Hej, hej, Kochani!
Ale się Mroźnie na blogu zrobiło! Ale chyba będzie jeszcze
gorzej! Jestem totalnie zauroczona twórczością pana Remigiusza, choć pozornie
gatunek książek, w którym on tworzy, nie powinien mi przypaść do gustu. Dzisiaj
zapraszam Was na recenzję powieści, co do której miałam chyba największe obawy,
którą wiele osób mi odradzało, po której nawet nie wiedziałam, czego się
spodziewać. Ale chyba takie obiekcje przed przeczytaniem były najlepsze, co
mogłam zrobić, gdyż dałam się całkowicie zaskoczyć panu Mrozowi i zabrać we
wspaniałą, choć momentami przerażającą przygodę!
Na krzyżu na Giewoncie zostaje odnalezione ciało starszego mężczyzny.
Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna umierał w okropnych męczarniach. Niestety,
to jedyne, co można powiedzieć o okolicznościach sprawy – morderca nie zostawił
żadnego śladu, nie można odnaleźć żadnego motywu, dla którego zbrodnia mogłaby
być popełniona. Nie zniechęca to jednak niepokornego komisarza Wiktora Forsta, postanawiającego
schwytać mordercę. Wraz z pomocą słynnej na całą Polskę dziennikarki Olgi
Szrebskiej wpada na trop intrygi powiązanej z naszymi wschodnimi sąsiadami,
tajemniczymi zwojami z pierwszych wieków chrześcijaństwa oraz pewną lipcową
niedzielą 1943 roku….
Pierwsze, o czym trzeba pamiętać, rozpoczynając lekturę „Ekspozycji”
to fakt, że w żadnym wypadku nie jest to powieść kryminalna! Jeśli liczycie na
to, że razem z bohaterami będziecie szukać śladów mordercy, to srogo się
rozczarujecie. Pozostawione ślady służą raczej zbudowaniu intrygi niż
naprowadzeniu czytelnika na odpowiedni trop. Czym jest więc „Ekspozycja”, jeśli
nie kryminałem, w pisaniu których lubuje się pan Mróz? Genialną, porywającą,
trzymającą w napięciu sensacją!
Jest jeszcze jedna rzecz, na którą musicie się nastawić,
żeby móc w pełni cieszyć się lekturą „Ekspozycji”. Otóż, książka ta ma tyle
wspólnego z realnością, co podręcznik akademicki do fizyki z przyjemną i
porywającą lekturą. Musicie zaakceptować, że pan Mróz kreuje swoją wizję
świata, że niektóre zwroty akcji są naciągane, a także, że bohaterowie coś
podejrzanie łatwo wydostają się z tarapatów… Ale jeśli przestaniecie zżymać się
na tę nierealność, gwarantuję, że czeka Was niezapomniana, porywająca,
pasjonująca lektura!
Książka nieco przypominała mi „Kod Leonarda da Vinci” Dana
Browna, choć, w mojej opinii była od niego nieporównywalnie lepsza. Otóż, hitowe
dzieło amerykańskiego pisarza, pomimo że tak wychwalane, strasznie mnie
wynudziło, natomiast w „Ekspozycji” z ciekawością przewracałam kolejne strony.
Remigiusz Mróz w zachwycający sposób łączy wątki dotyczące niejasnych
pierwszych wieków chrześcijaństwa, różnych jego odłamów z najnowszą historią
Polski czy motywem rodowej zemsty.
Jakże genialne zbudowana jest akcja! Czytelnik nie może
odłożyć „Ekspozycji” ani na chwilę (tak, przeczytałam całą prawie pięćset stronną
książką w jeden wieczór), bo tak bardzo pochłania go to, co dzieje się z
bohaterami. Zwrot akcji goni zwrot akcji, nie ma ani chwili na wzięcie oddechu,
bohaterowie wciąż wpadają w kolejne kłopoty, a napięcie sięga zenitu, gdy w
sprawę zaczynają mieszać się najwyższe władze Polski, Białorusi i Rosji.
Natomiast to, co pan Mróz zrobił na końcu… No nie, no tak się nie robi! I jak
ja miałam potem usnąć?
dokładnie tak sobie wyobrażam Remigiusza Mroza piszącego zakończenia i jego biednych czytelników, którzy je czytają. |
„Ekspozycja” napisana jest typowym dla Remigiusza Mroza
stylem, który każdy wierny czytelnik rozpozna bez problemów. Książka skrzy się
od humoru, opartego głównie na seksualnych podtekstach, ale także na językowych
nieporozumieniach. W powieści odnajdziemy mnóstwo kolokwializmów czy
wulgaryzmów, jeśli więc ktoś liczy na książkę napisaną wyrafinowanym,
artystycznym językiem, niech lepiej nie sięga po pierwszy tom przygód komisarza
Forsta.
Jeszcze kilka słów o bohaterach. Jak już wcześniej
wspomniałam, że nieco irytować ich odporność na wszelkie perturbacje, jednak w
ostateczności nie da się ich nie polubić. Wiktor Forst to ten typ mężczyzny,
którego nie chciałaby spotkać żadna kobieta – egoistyczny, aż do przesady
pewien siebie, erotoman-gawędziarz, który żadnej nie odpuści, wbrew pozorom
staje się postacią, z którą czytelnik się zżywa i której kibicuje. Natomiast
jego partnerka, Olga Szrebska.. Cóż, po niej spodziewałam się nieco więcej.
Oczywiście, podobało mi się to, że tak dzielnie opychała szczenięce zaloty
Wiktora, jednak w ostatecznym rachunku strasznie zbladła, w ogóle nie okazując
swojego charakteru. Bohaterowie drugoplanowi są raczej jedynie nakreśleni,
bowiem „Ekspozycja” skupia się głównie na tytułowym bohaterze trylogii –
komisarzu Froście.
Bardzo, bardzo się cieszę, że pomimo tyle niechętnych opinii
przeczytałam „Ekspozycję”. Książka niesamowicie mnie wciągnęła, zajęła myśli i
pozwoliła odpocząć po ciężkiem tygodniu. Jednocześnie bardzo się cieszę, że od
razu wypożyczyłam sobie drugi tom, bo… Panie Remigiuszu, kto to widział TAKIE
ZAKOŃCZENIA?
Ocena: 8/10 (rewelacyjna)
Książka bierze udział w wyzwaniu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz