poniedziałek, 24 września 2018

(271) "Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek" Mary Ann Shaffer, Annie Barrows


Hej, hej, Kochani!
Niedawno na ekranach kin zagościł film pod niemiłosiernie długim tytułem: „Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek”. Pojawienie się tego wciąż nieobejrzanego przeze mnie dzieła zainspirowało mnie do poznania wreszcie jego książkowego pierwowzoru, który kurzył się u mnie na półce od antycznych, jeszcze przedmaturalnych czasów. Książka ta miała być typowym odmóżdżaczem i książką, która po prostu poprawia nastrój, a całkiem niespodziewanie się w niej zakochałam!

Wielka Brytania, rok 1946. Młoda i ambitna pisarka Julie Ashton, szukając natchnienia na kolejną książkę, nawiązuje kontakt z mieszkańcami wyspy Guernsey – jedynego terytorium brytyjskiego, które podczas wojny znajdowało się pod niemiecką okupacją. Podczas korespondencji dowiaduje się o działającym wówczas Stowarzyszeniu Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek. Żywo zainteresowana tematem pisarka przybywa na wyspę, gdzie wkrótce odnajdzie przyjaciół, rodzinę, a może nawet… miłość?
 
„Stowarzyszenie” (wybaczcie, będę skracać tytuł, pisanie go wciąż jest zbyt frustrujące) to książka, jaką rzadko można spotkać. Działa na czytelnika jak plaster miodu, jak gorąca herbatka w zimowy wieczór – rozgrzewa serce i wywołuje uśmiech na twarzy. Autorki, Mary Ann Shaffer oraz Annie Barrows, stworzyły książkę, która pomimo trudnej tematyki dotykającej ciężkich czasów wojny oraz powojennych,  pozwala czytelnikowi oderwać się od własnych problemów i na nowo uwierzyć w dobroć człowieka.

„Stowarzyszenie” to książka o niezwykłym wprost klimacie. Zaprasza ona czytelnika w podróż do zniszczonej wojną Wielkiej Brytanii. Choć wydawałoby się, że w 1946 roku najgorsze już minęło, to autorki jasno pokazują, że konsekwencje wojny jeszcze bardzo długo ciągnęły się za całym brytyjskim społeczeństwem. Bohaterowie powieści doświadczyli bólu, straty, często są osamotnieni i nie wiedzą, do czego mają teraz dążyć. Mimo to z pogodą ducha stawiają czoła rzeczywistości, chcąc na nowo odbudować swoje życie i po sześciu latach lęku, niebezpieczeństw i wyrzeczeń, znów żyć pełnią życia. Mary Ann Shaffer oraz Annie Barrows udało się stworzyć przekonujący obraz odradzania się Europy, oddać atmosferę budowania nowego życia na zgliszczach zrujnowanego kontynentu. Pomimo że opisywane są czasy bardzo trudne, nadzieja na nowy początek i wiara w dobroć drugiego człowieka, będące udziałem bohaterów, przenikają i czytelnika. Czytelnikom z całą pewnością do gustu przypadnie także wszechobecna miłość do literatury. Bohaterowie powieści są zapalonymi czytelnikami, a ich losy pokazują, że książki pomagają zachować człowieczeństwo i godność nawet w najgorszych czasach!

Zdecydowanie zaletą książki jest kreacja bohaterów. Na pierwszy plan wybija się główna bohaterka, Juliet. Och, dawno aż tak nie utożsamiałam się z poznawaną bohaterką! Młoda pisarka jest osobą absolutnie zakochaną w książkach (porzucić narzeczonego prawie przed ołtarzem, bo nie zgadza się na przetrzymywanie stosów książek? Toż to zupełnie naturalne), ambitną i nastawioną na realizację własnych celów. Pomimo zła, jakiego doświadczyła, chce poznawać i kochać ludzi – może dlatego mieszkańcy Guernsey stają się jej tak bliscy? Juliet nie jest też postacią wyidealizowaną, niejednokrotnie podejmuje decyzje tak głupie, że czytelnik ma ochotę nią potrząsnąć. W książce występuje też bohater zbiorowy, jakim są mieszkańcy odwiedzonej przez młodą pisarkę wyspy. To ludzie dobrzy, chcący sobie pomagać, silni i wierni, którzy dzięki hartowi ducha i optymizmowi przetrwali ciężkie lata pod niemieckim butem. Na tle społeczności wyróżniają się oryginalne osobowości, których pozytywna energia i wewnętrzna siła inspirują odbiorcę. W szczególnie udany sposób udało się autorkom przedstawić Elizabeth – wielką nieobecną powieść. Mimo że bohaterka nie bierze bezpośredniego udziału w prezentowanych wydarzeniach, jej obecność wypełnia karty książki. Obraz tej niezwykłej kobiety wyłania się ze wspomnień i opowieści tych, którzy ją znali – to bardzo ciekawy zabieg literacki!'

Powieść należy do literatury epistolarnej. Przyznam szczerze, że taki rodzaj książek kojarzy mi się głównie z omawianymi na  języku polskim lekturami. Z tego powodu miałam dość duże obawy – czy pisarskiemu duetowi uda się stworzyć w ten sposób ciekawą akcję i przedstawić wiarygodnie bohaterów? Na szczęście umiejętności pisarskie Mary Ann Shaffer oraz Annie Barrows mnie bardzo pozytywnie zaskoczyły. Oczywiście, jak to zawsze w listach, opisy uczuć i przemyśleń zdominowały opis przebiegu fabuły, jednak książka ani przez moment nie nudziła. Na pewno za duży plus należy uznać to, że przytoczone listy brzmią bardzo naturalne, nie mamy wrażenia, że autorki na siłę tworzą sztuczną i irytującą ekspozycję. Wszystkie fakty poznajemy stopniowo, jednak w sposób, który budzi ciekawość. Niesamowicie zaskoczył mnie fakt, że poprzez listy udało się pisarkom stworzyć pełny obraz wykreowanych przezeń postaci. Przytoczone epistoły, z których każda napisana jest w inny sposób,  innym stylem, pozwalają sobie wyobrazić bohaterów i pokochać ich lub znienawidzić.

Jeśli więc jesienna aura i problemy Was przytłaczają i potrzebujecie książki, która przywoła na Wasze twarze uśmiech, z całą pewnością powinniście sięgnąć po „Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek”. Ta urocza powieść z całą pewnością rozgrzeje Wasze serca i podniesie wiarę w drugiego człowieka!

Ocena: 10/10 (arcydzieło)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz