listy brzmią bardzo
naturalne, nie mamy wrażenia, że autorki na siłę tworzą sztuczną i irytującą
ekspozycję. Wszystkie fakty poznajemy stopniowo, jednak w sposób, który budzi
ciekawość. Niesamowicie zaskoczył mnie fakt, że poprzez listy udało się
pisarkom stworzyć pełny obraz wykreowanych przezeń postaci. Przytoczone
epistoły, z których każda napisana jest w inny sposób, innym stylem, pozwalają sobie wyobrazić
bohaterów i pokochać ich lub znienawidzić.
Jeśli więc jesienna aura i problemy Was przytłaczają i
potrzebujecie książki, która przywoła na Wasze twarze uśmiech, z całą pewnością
powinniście sięgnąć po „Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z
Kartoflanych Obierek”. Ta urocza powieść z całą pewnością rozgrzeje Wasze serca
i podniesie wiarę w drugiego człowieka!
Ocena: 10/10 (arcydzieło)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz